Wsunęła palce w jego włosy, oddając się całkowicie temu jak dłonie Marca dotykają jej talii, wsuwając się pod koszulkę, dotykają brzucha, pleców.
- Tęskniłem, wiesz? - szepnął niskim głosem wprost do jej ucha, a ona cicho westchnęła, zsuwając ręce niżej, do krańców jego koszulki. Automatycznie uniosła je po woli do góry, ale Marc ją w tym wyręczył, zdejmując ją z siebie i wracając do pocałunków. Po chwili i jej sweterek znalazł swoje miejsce na podłodze, tuż obok T-shirtu Bartry. Nie broniła się przed tym, a wręcz przeciwnie. Patrzyła mu prosto w oczy, gdy ten zabrał ją na ręce i zaniósł prosto do swojej sypialni. Ułożył ją delikatnie ma pościeli i zawisnął nad nią. Położyła dłoń na jego policzku i błądząc wzrokiem po jego twarzy, a on znów przybliżył się do niej i połączył ich usta.
Drugi już dzień pod rząd obudziła się pokoju piłkarza. Wczoraj sama, dziś... Dziś czuła mocne ramiona obejmujące ją całą. Uniosła powieki i zobaczyła lekko uśmiechającego się Marca, który się jej przyglądał.
- Dzień dobry - szepnął. Przybliżył się i musnął delikatnie jej usta.
- Hej - odpowiedziała cicho. - Przyglądałeś mi się gdy spałam?
- Przyglądałem - uśmiechnął się szerzej. - Bo jesteś śliczna gdy śpisz - pogładził wierzchem dłoni jej policzek.
- Tylko gdy śpię? - zaśmiała się.
- Nie, nie tylko - odparł automatycznie. - Chciałbym żebyście zostali, wiesz? - odgarnął kosmyk włosów z jej czoła.
- Marc... - westchnęła, mrużąc powieki.
- Dałaś mi już szansę na to by być ojcem. Daj mi też taką, bym mógł się zajmować waszą dwójką, szansę na bycie kimś więcej. Ta noc nie jest czymś błahym, prawda?
- Nie jest niczym błahym - powtórzyła po nim cicho. - Po prostu się boję, Marc. Wiesz o tym, że nie jestem teraz sama, a z Małym. Pokochał cię i nie chcę by cokolwiek się na nim później odbiło.
- Bardzo żałuję tego co się wtedy wydarzyło, że ci nie uwierzyłem, ale proszę byś znów mi zaufała - mówił, patrząc w jej oczy. Na chwilę zastygła, myśląc.
- Chcę żeby było dobrze, nic więcej - wyszeptała i mocno się do niego przytuliła. Otulił ją i ucałował w czoło. - Zostajemy - usłyszał. - Mam teraz studiować w Barcelonie, bo zlikwidowali wydział w Reus - westchnęła.
- Naprawdę? - ucieszył się. - Gdybym wiedział, że wtedy przeniesiesz się do Barcelony, sam wpłynąłbym na tą decyzję - zaśmiał się, ale od razu oberwał w ramię od dziewczyny. - Czyli mogę już zacząć rozpytywać kolegów o dobre przedszkola w okolicy dla syna?
- Marc! - spojrzała na niego z poważną miną, ale po chwili sama wybuchnęła śmiechem. - Jesteś w gorącej wodzie kąpany, wiesz?
- Mama od zawsze mi to powtarzała - zaśmiał się i musnął jej wargi.
- Mamusiu! - usłyszeli nagle z drugiego pokoju. Spanikowała, robiąc się cała czerwona. Przecież w pokoju obok był ich trzyletni synek, a oni leżeli tutaj nadzy, jedynie okryci kołdrą.
- Marc! - pisnęła, a ten się cicho zaśmiał i odsunął do krawędzi łóżka, zabierając z podłogi swój T-shirt i bokserki. Koszulkę podał szybko dziewczynie, a on sam naciągnął na siebie drugą cześć garderoby. Drzwi do pokoju otworzyły się w momencie, gdy Alison naciągnęła na siebie koszulkę jej chło... Chyba mogła tak go nazwać? Swój chłopak i ojciec ich dziecka.
- Mamo! Co tutaj robisz? - zapytał, stając na środku pokoju, łapiąc się za biodra.
- Emmm - spojrzała nerwowo na Bruno.
- Mama była zmęczona i zasnęła u mnie - wyręczył ją Marc.
- To teraz Nina może spać w moim pokoju? - wypalił, szeroko się uśmiechając.
- Hej, a ja? - zaśmiała się Alison.
- No ty przecież śpisz teraz z tatą! - mały przewrócił oczami. - Mama gapa - pokręcił głową i wyszedł z pokoju.
- Widzisz? Nie masz teraz wyjścia - Marc pocałował ją w policzek i przeturlał się przez nią na koniec łóżka. - Kawy? - zapytał, ciągle się uśmiechając i kierując do drzwi. Pokiwała głową, obserwując jak Marc w samych bokserkach opuszcza pokój i po chwili słyszy głośny śmiech Bruno.
Spacerowali wieczorową porą alejkami pobliskiego parku, on obejmował ją w pasie, a drugą dłonią trzymał małą rączkę synka, który z kolei ściskał czerwoną smycz z Niną. Ludzie, których mijali widzieli w nich małą, szczęśliwą rodzinkę, którą tak jakby oficjalnie dla nich samych stali się tego samego dnia o poranku, gdy Alison zadecydowała, że zostają w Barcelonie.
- Marc! - usłyszeli, a przed nimi pojawiła się ładna ciemnowłosa dziewczyna, uśmiechająca się do nich.
- O, Sandra, hej - zareagował od razu Bartra. - Poznajcie się, Sandra, Alison. Alison, Sandra. I Bruno - zmierzwił włosy małemu. Tabares uśmiechnęła się do chłopca po czym spojrzała na jego matkę.
- Miło mi cię poznać - wyciągnęła prawą dłoń w stronę Alison, a ta ją uścisnęła. - Szczególnie teraz gdy coraz częściej widuje się wasze zdjęcia na portalach plotkarskich - zaśmiała się.
- Serio? Nawet nie zwracałem na to uwagi - odpowiedział Marc.
- I co najbardziej zaczęło mnie interesować to to, że mały jest tak podobny do ciebie.
- To długa historia - uśmiechnął się lekko i spojrzał jak jego synek z psem odchodzą kawałek od nich by bawić się na trawie. - A co u ciebie?
- W porządku - skinęła głową. - Właśnie idę na przymiarkę nowej kolelcji - uśmiechnęła się. - I wyobraź sobie, że na ostatnim pokazie spotkałam Samirę. Przyczepiła się i wypytywała o ciebie. Uciążliwa, naprawdę - zaśmiała się. - Ale nie będę wam już przeszkadzać. Naprawdę miło było cię poznać - spojrzała na szatynkę.
- Mi również - odparła grzecznie. Sandra uśmiechnęła się do nich i wyminęła, machając.
- Powodzenia - rzuciła jeszcze do nich.
- Siadamy? - zapytał Marc, wskazując na ławkę blisko miejsca gdzie był Bruno razem z Niną. Alison skinęła głową i usiedli. Marc objął ją ramieniem, a ona wtuliła się w niego. - Sandra to...
- Twoja była, wiem - szepnęła. - Samira też - dodała, a ten spojrzał na nią pytająco. - Jesteś osobą medialną, a poza tym... Starsze rodzeństwo naprawdę potrafi być irytujące.
- Isaac?
- Gdy była cała ta akcja, gdzie na okładce byłeś ty wraz ze swoją ówczesną przyjaciółką, Isaac pierwsze co zrobił to przyleciał z tym do mnie - pokręciła głową.
- Byłaś zazdrosna? - zaśmiał się Marc, poruszając brwią.
- Nie byłam - odpowiedziała. - No nie! Nie patrz tak na mnie! - przymrużyła powieki. - No dobra, może troszeczkę - znów się w niego wtuliła.
- Poznałem ją wtedy na wakacjach, trochę wspólnie spędzonych chwil, a później - westchnął. -
Okazało się, że jest nieźle stuknięta - dokończył, a Alison spojrzała poważnie na niego i po chwili wybuchła śmiechem. - No co? Zerwałem z nią kontakt i dobrze na tym wyszedłem, bo uciekłem na ten campus, gdzie byłaś ty - dostała od niego lekkiego pstryczka w nos.
- A Sandra? To przez Samirę się rozstaliście?
- Nie - pokręcił głową. - Rozeszliśmy się sporo wcześniej. Tak zadecydowaliśmy oboje. Oddaliliśmy się od siebie i tak wyszło - mówił. - A ty?
- Ja? No więc... - zaczęła pewnie. - Koleżanka raz umówiła mnie ze swoim bratem, ale zrezygnowałam po jednym spotkaniu.
- A poza tym? - Marc uniósł brew.
- No wiesz... Zazwyczaj ich wszystkich spławiałam, mówiąc, że już kogoś mam albo że nie mam czasu.
- Naprawdę? No tak, bo gdzie znalazłabyś takiego drugiego mnie? - zaśmiał się. - Auć! - jęknął, gdy oberwał w ramię.
- A ja zastanawiałam się skąd ta głupia cecha u Bruno - przewróciła oczami, a Marc z uśmiechem
ucałował ją w czubek głowy. - Muszę pojechać do rodziców powiedzieć im, że zostajemy z tobą, no i zabrać jakieś rzeczy. Może jutro rano? Zapakuję Bruno i pojedziemy z samego rana.
- Mamo, mamo, pić - przybiegł do nich chłopiec. Alison wyjęła ze swojej torebki bidon z sokiem i podała małemu.
- Bruno, chciałbyś jutro pojechać do dziadków? - zapytała.
- Z tatą i z Niną?
- Nie, tylko my.
- Nie - pokręcił główką. - Chcę zostać z Niną.
- A to kto przywiezie twoje inne ubranka albo zabawki? - zaśmiała się Marquez. Chłopiec napił się i wskazał na swoją matkę. Odstawił bidon na ławkę i wrócił do psa.
- Może niech zostanie? - zaproponował Marc.
- Ale ty przecież masz jutro trening.
- Poproszę Lydię albo zadzwonię po Erica żeby zostali z nim te dwie godzinki. Jeżeli nie chce jechać, nic na siłę.
- Też prawda - przytaknęła. - Zobaczymy jeszcze - dodała i oparła głowę o tors Bartry.
***
Taki prezent na dzień dziecka, bo w końcu każdy nim jest ;)
I ponoć Pepe Łysolek Reina spodziewa się już kolejnego dziecka! Aż ciekawa jestem kto dołączy do Greci, Almy, Thiago i Luci :)
Moje serce płacze, ponieważ mój ukochany David znów zmienia klub ;c Myślałam, że pozostanie w Hiszpanii, dłużej w Atletico!
Upojna noc czyli to co lubię :3 oficjalnie są już rodzinką i to jaką wspaniałą! Marc to jednak działa na dziewczyny haha xd
OdpowiedzUsuńRozdział cuuuudowny! ;*
OdpowiedzUsuńAlison i Marc w końcu razem! ;)
David to musi zostać w Hiszpanii, a nie wyjeżdża do NY! ;*
Pepe znowu ojcem? Dzieciorób kochany! ;*** Gratulacje (jeśli to prawda) !
Czekam na nowość!
Rodzinka mała, ale jest. I to taka słodka *.*
OdpowiedzUsuńPiąte dziecko?! Wow, Reina zaszalałeś! Ale i tak gratuluję :*
Pozdrawiam :*
:)
OdpowiedzUsuńjaka sielanka *.*
OdpowiedzUsuńO byłe na horyzoncie! Mam nadzieję, że już więcej nie będę się pojawiały, o wiadomo, co lubią robić. Alison i Marc to na serio szczęśliwa para. Podoba mi się taki obrazek rodzinki. Młodzi rodzice, małe dziecko i piesek! Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńsłodko <3
OdpowiedzUsuńtak tylko czekałam na ten moment :*
taka szczęśliwa rodzinka <3
Reina co szaleje :)
czekam na następny :*
Uroczy rozdział, Marc jest świetny i mam nadzieję, że wszytsko się ułoży. Czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńDobrze, że Alison się zreflektowała i zdecydowała się dać Marcowi szansę. Mam nadzieję, że wszystko pomiędzy nimi się ułoży :)
OdpowiedzUsuń55 yrs old Administrative Officer Dolph Monroe, hailing from Erin enjoys watching movies like "Flight of the Red Balloon (Voyage du ballon rouge, Le)" and Stone skipping. Took a trip to Kathmandu Valley and drives a Town & Country. jej ostatni blog
OdpowiedzUsuń