niedziela, 8 grudnia 2013

cuatro: dime que te pasó

    Mieli się dziś spotkać w małym gronie, bo akurat każdy z nich zjechał do Barcelony po swoich wakacjach. Męskie spotkanie - on, jego bliźniak, Sergi, i Cristian. Właśnie wrócił ze sklepu, bo musiał uzupełnić puste miejsca w lodówce i szafkach, a w mieszkaniu, rozłożony na kanapie już leżał sobie jego brat, który miał swoje klucze do mieszkania Marca. Bawił się pilotem, przerzucając kanały telewizyjne.
   - Siema - odezwał się obrońca i postawił siatki na wysepce.
   - No cześć, kupiłeś coś dobrego? - zaciekawił się bliźniak.
   - Już byś chciał żebym kupował coś dobrego... - przewrócił oczami. - Ciągle siedzisz w moim mieszkaniu, a ja się dziwię dlaczego tak nagle i szybko pustoszeją szafki - pokręcił głową i nasypał karmy do plastikowej miski, leżącej przy wyjściu na niewielki taras. Po chwili przy niej pojawiła się suczka buldoga, którą Bartra pogłaskał po głowie, po czym usiadł obok Erica.
   - Mniejsza z tym, kiedy Tello z Roberto przyjdą? - zainteresował się chłopak, zaraz po tym usłyszeli krótkie pukanie. Nikt nie czekał na odpowiedź, Tello po prostu wpakował się do mieszkania swojego przyjaciela, a za nim wszedł ich o rok młodszy kolega.
   - Co świętujemy? - zaśmiał się obrońca, widząc zapas, który ze sobą przynieśli.
   - Mamy bardzo poważny powód! - wyszczerzył się Cristian.
   - Oo, jaki?! - zerwał się Eric i spojrzał zaciekawiony na napastnika Barcelony.
   - Ej, no wszystko po kolei - odparł zadowolony Cristian i wyjął butelki z piwem na blat.
   - Ty coś wiesz? - Marc zapytał Sergiego.
   - Ja? Ja nic nie wiem. Wyciągnął mnie tylko do sklepu - zaśmiał się pomocnik, wskazując na Tello. Minęła chwila, kiedy przesypali czipsy do dużej, plastikowej miski, rozsiedli się z piwem i ustawili sobie na stoliku do tego orzeszki i słone paluszki. Włączyli konsolę i oczywiście zaczęli grać w Fifę. Cristian z Sergim Arsenalem na Marca i Erica, którzy obrali sobie Chelsea. Przy każdym takim spotkaniu zmieniali sobie ligi, którymi grali. Dziś padło na angielską. Grali już chwilę, kiedy Marc przypomniał sobie o tym ważnym powodzie i spojrzał na przyjaciela, który siedział obok niego na kanapie.
   - Ej, Cris. Co to za okazja, co?
   - A no właśnie - zaśmiał się pod nosem i zastopował całą grę. Spojrzał na trójkę towarzyszy. - Lorena jest w ciąży. Właśnie się o tym dowiedzieliśmy, to dopiero początek.
   - Stary, to świetnie! - Marc dorwał go pierwszy, mocno przytulając i klepiąc go po ramieniu. Po chwili się odsunął się, by oddać pole dwóm pozostałym kumplom, by pogratulowali napastnikowi. Rozumiał to, że Cristian się cieszy, że jego narzeczona jest w ciąży, że będą rodzicami. On też już był, ale dowiedział się o tym już trzy lata po!
   - No będę ojcem - przeżywał napastnik.
   - Ja już jestem - mruknął cicho Marc, a oczy jego brata i Tello zostały skierowane na obrońce, jedynie Sergi spuścił wzrok.
   - Jak to, już jesteś? - Eric uniósł brew, patrząc dziwnie na swojego bliźniaka. - I ja nic nie wiem o tym?!
   - Bo sam się niedawno dowiedział - westchnął Sergi i upił łyk swojego piwa. 
   - Marc, jak to? - drążył napastnik. 
   - Pamiętacie Alison? - zapytał obrońca, a wtedy Cris skinął głową, a drugi zrobił zamyśloną minę. 
   - Tą od tego barmana, tak? - wypalił Eric. 
   - Ej, Bartra, uważaj sobie! - Sergi zmierzył go wzrokiem. - "Ta od barmana" to moja kuzynka! 
   - Serio? - zdziwił się. - I wiedziałeś o wszystkim? - ciągnął. 
   - Uspokójcie się! - krzyknął Marc. - Ali to kuzynka Roberto, który wiedział o wszystkim, ale ją krył. Spotkaliśmy ją na campusie i ja dowiedziałem się, że mam już trzyletniego syna. Ma na imię Bruno, ale ona nie chce żebym go poznał - skończył przyciszonym głosem, a Cristian i Eric nadal patrzyli na niego z niedowierzaniem. 

  Minęło kilka dni odkąd wróciła z campusu, gdzie spotkała Marca. Rozmawiała z rodzicami i bratem na temat tego, że Bartra wie o Bruno. Matka była przeciwna temu, żeby młody piłkarz poznał się z chłopcem, ojciec wręcz przeciwnie, bo stwierdził, że mały powinien poznać się z nim, a Isaac był neutralny... Powiedział, że zaakceptuje każdą decyzję swojej młodszej siostry. I jak miała coś zadecydować? Miała mętlik w głowie... Z jednej strony obiecała sobie, że Bartra nie dowie się o małym, a z drugiej... Coraz częściej myślała o tym co będzie jeżeli syn zapyta ją o swojego ojca... Co mu odpowie? Jego koledzy z placu zabaw i żłobka mieli ojców, on miał tylko zawsze dziadka i wujków, Isaaca i Sergiego.
  Ostatnio zauważyła coś dziwnego. Bruno chodził w dzień zmęczony i wcześnie zasypiał, do tego był coraz bledszy i nie miał apetytu. Jednego popołudnia, gdy Ali była z nim sama w domu, chłopiec dostał wysokiej gorączki. Jej rodzice byli w innym mieście u rodziny, a brat pożyczył jej samochód do pracy, bo jego stał od dwóch dni u mechanika. Spanikowała, martwiła się, że coś poważnego dzieje się z malcem. Już miała dzwonić po karetkę, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Zbiegła szybko na dół i je otwarła. W progu zastała uśmiechniętego Roberto.
   - Dzięki Bogu! - westchnęła. - Jesteś samochodem, prawda? - zapytała szybko, a ten skinął głową. Zaczęła mu wszystko tłumaczyć, a ten bez gadania zgodził się jechać na pogotowie z Bruno. Alison zabrała wszystkie potrzebne rzeczy i przebrała synka. Wsiedli do samochodu i odjechali. 

  Była załamana, gdy z pogotowia odesłali ich do szpitala z jakimiś wynikami badań Bruno, które przestudiowała po drodze z góry na dół, ale i tak nic z tego nie wiedziała. Nie powiedzieli jej nic, prócz tego, że mają się zgłosić z tymi wynikami do szpitala. Tam od razu zajęli się chłopcem. Kolejne badania, a czekając na ich wyniki, lekarz powiedział, że chłopiec i tak zostanie na razie na obserwacji w szpitalu i by pojechać do domu po jego rzeczy. Wtedy pojawił się tam Isaac, przyjechał prosto po pracy. 
   - Nie możesz teraz prowadzić, bo jeszcze stanie się kolejne nieszczęście - zauważył Isaac i oparł dłonie na oparciu łóżka przy samym oknie, na którym leżał spokojnie Bruno. 
   - Po prostu zostańcie tu z nim, a ja pojadę po rzeczy do domu - westchnęła dziewczyna. 
   - Nie ma mowy. Isaac ma rację - Sergi spojrzał na kuzynkę. - Jeden z nas zostanie, a drugi pojedzie z tobą. 
   - To ja zostanę, a wy jedźcie - Marquez skinął głową. Zgodziła się. Ucałowała synka w główkę i pogłaskała po policzku. 
   - Mamusia za niedługo wróci - szepnęła i wyszła razem z Sergim. W ciszy dotarli na parking i wsiedli do samochodu. Dopiero w połowie drogi, pierwszy odezwał się piłkarz. 
   - Chciałem do was wpaść i porozmawiać z tobą o pewnej sprawie, ale zrezygnowałem, gdy okazało się, że Bruno jest chory i nie masz teraz głowy, ale jednak, jeżeli zostaje w szpitalu to chyba Marc powinien o tym wiedzieć... - spojrzał na nią kątem oka.
   - Sergi, nie - pokręciła głową. - Ja już postanowiłam. To był przypadek, że wtedy na campusie on się dowiedział o Bruno!
   - Tylko, że odkąd on o tym wie, o niczym innym nie myśli - przewrócił oczami. 
   - Nie obchodzi mnie on teraz! To, że mały jest w szpitalu to nie znaczy, że mam zaraz lecieć do Bartry i mu wszytko mówić! - krzyczała. - A poza tym, to na pewno jakiś niegroźny wirus i zaraz go wypiszą i będzie po sprawie. Koniec tematu, dobrze Sergi? - spojrzała pytająco. 
   - Dobrze - mruknął chłopak i zmienił bieg. Jego kuzynka była zawsze uparta, ale miała to po swojej mamie i z resztą po swojej chrzestnej też, czyli matce Roberto. Wiedział, że trzeba było w pewnym momencie odpuścić, bo to nie prowadziło donikąd.
  Z powrotem w szpitalu byli już pół godziny później. Na korytarzu panowała cisza, bo było już późno. Przeszła z kuzynem w ciszy i weszli do sali, gdzie miał być Bruno i Isaac. Przywitali się z panią i jej  czteroletnim synkiem, którzy zajmowali drugie łóżko na sali i podeszli do końca sali. Bruno spał, a Isaac siedział na krześle, grając w chińczyka z systemem swojej komórki. 
   - Był już lekarz? - szepnęła szatynka, a jej brat schował telefon i pokręcił głową. Wtedy jak na zawołanie do sali wszedł mężczyzna w białym kitlu, który przyjmował tu Bruno. 
   - Mogę panią na chwilę prosić? - spojrzał na Alison, a ta zostawiła swoją torebkę i wyszła na korytarz za lekarzem.
   - Tak? Co z moim synem? - zapytała, gdy stanęli niedaleko dyżurki pielęgniarek. - Kiedy będę mogła zabrać Bruno do domu? - zapytała nerwowo.
   -  Pani Marquez, nie mam dobrych wieści - pokręcił głową. - Chłopiec będzie musiał na trochę zostać u nas. 
   - Ale panie doktorze, co mu jest? - spojrzała na niego błagalnie. Przecież jej syn nie mógł być chory na nic poważnego, prawda? Nie mógł...

***
Dawno tu nic nie było, ale w końcu dodaję! :)
Marc przyznał się koledze i bratu, że ma syna, a w Reus... No właśnie! Co się dzieje w Reus? 
Wspomnienia z obozu:



10 komentarzy:

  1. Zabije cie! Musisz w takich momentach konczyc?! Co jest malemu, no!
    I Bartra niech przyjezdza!
    Inszaaaa

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie nie? Cristian bedzie miał córeczkę! ugh co ta Ali odwala? Przecież Marc musi wiedziec o tym ze Brunito jest chory! Czekam na nn! - Cule96

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :)
    Bardzo jestem ciekawa, co jest małemu Bruno
    pozdrawiam,
    Domczi Guru i Mentor :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Eric ♥ Już kocham tego kretyna *.* Nienawidzę jak rozdział kończy się w takich momentach ! Bartra ma tam przyjechać i pomóc. A Alison uparciuch jeden niech w końcu dopuści chłopaka do własnego syna ! A właśnie Tello be a dad *.* sami młodzi tatuśkowie, ja się już o Sergiego boję, żeby gdzieś nie zbladzil xd
    Nataleczkaaa ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. No świetnie! Bruno jest chory?! Niemożliwe.... Bartra musi o tym wiedzieć xd Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Widać, że Marc na serio przejął się Bruno. Nic dziwnego! To jego syn, z którym nie może mieć kontaktu. Teraz to dopiero akcja się rozkręciła. Biedny chłopiec! Mam nadzieję, że nie będzie to bardzo poważna choroba. Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  7. A matko... Co się dzieje z Małym? Mam nadzieję, że to nic poważnego...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale jak to? Nie może być chory i to nie ciężko chory,a coś mi się wydaje,że kominujesz coś złego. :c Nie wolno! A Bartra niech się dowie o zdrowiu syna i przybędzie do szpitala! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Biedny Bruno :( Od razu miałam przeczucia, że jest chory na coś poważnego, więc następnym razem po prostu nic już nie będę myśleć! Czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń