Wrócili po dwóch godzinach, ponieważ chwilowy pobyt Bruno na placu zabaw, lekko się wydłużył. Chłopiec dzielnie pomógł mamie rozpakować zakupy, a następnie grzecznie zasiadł sobie z paluszkami przy swojej ulubionej bajce. Alison w tym czasie zaczęła sprzątać mieszkanie.
Wokoło już wszystko lśniło czystością, więc Marquez usiadła obok synka, podkradając mu kilka paluszków, co spotkało się z karcącym spojrzeniem trzylatka.
- Ale to są moje paluszki - mruknął.
- To nie podzielisz się ze mną? - zaśmiała się cicho.
- No dobrze - przewrócił oczami, a matka zmierzwiła mu króciutkie włosy. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi mieszkania, a dziewczyna od razu zerwała się by je otworzyć. Czuła się tutaj już o wiele swobodniej niż na początku ich pobytu. Przecież w końcu miała tutaj chyba już na dobre zamieszkać z synkiem oraz jego ojcem.
Stanęła przed drzwiami i nacisnęła na klamkę, ciągnąc ją do siebie. W progu zobaczyła starszą od siebie kobietę, którą już kojarzyła między innymi ze zdjęć, które są w pokoju Marca. To była jego matka, a babcia Bruno, którą poznał dwa dni temu.
- Dzień dobry, Alison - uśmiechnęła się przyjaźnie do dziewczyny. - Mogę?
- Dzień dobry. Tak, tak oczywiście - skinęła głową i wpuściła kobietę do mieszkania. - Marca nie ma, wyjechał na mecz - dodała od razu.
- Tak, wiem - uśmiechnęła się kobieta. - Właśnie dlatego tutaj jestem. Chciałam cię poznać, a do niedzieli i tak jeszcze trochę czasu, prawda?
- No tak. Proszę dalej - uśmiechnęła się, prowadząc panią Aregall do salonu. Tam babcia powitała swojego wnuka, który na chwilę nawet oderwał się od bajki, a później zabrał Ninę do pokoju by się bawić. Alison z Marią usiadły w salonie przy kawie i ciastkach, które przygotowała Marquez.
- Wiesz, cieszę się, że dałaś mojemu synowi drugą szansę, bo to naprawdę dobry chłopak. Doszło do mnie to co się stało te kilka lat temu, ale przez ten czas wydoroślał i nie mówię to jako matka broniąca syna, ale widzę to z boku, jako obserwator. Wtedy nie nadawałby się na ojca, teraz tak - zaśmiała się cicho.
- Zauważyłam to. Nie dawał za wygraną, gdy dowiedział się, że Bruno to jego syn.
- Tak. Ten upór to u nich rodzinny. Eric też tak ma. Odziedziczyli to po swoim ojcu, co w sumie w większości sytuacji jest im pomocne - stwierdziła. Alison dosyć szybko odnalazła wspólny język z matką jej chłopaka, a tamtej spodobała się, być może, przyszła synowa. Obie były matkami i wiedziały, że chcą tego co najlepsze dla swoich synów.
Wieczorem, po wyjściu babci, do mieszkania Bartry przyszli Lydia oraz Eric, by we czwórkę kibicować Barcelonie, która miała zmierzyć się z Lechią Gdańsk. Siedzieli wszyscy przed telewizorem, Eric i Bruno w klubowych koszulkach i gdy pokazywali piłkarzy w tunelu, przed rozpoczęciem meczu, Brunito zaczął krzyczeć radośnie na widok swojego taty i wujka.
Na początku Barcelona straciła gola, ale w 26 minucie Sergi zdobył bramkę wyrównującą wynik. Wszyscy przed ekranem telewizora zaczęli krzyczeć i bić brawo.
Bruno końca meczu nie doczekał, ponieważ usnął na ramionach swojej matki, która po chwili zaniosła go do pokoju i położyła na łóżku. Zaraz po meczu Lydia wyszła do swojego mieszkania, a i Eric zaczął mruczeć pod nosem, że czeka go długa droga do domu.
- Przecież możesz zostać. Nie widzę problemu - wzruszyła ramionami. - Ja położę się z Bruno, a ty idź do sypialni - stwierdziła.
- I w nocy przyjdzie braciszek i zacznie mnie nieświadomie obmacywać? - zaśmiał się.
- Wróci dopiero rano, bo po powrocie mają nocować w ich hotelu - powiedziała.
- No to dobra - przytaknął chłopak.
- Więc postanowione. Daj mi tylko chwilkę, zabiorę swoje rzeczy - powiedziała i ruszyła do sypialni jej i Marca. Wzięła piżamę i swój telefon, wychodząc rozejrzała się jeszcze po pomieszczeniu, ale wszystko było w jak najlepszym porządku. Żadnych walających się skarpetek Marca, ani jej ubrania. - Dobranoc - uśmiechnęła się jeszcze do Erica i przemknęła do pokoju Bruno, który od dawna słodko spał. Przebrała się i położyła obok synka, a gdy miała już gasić światło, usłyszała brzęk swojego telefonu. Sięgnęła jeszcze po niego i odczytała wiadomość od swojego chłopaka: "Słodkich snów". Uśmiechnęła się i ziewając odpisała na wiadomość. Odłożyła komórkę, zgasiła światło i już miała zamykać oczy, kiedy usłyszała jak Eric zapewne potyka się o którąś z
zabawek Niny lub Bruno. Miała ochotę wybuchnąć śmiechem, ale się powstrzymała. Poprawiła swoją poduszkę i udała się w morfeuszowe krainy.
Obudziły ją dźwięki dochodzące z kuchni, brzęk naczyń i obijające się o siebie kubki. Przetarła powieki i spojrzała na zegarek. Dochodziło wpół do ósmej, a Eric już kręcił się po mieszkaniu. Obudziła się, było jasno, a to oznaczało, że już i tak nie zaśnie. Wstała, wsadziła stopy w pluszowe kapcie, rozciągnęła się i wyszła z pokoju. Od razu poczuła zapach świeżej kawy, a dopiero później zauważyła Erica siedzącego przy wysepce przy laptopie jego brata, z kubkiem kawy i kanapką w dłoni.
- Dzień dobry - powiedziała i ziewnęła, zakrywając buzię dłonią.
- Cześć. Obudziłem cię, sorry - skrzywił się. - Ale za to odkupuje się kawą - wskazał na pomarańczowy kubek, który stał obok ekspresu.
- Przeprosiny przyjęte - uśmiechnęła się i nalała do niego kawę.
- I to również - wskazał na stojący kawałek dalej duży talerz z kanapkami, a Alison cicho się zaśmiała.
- Nie no, na taki układ jestem bardzo otwarta. Jeżeli zawsze będę dostawać takie śniadanie to możesz tu zawsze nocować gdy Marc będzie na wyjazdach!
- Poszedłbym na to, ale gdyby wchodziły w to wszystkie opcje, które ma Marc - poruszył brwiami, a ta znów się zaśmiała.
- O tym, mój drogi, będziesz musiał poważnie podyskutować z twoim braciszkiem - pokazała mu język.
- O czym musimy porozmawiać? - usłyszeli głos piłkarza, który właśnie pojawił się w kuchni. Nawet nie usłyszeli gdy wchodził do mieszkania.
- Nic takiego - zaśmiał się Eric. - Jak po meczu?
- Remis, no ale to presezon - wzruszył ramionami. - Ale Sergi zdobył bardzo ładną bramkę! - podszedł do Alison i objął ją w pasie, przyciągając do siebie.
- Widzieliśmy - uśmiechnęła się Alison i oparła głowę o ramię chłopaka. - Obaj graliście świetnie - ucałowała go w policzek.
- Świetnie czy nie świetnie, ale ja mam na południe do roboty - powiedział Eric, wstając od wysepki. - Nic tu po mnie, jak jest już mój braciszek - zaśmiał się.
- Jasne - pokiwała głową Ali. - Dzięki za kanapki - puściła do niego oczko.
- Smacznego - zasalutował im i ruszył do wyjścia, a Marc wtedy wpił się w usta swojej dziewczyny.
- Aż tak się stęskniłeś? - zaśmiała się, gdy ten się wyprostował.
- Oczywiście! Bardzo, bardzo, bardzo! - uśmiechnął się szeroko. - Chwilka - uniósł dłoń i znów wpił się w usta szatynki. - Teraz już chyba lepiej - stwierdził, a ona roześmiała się jeszcze bardziej.
- Głodny? Eric robił - wskazała na talerz z kanapkami.
- W sumie to nie - zmarszczył nos. - Poszedłbym się jeszcze przekimać przed treningiem, bo to wcale nie przyjemność spać w pokoju z Tello, który ciągle gadał przez telefon z Loreną... - westchnął. - No co najmniej jakby już miała rodzić, a to dopiero początek przecież! - pokręcił głową i ucałował Ali w czoło. - Albo jednak... Zawsze lepsze mu wychodziły niż te moje - mruknął, zabierając jedną z kanapek i kierując się do ich sypialni. Alison pokręciła głową i sama zabrała kanapkę, ponieważ poczuła głód.
Cały ten tydzień płyną im niezwykle spokojnie. Oboje zajmowali się swoim synkiem, który był zachwycony tym, że ma dwójkę kochających się rodziców. Spotykali się z Ericiem, Lydią, Sergim oraz Cristianem i jego dziewczyną, a także któregoś dnia nawiedził ich Isaac, który jak dorwał swojego siostrzeńca - nie chciał się z nim wieczorem żegnać.
Tak jak było ustalone, w niedzielę pojechali do rodziców Marca na rodzinny obiad. Tam Bruno w końcu zapoznał się ze swoim dziadkiem, który również był zachwycony malcem. Dziadkowie zadeklarowali się, że zatroszczą się o wnuka, a Marc miał okazję na oprowadzenie Alison po okolicy. Parze młodych, z okien przyglądały się sąsiadki. Już wyczuły temat na osiedlowe ploty - jeden z bliźniaków od Bartrów przywiózł z sobą dziewczynę, a chwileczkę później na spacer wybrali się także rodzice chłopaka z małym chłopcem. Oj, tym będzie dudnić przez jakiś czas całe osiedle. To znaczy odłam osiedla, składających się z emerytek i rencistek. Jednak wcale to nie obchodziło tych, którzy mieli być na językach.
Dzień później Marc z wielkim bólem musiał się pożegnać na jakiś czas z Alison oraz Bruno, ponieważ razem z drużyną jechał na presezonowe mecze. Stwierdził, że zostawił Ali z małym pod dobrą opieką Lydii, Loreny, swojego brata oraz brata Marquez, który zdeklarował się, że zajrzy do ukochanej młodszej siostry.
***
I znów sielankowo, bo tak powinno być :)
Gif mnie rozwala! ;)
OdpowiedzUsuńNo i tak ma być!
A ni mi się waż tu coś psuć! ;)
Czekam na nowość!
Sielanka i sielanka i jeszcze raz sielanka, ale lepiej czyta się o słodkich rzeczach niż o przesadnych tragediach. Pięknie pokazujesz wspólne życie Alison i Marca, którzy tworzą idealny związek chcąc zapewnić swojemu ukochanemu synkowi miłość i szczęście. Pomimo młodego wieku bardzo dobrze sobie radzą. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńGif genialny! :D
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, NOWY ROZDZIAŁ! zajebisty. teraz tylko czekac az bedzie noowy juz nie moge sie doczekac
OdpowiedzUsuńbardzo fajny rozdział :))
OdpowiedzUsuńproblem w tym, że sielankowe są zawsze z deka nudne XD
super :)
OdpowiedzUsuńtaka sielanka, wszystko pięknie, ładnie :*
czakam na następny <3
ps zapraszam na 1 rozdział http://nowyourejustaghost.blogspot.com/ :)
I dobrze, że sielanka <3 Byleby się nie skończyła. Są kochani. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńhej, przepraszam za spam, ale zaczęłam pisać opowiadanie o Ramosie. Może znajdziesz chwilkę, wpadniesz i polecisz znajomym? Będę wdzięczna! :) http://prometido-prestado.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń