Mieli się dziś
spotkać w małym gronie, bo akurat każdy z nich zjechał do
Barcelony po swoich wakacjach. Męskie spotkanie - on, jego bliźniak,
Sergi, i Cristian. Właśnie wrócił ze sklepu, bo musiał uzupełnić
puste miejsca w lodówce i szafkach, a w mieszkaniu, rozłożony na
kanapie już leżał sobie jego brat, który miał swoje klucze do
mieszkania Marca. Bawił się pilotem, przerzucając kanały
telewizyjne.
- Siema - odezwał się obrońca i postawił siatki na wysepce.
- No cześć, kupiłeś coś dobrego? - zaciekawił się bliźniak.
- Już byś chciał żebym kupował coś dobrego... - przewrócił oczami. - Ciągle siedzisz w moim mieszkaniu, a ja się dziwię dlaczego tak nagle i szybko pustoszeją szafki - pokręcił głową i nasypał karmy do plastikowej miski, leżącej przy wyjściu na niewielki taras. Po chwili przy niej pojawiła się suczka buldoga, którą Bartra pogłaskał po głowie, po czym usiadł obok Erica.
- Mniejsza z tym, kiedy Tello z Roberto przyjdą? - zainteresował się chłopak, zaraz po tym usłyszeli krótkie pukanie. Nikt nie czekał na odpowiedź, Tello po prostu wpakował się do mieszkania swojego przyjaciela, a za nim wszedł ich o rok młodszy kolega.
- Co świętujemy? - zaśmiał się obrońca, widząc zapas, który ze sobą przynieśli.
- Mamy bardzo poważny powód! - wyszczerzył się Cristian.
- Oo, jaki?! - zerwał się Eric i spojrzał zaciekawiony na napastnika Barcelony.
- Ej, no wszystko po kolei - odparł zadowolony Cristian i wyjął butelki z piwem na blat.
- Ty coś wiesz? - Marc zapytał Sergiego.
- Ja? Ja nic nie wiem. Wyciągnął mnie tylko do sklepu - zaśmiał się pomocnik, wskazując na Tello. Minęła chwila, kiedy przesypali czipsy do dużej, plastikowej miski, rozsiedli się z piwem i ustawili sobie na stoliku do tego orzeszki i słone paluszki. Włączyli konsolę i oczywiście zaczęli grać w Fifę. Cristian z Sergim Arsenalem na Marca i Erica, którzy obrali sobie Chelsea. Przy każdym takim spotkaniu zmieniali sobie ligi, którymi grali. Dziś padło na angielską. Grali już chwilę, kiedy Marc przypomniał sobie o tym ważnym powodzie i spojrzał na przyjaciela, który siedział obok niego na kanapie.
- Ej, Cris. Co to za okazja, co?
- A no właśnie - zaśmiał się pod nosem i zastopował całą grę. Spojrzał na trójkę towarzyszy. - Lorena jest w ciąży. Właśnie się o tym dowiedzieliśmy, to dopiero początek.
- Stary, to świetnie! - Marc dorwał go pierwszy, mocno przytulając i klepiąc go po ramieniu. Po chwili się odsunął się, by oddać pole dwóm pozostałym kumplom, by pogratulowali napastnikowi. Rozumiał to, że Cristian się cieszy, że jego narzeczona jest w ciąży, że będą rodzicami. On też już był, ale dowiedział się o tym już trzy lata po!
- No będę ojcem - przeżywał napastnik.
- Ja już jestem - mruknął cicho Marc, a oczy jego brata i Tello zostały skierowane na obrońce, jedynie Sergi spuścił wzrok.
- Jak to, już jesteś? - Eric uniósł brew, patrząc dziwnie na swojego bliźniaka. - I ja nic nie wiem o tym?!
- Bo sam się niedawno dowiedział - westchnął Sergi i upił łyk swojego piwa.
- Siema - odezwał się obrońca i postawił siatki na wysepce.
- No cześć, kupiłeś coś dobrego? - zaciekawił się bliźniak.
- Już byś chciał żebym kupował coś dobrego... - przewrócił oczami. - Ciągle siedzisz w moim mieszkaniu, a ja się dziwię dlaczego tak nagle i szybko pustoszeją szafki - pokręcił głową i nasypał karmy do plastikowej miski, leżącej przy wyjściu na niewielki taras. Po chwili przy niej pojawiła się suczka buldoga, którą Bartra pogłaskał po głowie, po czym usiadł obok Erica.
- Mniejsza z tym, kiedy Tello z Roberto przyjdą? - zainteresował się chłopak, zaraz po tym usłyszeli krótkie pukanie. Nikt nie czekał na odpowiedź, Tello po prostu wpakował się do mieszkania swojego przyjaciela, a za nim wszedł ich o rok młodszy kolega.
- Co świętujemy? - zaśmiał się obrońca, widząc zapas, który ze sobą przynieśli.
- Mamy bardzo poważny powód! - wyszczerzył się Cristian.
- Oo, jaki?! - zerwał się Eric i spojrzał zaciekawiony na napastnika Barcelony.
- Ej, no wszystko po kolei - odparł zadowolony Cristian i wyjął butelki z piwem na blat.
- Ty coś wiesz? - Marc zapytał Sergiego.
- Ja? Ja nic nie wiem. Wyciągnął mnie tylko do sklepu - zaśmiał się pomocnik, wskazując na Tello. Minęła chwila, kiedy przesypali czipsy do dużej, plastikowej miski, rozsiedli się z piwem i ustawili sobie na stoliku do tego orzeszki i słone paluszki. Włączyli konsolę i oczywiście zaczęli grać w Fifę. Cristian z Sergim Arsenalem na Marca i Erica, którzy obrali sobie Chelsea. Przy każdym takim spotkaniu zmieniali sobie ligi, którymi grali. Dziś padło na angielską. Grali już chwilę, kiedy Marc przypomniał sobie o tym ważnym powodzie i spojrzał na przyjaciela, który siedział obok niego na kanapie.
- Ej, Cris. Co to za okazja, co?
- A no właśnie - zaśmiał się pod nosem i zastopował całą grę. Spojrzał na trójkę towarzyszy. - Lorena jest w ciąży. Właśnie się o tym dowiedzieliśmy, to dopiero początek.
- Stary, to świetnie! - Marc dorwał go pierwszy, mocno przytulając i klepiąc go po ramieniu. Po chwili się odsunął się, by oddać pole dwóm pozostałym kumplom, by pogratulowali napastnikowi. Rozumiał to, że Cristian się cieszy, że jego narzeczona jest w ciąży, że będą rodzicami. On też już był, ale dowiedział się o tym już trzy lata po!
- No będę ojcem - przeżywał napastnik.
- Ja już jestem - mruknął cicho Marc, a oczy jego brata i Tello zostały skierowane na obrońce, jedynie Sergi spuścił wzrok.
- Jak to, już jesteś? - Eric uniósł brew, patrząc dziwnie na swojego bliźniaka. - I ja nic nie wiem o tym?!
- Bo sam się niedawno dowiedział - westchnął Sergi i upił łyk swojego piwa.
- Marc, jak to? - drążył
napastnik.
- Pamiętacie Alison? -
zapytał obrońca, a wtedy Cris skinął głową, a drugi zrobił
zamyśloną minę.
- Tą od tego barmana,
tak? - wypalił Eric.
- Ej, Bartra, uważaj
sobie! - Sergi zmierzył go wzrokiem. - "Ta od barmana" to
moja kuzynka!
- Serio? - zdziwił się.
- I wiedziałeś o wszystkim? - ciągnął.
- Uspokójcie się! -
krzyknął Marc. - Ali to kuzynka Roberto, który wiedział o
wszystkim, ale ją krył. Spotkaliśmy ją na campusie i ja
dowiedziałem się, że mam już trzyletniego syna. Ma na imię
Bruno, ale ona nie chce żebym go poznał - skończył przyciszonym
głosem, a Cristian i Eric nadal patrzyli na niego z
niedowierzaniem.
Minęło kilka dni odkąd
wróciła z campusu, gdzie spotkała Marca. Rozmawiała z rodzicami i
bratem na temat tego, że Bartra wie o Bruno. Matka była przeciwna
temu, żeby młody piłkarz poznał się z chłopcem, ojciec wręcz
przeciwnie, bo stwierdził, że mały powinien poznać się z nim, a
Isaac był neutralny... Powiedział, że zaakceptuje każdą decyzję
swojej młodszej siostry. I jak miała coś zadecydować? Miała
mętlik w głowie... Z jednej strony obiecała sobie, że Bartra nie
dowie się o małym, a z drugiej... Coraz częściej myślała o tym
co będzie jeżeli syn zapyta ją o swojego ojca... Co mu odpowie?
Jego koledzy z placu zabaw i żłobka mieli ojców, on miał tylko
zawsze dziadka i wujków, Isaaca i Sergiego.
Ostatnio zauważyła coś
dziwnego. Bruno chodził w dzień zmęczony i wcześnie zasypiał, do
tego był coraz bledszy i nie miał apetytu. Jednego popołudnia, gdy
Ali była z nim sama w domu, chłopiec dostał wysokiej gorączki.
Jej rodzice byli w innym mieście u rodziny, a brat pożyczył jej
samochód do pracy, bo jego stał od dwóch dni u mechanika.
Spanikowała, martwiła się, że coś poważnego dzieje się z
malcem. Już miała dzwonić po karetkę, kiedy usłyszała dzwonek
do drzwi. Zbiegła szybko na dół i je otwarła. W progu zastała
uśmiechniętego Roberto.
- Dzięki Bogu! -
westchnęła. - Jesteś samochodem, prawda? - zapytała szybko, a ten
skinął głową. Zaczęła mu wszystko tłumaczyć, a ten bez
gadania zgodził się jechać na pogotowie z Bruno. Alison zabrała
wszystkie potrzebne rzeczy i przebrała synka. Wsiedli do samochodu i
odjechali.
Była załamana, gdy z pogotowia
odesłali ich do szpitala z jakimiś wynikami badań Bruno, które
przestudiowała po drodze z góry na dół, ale i tak nic z tego nie
wiedziała. Nie powiedzieli jej nic, prócz tego, że mają się
zgłosić z tymi wynikami do szpitala. Tam od razu zajęli się
chłopcem. Kolejne badania, a czekając na ich wyniki, lekarz
powiedział, że chłopiec i tak zostanie na razie na obserwacji w
szpitalu i by pojechać do domu po jego rzeczy. Wtedy pojawił się
tam Isaac, przyjechał prosto po pracy.
- Nie możesz teraz
prowadzić, bo jeszcze stanie się kolejne nieszczęście - zauważył
Isaac i oparł dłonie na oparciu łóżka przy samym oknie, na
którym leżał spokojnie Bruno.
- Po prostu zostańcie tu
z nim, a ja pojadę po rzeczy do domu - westchnęła dziewczyna.
- Nie ma mowy. Isaac ma
rację - Sergi spojrzał na kuzynkę. - Jeden z nas zostanie, a drugi
pojedzie z tobą.
- To ja zostanę, a wy
jedźcie - Marquez skinął głową. Zgodziła się. Ucałowała
synka w główkę i pogłaskała po policzku.
- Mamusia za niedługo
wróci - szepnęła i wyszła razem z Sergim. W ciszy dotarli na
parking i wsiedli do samochodu. Dopiero w połowie drogi, pierwszy
odezwał się piłkarz.
- Chciałem do was wpaść
i porozmawiać z tobą o pewnej sprawie, ale zrezygnowałem, gdy
okazało się, że Bruno jest chory i nie masz teraz głowy, ale
jednak, jeżeli zostaje w szpitalu to chyba Marc powinien o tym
wiedzieć... - spojrzał na nią kątem oka.
- Sergi, nie - pokręciła
głową. - Ja już postanowiłam. To był przypadek, że wtedy na
campusie on się dowiedział o Bruno!
- Tylko, że odkąd on o
tym wie, o niczym innym nie myśli - przewrócił oczami.
- Nie obchodzi mnie on
teraz! To, że mały jest w szpitalu to nie znaczy, że mam zaraz
lecieć do Bartry i mu wszytko mówić! - krzyczała. - A poza tym,
to na pewno jakiś niegroźny wirus i zaraz go wypiszą i będzie po
sprawie. Koniec tematu, dobrze Sergi? - spojrzała pytająco.
- Dobrze - mruknął
chłopak i zmienił bieg. Jego kuzynka była zawsze uparta, ale miała
to po swojej mamie i z resztą po swojej chrzestnej też, czyli matce
Roberto. Wiedział, że trzeba było w pewnym momencie odpuścić, bo
to nie prowadziło donikąd.
Z powrotem w szpitalu byli już
pół godziny później. Na korytarzu panowała cisza, bo było już
późno. Przeszła z kuzynem w ciszy i weszli do sali, gdzie miał
być Bruno i Isaac. Przywitali się z panią i jej czteroletnim
synkiem, którzy zajmowali drugie łóżko na sali i podeszli do
końca sali. Bruno spał, a Isaac siedział na krześle, grając w
chińczyka z systemem swojej komórki.
- Był już lekarz? -
szepnęła szatynka, a jej brat schował telefon i pokręcił głową.
Wtedy jak na zawołanie do sali wszedł mężczyzna w białym kitlu,
który przyjmował tu Bruno.
- Mogę panią na chwilę
prosić? - spojrzał na Alison, a ta zostawiła swoją torebkę i
wyszła na korytarz za lekarzem.
- Tak? Co z moim synem? -
zapytała, gdy stanęli niedaleko dyżurki pielęgniarek. - Kiedy
będę mogła zabrać Bruno do domu? - zapytała nerwowo.
- Pani Marquez, nie
mam dobrych wieści - pokręcił głową. - Chłopiec będzie musiał
na trochę zostać u nas.
- Ale panie doktorze, co
mu jest? - spojrzała na niego błagalnie. Przecież jej syn nie mógł
być chory na nic poważnego, prawda? Nie mógł...
***
Dawno tu nic nie było, ale w końcu dodaję! :)
Marc przyznał się koledze i bratu, że ma syna, a w Reus... No właśnie! Co się dzieje w Reus?
Wspomnienia z obozu:
Zabije cie! Musisz w takich momentach konczyc?! Co jest malemu, no!
OdpowiedzUsuńI Bartra niech przyjezdza!
Inszaaaa
Fajnie nie? Cristian bedzie miał córeczkę! ugh co ta Ali odwala? Przecież Marc musi wiedziec o tym ze Brunito jest chory! Czekam na nn! - Cule96
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa, co jest małemu Bruno
pozdrawiam,
Domczi Guru i Mentor :)
Eric ♥ Już kocham tego kretyna *.* Nienawidzę jak rozdział kończy się w takich momentach ! Bartra ma tam przyjechać i pomóc. A Alison uparciuch jeden niech w końcu dopuści chłopaka do własnego syna ! A właśnie Tello be a dad *.* sami młodzi tatuśkowie, ja się już o Sergiego boję, żeby gdzieś nie zbladzil xd
OdpowiedzUsuńNataleczkaaa ♥
:)
OdpowiedzUsuńNo świetnie! Bruno jest chory?! Niemożliwe.... Bartra musi o tym wiedzieć xd Czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńWidać, że Marc na serio przejął się Bruno. Nic dziwnego! To jego syn, z którym nie może mieć kontaktu. Teraz to dopiero akcja się rozkręciła. Biedny chłopiec! Mam nadzieję, że nie będzie to bardzo poważna choroba. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńA matko... Co się dzieje z Małym? Mam nadzieję, że to nic poważnego...
OdpowiedzUsuńAle jak to? Nie może być chory i to nie ciężko chory,a coś mi się wydaje,że kominujesz coś złego. :c Nie wolno! A Bartra niech się dowie o zdrowiu syna i przybędzie do szpitala! <3
OdpowiedzUsuńBiedny Bruno :( Od razu miałam przeczucia, że jest chory na coś poważnego, więc następnym razem po prostu nic już nie będę myśleć! Czekam na nowość :)
OdpowiedzUsuń