poniedziałek, 16 czerwca 2014

diecisiete: persigueme

   Gdy Marc wyjechał już z mieszkania by udać się z drużyną na lotnisko, skąd mieli lecieć do Gdańska na mecz, Alison razem z Bruno postanowili wyjść na spacer i zakupy. Oczywiście lodówkę mieli pełną po niedzielnej wizycie matki Marca, ale malec zażyczył sobie coś takiego jak paluszki albo serek owocowy. Poza tym, trzeba było jeszcze uzupełnić zapas karmy dla Niny.
 Wrócili po dwóch godzinach, ponieważ chwilowy pobyt Bruno na placu zabaw, lekko się wydłużył. Chłopiec dzielnie pomógł mamie rozpakować zakupy, a następnie grzecznie zasiadł sobie z paluszkami przy swojej ulubionej bajce. Alison w tym czasie zaczęła sprzątać mieszkanie.
 Wokoło już wszystko lśniło czystością, więc Marquez usiadła obok synka, podkradając mu kilka paluszków, co spotkało się z karcącym spojrzeniem trzylatka.
   - Ale to są moje paluszki - mruknął.
   - To nie podzielisz się ze mną? - zaśmiała się cicho.
   - No dobrze - przewrócił oczami, a matka zmierzwiła mu króciutkie włosy. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi mieszkania, a dziewczyna od razu zerwała się by je otworzyć. Czuła się tutaj już o wiele swobodniej niż na początku ich pobytu. Przecież w końcu miała tutaj chyba już na dobre zamieszkać z synkiem oraz jego ojcem.
 Stanęła przed drzwiami i nacisnęła na klamkę, ciągnąc ją do siebie. W progu zobaczyła starszą od siebie kobietę, którą już kojarzyła między innymi ze zdjęć, które są w pokoju Marca. To była jego matka, a babcia Bruno, którą poznał dwa dni temu.
   - Dzień dobry, Alison - uśmiechnęła się przyjaźnie do dziewczyny. - Mogę?
   - Dzień dobry. Tak, tak oczywiście - skinęła głową i wpuściła kobietę do mieszkania. - Marca nie ma, wyjechał na mecz - dodała od razu.
   - Tak, wiem - uśmiechnęła się kobieta. - Właśnie dlatego tutaj jestem. Chciałam cię poznać, a do niedzieli i tak jeszcze trochę czasu, prawda?
   - No tak. Proszę dalej - uśmiechnęła się, prowadząc panią Aregall do salonu. Tam babcia powitała swojego wnuka, który na chwilę nawet oderwał się od bajki, a później zabrał Ninę do pokoju by się bawić. Alison z Marią usiadły w salonie przy kawie i ciastkach, które przygotowała Marquez.
   - Wiesz, cieszę się, że dałaś mojemu synowi drugą szansę, bo to naprawdę dobry chłopak. Doszło do mnie to co się stało te kilka lat temu, ale przez ten czas wydoroślał i nie mówię to jako matka broniąca syna, ale widzę to z boku, jako obserwator. Wtedy nie nadawałby się na ojca, teraz tak - zaśmiała się cicho.
   - Zauważyłam to. Nie dawał za wygraną, gdy dowiedział się, że Bruno to jego syn.
   - Tak. Ten upór to u nich rodzinny. Eric też tak ma. Odziedziczyli to po swoim ojcu, co w sumie w większości sytuacji jest im pomocne - stwierdziła. Alison dosyć szybko odnalazła wspólny język z matką jej chłopaka, a tamtej spodobała się, być może, przyszła synowa. Obie były matkami i wiedziały, że chcą tego co najlepsze dla swoich synów.
   Wieczorem, po wyjściu babci, do mieszkania Bartry przyszli Lydia oraz Eric, by we czwórkę kibicować Barcelonie, która miała zmierzyć się z Lechią Gdańsk. Siedzieli wszyscy przed telewizorem, Eric i Bruno w klubowych koszulkach i gdy pokazywali piłkarzy w tunelu, przed rozpoczęciem meczu, Brunito zaczął krzyczeć radośnie na widok swojego taty i wujka.
 Na początku Barcelona straciła gola, ale w 26 minucie Sergi zdobył bramkę wyrównującą wynik. Wszyscy przed ekranem telewizora zaczęli krzyczeć i bić brawo.
 Bruno końca meczu nie doczekał, ponieważ usnął na ramionach swojej matki, która po chwili zaniosła go do pokoju i położyła na łóżku. Zaraz po meczu Lydia wyszła do swojego mieszkania, a i Eric zaczął mruczeć pod nosem, że czeka go długa droga do domu.
   - Przecież możesz zostać. Nie widzę problemu - wzruszyła ramionami. - Ja położę się z Bruno, a ty idź do sypialni - stwierdziła.
   - I w nocy przyjdzie braciszek i zacznie mnie nieświadomie obmacywać? - zaśmiał się.
   - Wróci dopiero rano, bo po powrocie mają nocować w ich hotelu - powiedziała.
   - No to dobra - przytaknął chłopak.
   - Więc postanowione. Daj mi tylko chwilkę, zabiorę swoje rzeczy - powiedziała i ruszyła do sypialni jej i Marca. Wzięła piżamę i swój telefon, wychodząc rozejrzała się jeszcze po pomieszczeniu, ale wszystko było w jak najlepszym porządku. Żadnych walających się skarpetek Marca, ani jej ubrania. - Dobranoc - uśmiechnęła się jeszcze do Erica i przemknęła do pokoju Bruno, który od dawna słodko spał. Przebrała się i położyła obok synka, a gdy miała już gasić światło, usłyszała brzęk swojego telefonu. Sięgnęła jeszcze po niego i odczytała wiadomość od swojego chłopaka: "Słodkich snów". Uśmiechnęła się i ziewając odpisała na wiadomość. Odłożyła komórkę, zgasiła światło i już miała zamykać oczy, kiedy usłyszała jak Eric zapewne potyka się o którąś z
zabawek Niny lub Bruno. Miała ochotę wybuchnąć śmiechem, ale się powstrzymała. Poprawiła swoją poduszkę i udała się w morfeuszowe krainy.

   Obudziły ją dźwięki dochodzące z kuchni, brzęk naczyń i obijające się o siebie kubki. Przetarła powieki i spojrzała na zegarek. Dochodziło wpół do ósmej, a Eric już kręcił się po mieszkaniu. Obudziła się, było jasno, a to oznaczało, że już i tak nie zaśnie. Wstała, wsadziła stopy w pluszowe kapcie, rozciągnęła się i wyszła z pokoju. Od razu poczuła zapach świeżej kawy, a dopiero później zauważyła Erica siedzącego przy wysepce przy laptopie jego brata, z kubkiem kawy i kanapką w dłoni.
   - Dzień dobry - powiedziała i ziewnęła, zakrywając buzię dłonią.
   - Cześć. Obudziłem cię, sorry - skrzywił się. - Ale za to odkupuje się kawą - wskazał na pomarańczowy kubek, który stał obok ekspresu.
   - Przeprosiny przyjęte - uśmiechnęła się i nalała do niego kawę.
   - I to również - wskazał na stojący kawałek dalej duży talerz z kanapkami, a Alison cicho się zaśmiała.
   - Nie no, na taki układ jestem bardzo otwarta. Jeżeli zawsze będę dostawać takie śniadanie to możesz tu zawsze nocować gdy Marc będzie na wyjazdach!
   - Poszedłbym na to, ale gdyby wchodziły w to wszystkie opcje, które ma Marc - poruszył brwiami, a ta znów się zaśmiała.
   - O tym, mój drogi, będziesz musiał poważnie podyskutować z twoim braciszkiem - pokazała mu język.
   - O czym musimy porozmawiać? - usłyszeli głos piłkarza, który właśnie pojawił się w kuchni. Nawet nie usłyszeli gdy wchodził do mieszkania.
   - Nic takiego - zaśmiał się Eric. - Jak po meczu?
   - Remis, no ale to presezon - wzruszył ramionami. - Ale Sergi zdobył bardzo ładną bramkę! - podszedł do Alison i objął ją w pasie, przyciągając do siebie.
   - Widzieliśmy - uśmiechnęła się Alison i oparła głowę o ramię chłopaka. - Obaj graliście świetnie - ucałowała go w policzek.
   - Świetnie czy nie świetnie, ale ja mam na południe do roboty - powiedział Eric, wstając od wysepki. - Nic tu po mnie, jak jest już mój braciszek - zaśmiał się.
   - Jasne - pokiwała głową Ali. - Dzięki za kanapki - puściła do niego oczko.
   - Smacznego - zasalutował im i ruszył do wyjścia, a Marc wtedy wpił się w usta swojej dziewczyny.
   - Aż tak się stęskniłeś? - zaśmiała się, gdy ten się wyprostował. 
   - Oczywiście! Bardzo, bardzo, bardzo! - uśmiechnął się szeroko. - Chwilka - uniósł dłoń i znów wpił się w usta szatynki. - Teraz już chyba lepiej - stwierdził, a ona roześmiała się jeszcze bardziej.
   - Głodny? Eric robił - wskazała na talerz z kanapkami.
   - W sumie to nie - zmarszczył nos. - Poszedłbym się jeszcze przekimać przed treningiem, bo to wcale nie przyjemność spać w pokoju z Tello, który ciągle gadał przez telefon z Loreną... - westchnął. - No co najmniej jakby już miała rodzić, a to dopiero początek przecież! - pokręcił głową i ucałował Ali w czoło. - Albo jednak... Zawsze lepsze mu wychodziły niż te moje - mruknął, zabierając jedną z kanapek i kierując się do ich sypialni. Alison pokręciła głową i sama zabrała kanapkę, ponieważ poczuła głód.

  Cały ten tydzień płyną im niezwykle spokojnie. Oboje zajmowali się swoim synkiem, który był zachwycony tym, że ma dwójkę kochających się rodziców. Spotykali się z Ericiem, Lydią, Sergim oraz Cristianem i jego dziewczyną, a także któregoś dnia nawiedził ich Isaac, który jak dorwał swojego siostrzeńca - nie chciał się z nim wieczorem żegnać.
 Tak jak było ustalone, w niedzielę pojechali do rodziców Marca na rodzinny obiad. Tam Bruno w końcu zapoznał się ze swoim dziadkiem, który również był zachwycony malcem. Dziadkowie zadeklarowali się, że zatroszczą się o wnuka, a Marc miał okazję na oprowadzenie Alison po okolicy. Parze młodych, z okien przyglądały się sąsiadki. Już wyczuły temat na osiedlowe ploty - jeden z bliźniaków od Bartrów przywiózł z sobą dziewczynę, a chwileczkę później na spacer wybrali się także rodzice chłopaka z małym chłopcem. Oj, tym będzie dudnić przez jakiś czas całe osiedle. To znaczy odłam osiedla, składających się z emerytek i rencistek. Jednak wcale to nie obchodziło tych, którzy mieli być na językach.
 Dzień później Marc z wielkim bólem musiał się pożegnać na jakiś czas z Alison oraz Bruno, ponieważ razem z drużyną jechał na presezonowe mecze. Stwierdził, że zostawił Ali z małym pod dobrą opieką Lydii, Loreny, swojego brata oraz brata Marquez, który zdeklarował się, że zajrzy do ukochanej młodszej siostry.

***
I znów sielankowo, bo tak powinno być :)

7 komentarzy:

  1. Gif mnie rozwala! ;)
    No i tak ma być!
    A ni mi się waż tu coś psuć! ;)
    Czekam na nowość!

    OdpowiedzUsuń
  2. Sielanka i sielanka i jeszcze raz sielanka, ale lepiej czyta się o słodkich rzeczach niż o przesadnych tragediach. Pięknie pokazujesz wspólne życie Alison i Marca, którzy tworzą idealny związek chcąc zapewnić swojemu ukochanemu synkowi miłość i szczęście. Pomimo młodego wieku bardzo dobrze sobie radzą. Czekam na kolejny!
    Gif genialny! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, NOWY ROZDZIAŁ! zajebisty. teraz tylko czekac az bedzie noowy juz nie moge sie doczekac

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo fajny rozdział :))
    problem w tym, że sielankowe są zawsze z deka nudne XD

    OdpowiedzUsuń
  5. super :)
    taka sielanka, wszystko pięknie, ładnie :*
    czakam na następny <3
    ps zapraszam na 1 rozdział http://nowyourejustaghost.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  6. I dobrze, że sielanka <3 Byleby się nie skończyła. Są kochani. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. hej, przepraszam za spam, ale zaczęłam pisać opowiadanie o Ramosie. Może znajdziesz chwilkę, wpadniesz i polecisz znajomym? Będę wdzięczna! :) http://prometido-prestado.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń