poniedziałek, 28 października 2013

uno: que viva la vida

  Po tym kogo przed chwilą zobaczyła, pożałowała, że dała namówić się matce na ten wyjazd by dorobić sobie trochę jako animatorka. Jej matka prowadziła agencje, która właśnie zajmowała się wysyłaniem opiekunów, kelnerek na eventy, przyjęcia czy właśnie takie obozy. W ostatniej chwili jedna z dziewczyn się rozchorowała i padło na Alison, którą i rodzice i starszy brat zapewniali, że dadzą sobie radę młodym przez te kilka dni.
 Minęło sporo czasu odkąd ostatni raz widziała Marca. Ten widok ją po prostu dziś zmroził. To miał być jakiś piłkarski obóz, wiedziała tylko tyle, ale nie miała pojęcia, że właśnie z nim!
 Przekroczyła próg stołówki i tam zauważyła jedną ze starszych kucharek i obok niej chłopaka, któremu coś opowiadała. 
   - Sergi? - zawołała i uśmiechnęła się, podchodząc do nich. Chłopak spojrzał na nią i również szeroko się uśmiechnął, a kobieta wtedy wróciła do kuchni. 
   - Moja Ali! - zaśmiał się i mocno ją przytulił. - Co ty tu robisz? - zapytał. 
   - Przez te kilka dni będę animatorką, a ty? - zdziwiła się. 
   - Sportowy campus Nike, z piłkarzami... - mówił, ale w pewnym momencie się zaciął. - Powiedz, że wiesz z kim jest ten campus - spojrzał na nią dziwnie. 
   - Chodzi ci o tą osobę, na którą się nadziałam na korytarzu? - westchnęła i spojrzała na niego błagalnie. - Nie, nie wiedziałam. - spuściła wzrok. 
   - Spotkałaś go i...
   - I nic. Po prosto go wyminęłam i poszłam dalej. - wzruszyła ramionami. - Ośrodek jest duży, więc nie muszę go znów spotykać, a te parę groszy za pracę tutaj mi się przydadzą. Muszę wytrzymać. - przejechała dłonią po swoim policzku. 
   - Dzielna dziewczynka - zaśmiał się szatyn i znów ją przytulił. - Mów co tam u Bruno i Isaaca. - kiwnął głową. 
   - A bardzo dobrze. Braciszek dostał urlop to bawi się w niańkę w domu. - zaśmiała się. - A u ciebie? 
   - Wszystko po staremu - odparł i spojrzał za nią. - Jakby co, to ja nie wiem, że się znacie. Udam głupka. - mruknął cicho i odwrócił przodem do drzwi, przez które właśnie przeszedł brunet i kroczył w ich kierunku. - Marc, poznaj moją ulubioną kuzynkę Alison. - odparł Sergi z uśmiechem, obejmując ją ramieniem. 
   - Sergi, my się znamy - Marc skinął niepewnie głową i spojrzał na nią. - Hej - mruknął do niej, a ona szepnęła to samo. - Tylko nie wiedziałem, że jest twoją kuzynką. - mówił trochę zmieszany.
   - Bus podjechał, chodźcie! - właśnie do stołówki zajrzał jeden z opiekunów, przywołując ich ręką, żeby poszli za nimi. Szczerze? Dziękowała temu chłopakowi za to. Ruszyła pierwsza za nim i nie musiała patrzeć na obrońcę i trwać w głupiej ciszy. Jedynie cieszyła się z faktu, że mogła spotkać tu swojego kuzyna. Wyszli na zewnątrz i patrzyli jak dzieciaki wysiadali z busa. Oczywiście byli najbardziej zainteresowani dwoma idolami, zawodnikami FC Barcelony. 
 Wraz z innymi animatorami zaprowadziła dzieciaki do ich pokoi. Wcześniej myślała, że będą to sami chłopcy, ale okazało się, że jest tu też parę dziewczynek. Dzieci w pokojach zastały swoje stroje i korki, przez co uśmiechy nie schodziły im z twarzy. Następnie był obiad, więc wszyscy zgromadzili się w stołówce. Marc z Sergim jako gospodarze, pomagali przy nakładaniu jedzenia i później chodzili po stołówce, co jakiś czas podkradając po frytce z talerzy chłopców. 
 Alison siedziała na końcu długiego stołu dla pracowników i co chwila zerkała swojego kuzyna oraz jego kumpla. Karciła się w myślach za to, ale nie potrafiła się powstrzymać. To było od niej silniejsze. Niby wcześniej nie myślała o tym, by go spotkać na żywo, a teraz był niedaleko. W końcu oboje dotarli do stolika. Sergi usiadł obok swojej kuzynki, a Marc dokładnie naprzeciwko niej. Znów się speszyła i szybko zajęła tym, co miała jeszcze na talerzu.
  Po obiedzie odbył się pierwszy trening na boisku, który przynależał do ośrodka. Ali wtedy zaszyła się w swoim pokoju i rozmawiała przez telefon ze swoją rodziną, która została w Reus. 
 Później dzieciaki wróciły na podwieczorek i do samej kolacji wysiadywali w bawialni, ustawiając się w kolejce, by przynajmniej przez chwilę zagrać na konsoli z Bartrą lub Roberto. 
   Już dawno minęła godzina ciszy nocnej, ale dziś był jej dyżur, by sprawdzić wszystko dokładnie zanim zaśnie. Chodziła po korytarzach i słuchała, czy w którymś z pokoi nie jest za głośno. W pewnym momencie zauważyła uchylone drzwi do jednego z pokoi, gdzie świeciło się światło. Zdziwiła się i zajrzała do środka. Tam przy wejściu od razu usłyszała głosy z małej łazienki i odsunęła bardziej drzwi. Zobaczyła tam czwórkę chłopców, którzy zajmowali ten pokój i za nimi Marca i Sergiego, wszyscy czyszczący razem zęby. 
   - A co wy tu robicie? - zdziwiła się. 
   - Trzeba było jakoś zmusić chłopców żeby wyczyścili zęby - mówił Marc z pełną buzią pasty, na co Alison jedynie oparła się o framugę i zaśmiała. 
   - Jest już późno i powinniście być w łóżkach, jeżeli macie zamiar od rana kopać piłkę. 
   - O nie, nie! Rano jest konferencja, później kopiemy piłkę. - wyszczerzył się Sergio i pierwszy wypluł pastę do zlewu. - A wy faktycznie już powinniście spać. - zmierzwił włosy jednemu z chłopców.
   - No dobrze - mruknęli i wypłukali swoje buźki, kierując się do łóżek. 
   - I buziak na dobranoc! - zawołali obaj, a ona miała wrażenie, że piłkarze zachowują się sami jak te dzieci. Pokręciła głową i zaśmiała się. 
   - Alison chyba zazdrości! - krzyknął jeden z chłopaków i nakrył się od razu kołdrą. 
   - Ee, Ali też dostanie buziaka na dobranoc. - zaśmiał się jej kuzyn i cmoknął ją w policzek. Bartra, który stał za nim jedynie się uśmiechnął i puścił do niej oczko. Uwielbiała ten widok, ale teraz już nie mogła pozwolić sobie na uczucie mięknących kolan. Zgasili światło i we trójkę skierowali się w stronę swoich pokoi. Pierwszy zniknął Bartra za drzwiami pomieszczenia, a Roberto odprowadził kuzynkę pod jej pokój. - I jak po pierwszym dniu? - zapytał. 
   - Nie było tak źle - uśmiechnęła się lekko. - Chociaż to, że mało z nim rozmawiam i przede wszystkim normalnie.
   - Myślisz, że po takim czasie nadal skakalibyście sobie do gardeł? - zapytał Sergi. 
   - Nie wiem, ale wszystko możliwe. - pokręciła głową. - Idę już spać. Do jutra. - uśmiechnęła się lekko do kuzyna i zniknęła za drzwiami pokoju. Weszła do łazienki i wzięła prysznic, przebrała się w piżamę i od razu położyła się do łóżka. Zamknęła oczy i jakby automatycznie pokazała jej się twarz uśmiechniętego Marca. Otworzyła oczy i westchnęła cicho. Przez to, że go tu spotkała, jej wspomnienia wracają, a bardzo tego nie chciała i obawiała się. 

 Następnego dnia faktycznie rano mieli konferencję, na której był przedstawiciel Nike. Dzieciaki siedziały i wsłuchiwały się, niektórzy nawet z otwartymi buziami. Uśmiechała się na ten widok, bo dziś była przydzielona by być tam z nimi oraz później iść na trening. 
  Siedziała na bocznej ławce i obserwowała biegające dzieci oraz dwójkę zawodowych piłkarzy, którzy wyróżniali się wśród nich wzrostem. Wstała, by rozprostować kości i ruszyła wzdłuż linii. Po chwili nadziała się na małą przepychankę słowną pomiędzy kilkoma chłopcami i czwórką jedynych tu dziewczynek. 
   - To nieprawda! - zawołała mała blondyneczka i założyła ręce na piersi. 
   - A co tutaj się dzieje? - przykucnęła przy nich. 
   - No, bo oni mówią, że dziewczyny nie potrafią grać! - krzyknęła druga i pokazała język chłopcom. 
   - Bo to prawda! - zawołał jeden z nich. 
   - Spokojnie. No przecież piłka jest dla każdego. Jeżeli nie byłaby dla dziewczynek, to nie było by ich tutaj - wskazała na nie. - I mnie pewnie też. - zaśmiała się. 
   - A ty potrafisz grać? - zdziwił się chłopiec. 
   - No pewnie - skinęła głową i wstała, podchodząc do jednej z piłek. Podbiła ją kilka razu do góry. - No widzicie, dziewczyny też potrafią. 
   - A kto cię tak nauczył? - blondyneczka z warkoczykiem przechyliła główkę, patrząc na nią. Od razu przed oczami stanęły jej obrazy jak chłopak uczył ją tego, trzymał za dłonie i obdarowywał buziakiem za każde udane podbicie. 
   - Kolega - uśmiechnęła się i pogłaskała ją po główce. 
   - Trzeba było od razu mówić, że najlepszy piłkarz - tuż obok nich pojawili się Marc z Sergim. Właścicielem tych słów oczywiście był ten pierwszy. 
   - Jakoś nie miałam przyjemności spotkać się jeszcze z takim Messim - zaśmiała się pod nosem. 
   - Marc chyba miał na myśli siebie - zachichotał ośmiolatek. 
   - To Marc cię tego nauczył? - dziewczynki otworzyły szeroko oczy. 
   - Tak, ale niech sobie tak nie przychwala - spojrzała na obrońcę, który tylko zaśmiał się pod nosem. I znów to zrobił. Nie chciała by tak robił! Po prostu nie chciała. Milion dziewczyn pewnie dałoby się pokroić, by ten uśmiech sławnego Marca Bartry kierowany był do nich, a tymczasem jest kierowany do kogoś, kto tego nie chce. Istna paranoja, prawda? Ona miała jednak powód, by tego nie chcieć. Pamiętała jak to było pare lat temu, a dziś tak po prostu, jakby nigdy nic się do niej uśmiecha. 

***
I jest jedyneczka! :D
Pozostawiam ją Wam! 
+
Dorzucam jeszcze Marca i Sergiego ^^

niedziela, 20 października 2013

prolog: irresistible

   Wyszła ze swojego aktualnego pokoju w ośrodku i ruszyła w kierunku stołówki, by sprawdzić czy jest wszystko gotowe na przyjazd małych obozowiczów. Niektórzy animatorzy mieli się wstawić prosto do ośrodka, a inni dopiero mieli przyjechać dużym busem z zebranymi dziećmi. Szła korytarzem ze wzrokiem wbitym w ekran swojego telefonu. Czytała SMS od swojego brata, że u nich wszystko w porządku i żeby się nie martwiła. Już otwierała czyste okienko, by odpisać, kiedy poczuła, że uderza w kogoś. Podniosła głowę lekko przestraszona.
   - Prze... - zaczęła i spojrzała na jego twarz, a pierwsze co zobaczyła to były jego tęczówki, w które wcześniej uwielbiała się wpatrywać. Nagle wstrzymała oddech i otworzyła szeroko oczy. Nie wierzyła, że go spotkała. On tak samo. Stał i patrzył na nią. Pytał sam siebie, skąd ona tu się mogła wziąć? Coś od niego chce czy to przypadkowe spotkanie? Już otwierał usta, by coś z siebie wykrztusić, kiedy ona nerwowo zawinęła włosy za ucho i tak po prostu go wyminęła. Szybkim krokiem ruszyła w kierunku, który obrała sobie wcześniej, ciężko wzdychając.
   - Alison! - usłyszała jego głos, ale nie odwróciła się, szła dalej. Jedynie przymrużyła na chwilę powieki i skręciła w drugi korytarz. On został tam sam i patrzył jak brunetka znika. Poprawił swoją torbę, która wisiała na jego ramieniu. Przez chwilę zastanawiał się czy czasem to nie była jakaś zmora czy jego wyobrażenie, że ją tu zobaczył, ale jakoś szybko mu to minęło. Po prostu zobaczył Alison, tą samą dziewczynę co kiedyś. Przetarł oczy i ruszył w kierunku pokoju, który miał zająć na te kilka dni. 

***
Pojawił się tylko i wyłącznie przez te dwie świruski, którym dedykowane jest opowiadanie! Zapraszam do czytania i komentowania.