niedziela, 13 lipca 2014

diecinueve: estoy enamorado

  Wyszedł spod prysznica i założył bokserki. Wyszedł z łazienki, wkraczając do hotelowego pokoju, który dzielił z przyjacielem z drużyny. Nie było go tam, więc pewnie od rana już się szwenda po sąsiednich pokojach kolegów. Wygrzebał z torby czyste skarpety, spodnie dresowe z herbem klubu i niebieską koszulkę polo, również z herbem. Ubrał się i usiadł na łóżku, włączył swój tablet i odczekał chwilę by wszystkie powiadomienia spokojnie mogły poprzychodzić. Masa wiadomości na Twitterze od fanów, masa informacji o nowych polubieniach zdjęć na Instagramie, jakieś inne głupotki, a nawet jakiś mail na poczcie. Wszedł w skrzynkę i otworzył wiadomość. Gdy zobaczył nazwę maila nadawcy - załamał się. Już myślał, że jego była-niedoszła dziewczyna z wakacji, Samira dała mu spokój, ale nagle sobie o nim przypomniała i przesyła jakieś wiadomości! W temacie wiadomości napisała: Interesujące zdjęcia. W treści maila napisała tylko, żeby zajrzeć do załączników i by uważnie przyjrzał się swojemu bratu gdy już wróci. Tak też i zrobił. Kliknął na załączniki, którymi były trzy zdjęcia. Gdy je zobaczył, od razu zmarszczył czoło, spojrzał na nie jeszcze raz i poczuł jak coś zaczyna go boleć od środka. Starał się zachować spokój, ale zaczynał się robić wściekły.
   - Ogarnij, że w nocy kretyni poszli do Pedro i ogolili mu jedną nogę - zawołał Cristian, wchodząc do ich pokoju. - Jordi opowiadał jak to się skapnął, że jedną nogę ma taką, a drugą taką. Padłbyś tam ze śmiechu - rzucił się na łóżko, tuż obok przyjaciela. - Ej, co ty masz taką minę jakbyś miał zaraz wybuchnąć? - zdziwił się napastnik.
   - Dostałem maila od Samiry - warknął.
   - Co? - wybuchnął śmiechem. - Myślałem, że się pogodziła z tym, że ta przygoda się skończyła? Wciska ci kit, że w ciąży jest?
   - Przestań... - pokręcił głową. - Wtedy by naprawdę się ośmieszyła, bo nic nie było! Wysłała mi zdjęcia. Spójrz - powiedział i podał mu tablet. - Tylko nie wiem co ona chcę osiągnąć tym, że mi to wysłała - dodał. Wszystkie zdjęcia do najwyraźniejszych nie należały, ale dało się rozpoznać kto na nich był. Musiały być robione z dużej odległości i chyba z jakiegoś ukrycia. Pierwsze przedstawiało trójkę ludzi siedzących na ławce w parku. Po środku siedziała dziewczyna i całowała w policzek tego, którego miała po swojej prawej stronie. Czyli Alison dawała buziaka Ericowi. Dwa następne przedstawiały jak już szli alejką, obejmując się nawzajem.
   - I co w związku z tym? - zapytał Cristian i oddał mu urządzenie.
   - I sęk w tym, że właśnie nie wiem - odparł już z podniesionym tonem. - A jak oni... - już miał mówić dalej, kiedy Tello po prostu wybuchnął śmiechem.
   - Marc, ogarnij się z tą zazdrością, co? Bo od razu cię oboje zdradzają? Śmieszny jesteś.
   - Ale popatrz na te zdjęcia!
   - Twoja Samirka ci je podesłała, bo pewnie rozpaczliwie szuka powodu by znów omotać cię wokół paluszka - młodszy pokręcił głową. - Alison i Eric? To przecież nie ta bajka!
   - Ale ona go tu całuje, a dalej idą razem, a on ją obejmuje! - mówił tonem małego dzieciaka, który ma wyrzuty o wszystko.
   - Ty głupi jesteś, wiesz? Bo ty pewnie nigdy nie dostałeś całusa w policzek od Loreny ani jej nie obejmowałeś... Musiałbym być już dawno o was zazdrosny! Stary, oni się przyjaźnią!
   - No w sumie... - Marc kiwnął głową. - Chyba masz rację, bo jak w nocy rozmawiałem z Ali to mówiła, że byli w parku z Isaaciem, Ericiem i małym, że spotkali przy okazji Sandrę.
   - Widzisz! Eric nawet by ci czegoś takiego nie wywinął, bo wie, że zależy ci na Alison. Więc radzę ci od razu to usunąć, zapomnieć o sprawie i iść ze mną na śniadanie, bo jestem piekielnie głodny - powiedział i poklepał przyjaciela po plecach. Przypilnował jeszcze Bartrę by faktycznie usunął tego maila i razem zeszli na śniadanie. Tello miał nadzieję, że kryzys zażegnany!

  Gdy Marc wrócił z turne, w mieszkaniu zapanowała idealna atmosfera. Od momentu przekroczenia progu przez Bartrę, jego mały synek nie odstępował go na krok. Kazał mu usiąść w salonie i zaczekać na niego, co piłkarz wykorzystał na moment by przywitać się z Alison. Mocno ją przytulił i wpił się w jej usta.
   - Tato, miałeś na mnie czekać! - usłyszał po chwili głos malca. Chłopak się zaśmiał i ucałował policzek Ali. Wrócił na wyznaczone przez syna miejsce i spokojnie oglądał obrazki, które Bruno namalował dla niego, gdy ten był daleko. Później opowiedział mu z wszystkimi szczegółami wycieczkę z wujkami i gokarty oraz to co działo się codziennie. Buzia malca zamknęła się dopiero kiedy zasnął, po tym jak Marc opowiedział mu ciekawe historie ze zgrupowania. Bartra ucałował synka w główkę i wyszedł z pokoju. Usiadł obok swojej dziewczyny, która siedziała w salonie przed telewizorem i objął ją ramieniem.
   - W końcu dał ci spokój? - zaśmiała się cicho.
   - Bo zasnął - uśmiechnął się. - Ale muszę przyznać, że zaczęło mi tego brakować - zamyślił się.
   - Nie dziwie ci się - zachichotała. - Czasem gdy ktoś chciał mnie odciążyć i się nim zająć bym mogła odpocząć, już wtedy jakoś było mi dziwnie. To już chyba koduje się w genach rodziców, nie? - wtuliła się w niego.
   - Oficjalnie długo nim nie jestem, ale tak, masz rację - powiedział z dumą w głosie.
   - Dobrze, że już jesteś - zamruczała. - Działo się coś ciekawego?
   - Ciekawego? U nas to norma. Tym razem ogolili jedną nogę Pedro gdy ten spał, a Alves z Neymarem złamali łóżko - śmiał się. - A tak właściwie... Naprawdę chcesz o tym teraz rozmawiać? - spojrzał na nią i odgarnął kosmyk włosów z jej czoła.
   - Miał pan może inne plany na ten wieczór? - poruszyła brwiami.
   - Oczywiście. W pierwszej kolejności wyłączę telewizor - powiedział, wziął pilot i to właśnie uczynił. - A teraz mam zamiar ponosić trochę ciężarów - powiedział pewnie, podniósł się i zabrał dziewczynę na ręce. - No, nie jest tak źle - stwierdził i ruszył z nią w kierunku ich sypialni.
   - Marc, jesteś idiotą - zaśmiała się szczerze, a on delikatnie położył ją na łóżku.
   - Wiele osób mi to mówiło, ale zdecydowanie uwielbiam gdy wypływa to od ciebie - wyszczerzył się i wpił się w jej usta.

 Następnego wieczora wszyscy postanowili się spotkać w mieszkaniu Marca. Był Cristian z Loreną, Sergi, Lydia, przyjechał Isaac, który już od rana knuł razem z Marciem, który obiecał zadzwonić do Sandry, by przyszła, bo pewien przemiły chłopak chciałby ją bliżej poznać.
Tabares od razu pomyślała, że chodzi o brata Alison, więc się zgodziła, a poza tym dawno nie widziała się z Loreną i chłopakami, bo w końcu jakby nie patrzeć - też się przyjaźnili.
  Siedzieli w dużym pokoju, zażarcie dyskutując imionach, ponieważ Tello z Lopez powiedzieli, że nawet jeszcze o tym nie myśleli. Ich przyjaciele od razu wyciągnęli pomocną dłoń, podając jak na tacy tysiące imion dla chłopców i dziewczynek.
   - Jeszcze dużo czasu do narodzin dziaka, a wy już się gorączkujecie - zaśmiał Sergi i wsiał ze swoja szklanką. Ruszył w stronę wysepki w kuchni, by nalać sobie więcej soku. - Dziewczynkę nazwijcie Barcelona, a chłopca Camp Nou - dodał roześmiany i upił łyk soku, siadając na barowym krześle.
   - Sergi, jesteś niemądry - Lydia pokręciła głową. - My tylko podajemy pomysły Lorenie i Cristianowi - powiedziała, a wtedy Bruno zeskoczył z kolan wujka Isaaca i podszedł do niej, zakładając ręce na biodra.
   - Dlaczego mówisz, że wujek jest niemądry? - zapytał tupiąc rytmicznie stopą o podłogę. - Przecież kiedyś mówiłaś mamie, że wujek Sergi jest fajny i... - zaciął się, a policzki Cortez od razu przybrały koloru purpury. - Mamo, jak to ciocia mówiła? - spojrzał na ciemnowłosą, siedzącą obok tamtej. Alison się cicho zaśmiała, bo przypomniała sobą tę sytuację, gdy specjalnie pewnego popołudnia zaczęła wypytywać przyjaciółkę o swojego kuzyna. Nie wiedziała tylko, że Bruno słyszał ich rozmowę ze swojego pokoju. Przywołała bliżej synka, po czym szepnęła mu to słówko na ucho. - I przystojny - dopowiedział malec, patrząc wyczekująco na ciotkę. Lydia już wtedy całkowicie zatopiła się w czerwieni, a Sergi siedział dalej przy wysepce lekko zaskoczony. Oboje spojrzeli na siebie niepewnie w tym samym momencie, ale od razu odwrócili wzrok. Sytuacja jak u nastolatków!
Reszta w tym momencie zaczęła się cicho śmiać, na co również zareagował najmniejszy. - No, ale przecież ciocia tak powiedziała! - powiedział z wyrzutem, patrząc na wszystkich. Stanął po środku ze skrzyżowanymi rękami z kwaśną miną.
   - No tak było - zachichotała Alison i zabrała go na ręce.
   - Więc może zmieńmy temat? - zaproponował Marc, patrząc kolejno na każdego i powstrzymując od śmiania się. 
   - Ja zmienię tak temat, że zabieram małego księcia do łóżka - powiedziała Alison i wstała razem z Burno.
   - Ale muszę już iść spać? - zapytał chłopiec ze smutkiem w głosie.
   - No tak, a co takiego jutro ci tata obiecał? - zmierzwiła mu włosy.
   - Że zabierze mnie do cyrku! - powiedział radośnie.
   - Więc musisz być wyspany - powiedział Marc i wstał, by ucałować w czoło Bruno. Alison zabrała chłopca do jego pokoju i ułożyła do snu. Tamci zostali w salonie, przeskakując na temat jakiegoś napadu, o którym ostatnio trąbiły gazety i telewizja. Lydia z Sergim posyłali sobie krótkie spojrzenia, ale nadal żadne z nich nie wiedziało co zrobić z tym fantem, który podrzucił im Bruno.
  Było już późno, a jako pierwsza do wyjścia zmobilizowała się Lydia. Alison odprowadziła ją do drzwi, a gdy ta tylko wyszła, wróciła szybko do salonu.
   - A ty na co czekasz? - zawołała od razu do Roberto, który jakby nigdy nic siedział rozłożony na fotelu.
   - Ale co? - zdziwił się.
   - Może byś tak za nią poszedł? - mruknął Isaac. - No sorry, stary... Jesteście gorsi niż małe dzieci. Wiesz, że jej się podobasz, my wiemy że ona ci się podoba, więc... - pokazał rękami żeby tamten kierował się do drzwi. Ten popatrzył się jeszcze na wszystkich obecnych, po czym zerwał się z miejsca, w locie ucałował w policzek Alison, która stała przy kanapie i rzucił krótkie "pa". 
   - I o to chodziło od początku - zaśmiała się Lorena.
   - Dokładnie. Możecie mi potem dać znać jak im poszło, bo już się też będę zbierać - oznajmiła Sandra i wstała. Ucałowała policzki dziewczyn, a panom podała dłoń na pożegnanie.
   - To może ja też będę już leciał. Kawałek drogi przede mną - powiedział Marquez. - Sandra, jeżeli chcesz, mogę cię podwieźć.
   - Chętnie, byłoby miło - uśmiechnęła się dziewczyna. Jeszcze raz się pożegnali i wyszli z mieszkania. Alison usiadła obok Marca i przytuliła się do jego ramienia. W podobnej pozycji siedzieli Cristian i Lorena.
   - Rozumiem, że kroją się tu nam dwie nowe parki? - zaśmiał się napastnik.
   - Przeczuwam, że tak - odpowiedziała zadowolona Alison.

***
Dla wtajemniczonych, odzyskałam swój laptop - juuupi! 
A tak poza tym... ARGENTYNA, ARGENTYNA! 
Status: w trakcie oglądania meczu! 
Taki miły widoczek ^^

4 komentarze:

  1. Laptop wrócił? No wreszcie :D
    Dojczlandy wygrały! I to lepiej nawet.
    Czemu Marc był zazdrosny? To jest nienormalne! I że niby Ali z Ericiem? Nie, dzięki.
    Lydia z Sergim, Sandra z Isaaciem... dwie nowe pary!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. jooo ta Samira jest taka glupia fuj :/// dobrze że Marc ogarnął swoją zazdrość

    OdpowiedzUsuń
  3. Co ten Sergi?:D
    A Alison ma być z panem Marc Bartra :<
    Dawno mnie tu nie było ,jakoś muszę nadrobić to wszystko :<
    Ale mam usprawiedliwienie : wyprowadzam się w cholerę daleko ,załamanie przechodzę :<
    Pozdrawiam ! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. ha ha ha, hahahahahahaa! Moje Deutschlandy wygrały! <333333333333333333
    Rozdział faaaaajny, choć początek bardzo niepokojący! Te zdjęcia, pfffffffffffff.
    Dobrze, że Tello wkroczył do akcji :*
    Czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń