niedziela, 20 lipca 2014

veinte: ya no queda amor

   Właśnie wychodzili z windy, słuchając jak ich synek z przejęciem opowiada co mu się najbardziej podobało na występie w cyrku, kiedy zauważyli Erica, który siedział na pierwszym schodku obok wejścia do ich mieszkania.
   - Wujek - zawołał radośnie Bruno, przerywając opowieść. - Byłem w cyrku i widziałem klauna, żyrafę i słonia!
   - Świetnie - zaśmiał się chłopak.
   - Od kiedy ty siedzisz pod mieszkaniem i czekasz, a nie ładujesz się do środka? - zaśmiał się Marc, trzymając na rękach syna. Alison wtedy znalazła klucz w torebce i zaczęła otwierać drzwi.
   - Odkąd zapominam wziąć kluczy z domu - odpowiedział drugi, wstając. - A poza tym, teraz sam już nie mieszkasz, więc tak nie wypada wpakowywać się do mieszkania - dodał, wchodząc do środka za tamtymi.
   - Przesadzasz, zawsze jesteś tutaj przecież mile widziany - uśmiechnęła się Alison i odłożyła swoją torbę na szafkę w korytarzu, po czym zdjęła buty.
   - Jest to bardzo miła wiadomość - powiedział zadowolony Eric i podszedł do drzemiącej Niny, zaczął ją głaskać, a Bruno od razu pojawił się tuż przy suczce i wujku.
 Zwykłe popołudnie, które wspólnie spędza mała rodzinka. Marc sprzedał bratu najświeższego newsa dotyczącego Sergiego oraz młodej sąsiadki. Najpierw opowiedział mu sytuację z wczorajszego wieczora, a później to co zobaczył rano... Wychodził z mieszkania z workiem pełnym śmieci, by wyrzucić go do zsypu, kiedy natchnął się na Roberto wychodzącego z mieszkania Lydii. Miał lekko zaskoczoną minę, wpadając na przyjaciela, ale czego się spodziewał? To był ten sam budynek, a nawet to samo piętro. Mruknął podobno ciche 'cześć, widzimy się na treningu' i czmychnął do windy. Marc wtedy wrócił roześmiany do mieszkania i wszystko opowiedział swojej dziewczynie.
   - Moja mina podobno była wtedy bezcenna - zachichotała Alison. - I jeszcze byłam zaspana i na początku nie wiedziałam o czym Marc do mnie mówi - pokiwała głową.
   - Nieźle - stwierdził Eric i usiadł na barowym krześle przy wyspie. Alison wtedy układała rzeczy na półkach w kuchni, Bruno bawił się z Niną, a Marc po prostu siedział na kanapie. - I tak najlepsza mina była Isaaca wtedy w parku gdy zobaczył Sandrę - dodał.
   - Po raz pierwszy widzę jak mój brat tak zachowuje się przy jakiejś dziewczynie - uśmiechnęła się szatynka.
   - Nazwijmy to miłością od pierwszego wejrzenia - dopowiedział chłopak. - A poza tym, jeżeli Lydii i Sergiemu coś wyszło, to im może też, jeżeli znów zabierzecie się za swatanie, co?
   - Nikt nie ma nic przeciwko, więc mogą być razem - zaśmiała się dziewczyna. Marc nadal siedział na kanapie i przysłuchiwał się swojej dziewczynie i bratu. Najgorsze było to, że w jego głowie zaczęły się tworzyć różne głupie rzeczy. Niczym w kreskówkach, na jednym jego ramieniu usiadł diabełek, a na drugim aniołek. "Kategorycznie są za blisko siebie, przecież coś musi ich łączyć" albo "Przecież się przyjaźnią, Cristian miał rację". Jak to w złych zwyczajach bywa, czerwony koleś wygrał swoimi argumentami. W piłkarzu aż się piekliło, ale nie chciał tego okazywać. Słuchał jak rozmawiają i śmieją się do siebie. Czasem może się odezwał, ale zostawił im pole do popisu.
  Gdy tylko Eric wyszedł, a Bruno razem z Niną zniknęli w pokoju, Marc wstał i ruszył do kuchni, by nalać sobie soku do szklanki. W tym czasie Alison robiła sobie herbatę.
   - Przepraszam - mruknął, biorąc szklankę, która była w szafce nad głową Ali. Przesunęła się odrobinę, uśmiechając do Bartry.
   - Co myślisz o tym całym swataniu mojego brata z twoją byłą? - zachichotała i oparła głowę o jego ramię.
   - Nie wiem, nie mam nic przeciwko - mruknął i wyjął dzbanek z sokiem jabłkowym.
   - Marc, stało się coś? - zmarszczyła brew. - Jesteś jakiś nieswój... Jak Eric przyszedł to już taki byłeś - spojrzała badawczo na obrońcę.
   - Nic się nie stało - warknął.
   - Przecież widzę - oparła się o blat.
   - Nieważne.
   - Marc, co się dzieje? - położyła dłoń na jego ramieniu.
   - Po prostu fajnie się patrzy jak tak dobrze bawisz się z Ericiem, nic więcej - wzruszył ramionami.
   - Nie rozumiem - skrzyżowała ręce na piersiach. - Dobrze się bawię z Ericiem? Jeszcze może powiedz, że cię z nim zdradzam? - rzuciła. Czuła, że tak właśnie tak pomyślał. Widziała, że był zły, a jak jeszcze wspomniał o swoim bracie to już w ogóle słyszała wyrzuty w jego głosie.
   - A nie? - zaśmiał się pod nosem, a ją ścięło z nóg. Naprawdę tak myślał!
   - Naprawdę, Marc? - szepnęła łamiącym się głosem. - Tylko tyle wystarcza ci by już powiedzieć, że cię zdradzam z twoim bliźniakiem? Jeszcze powiedz, że byłam z Ericiem od początku, byłam z tym barmanem, a Bruno to wcale nie jest twój syn tylko jednak któregoś z nich - warczała na niego. Byłą zła, wściekła i za razem smutna i przygnębiona. Marc już miał jej coś odpowiedzieć, kiedy Alison bez zawahania uderzyła go z otwartej dłoni w policzek.
   - Świetnie! - rzucił i szybkim krokiem udał się do korytarza. Gdy Marquez usłyszała trzask drzwi, nie wytrzymała, a łzy polecały same. Wybuchła płaczem, osuwając się na podłogę. Usiadła na płytkach, opierając się o szafki. Wtem usłyszała cichy tupot małych nóżek, biegnących od pokoju.
   - Mamo? - usłyszała głos synka. Od razu wytarła łzy, by tylko Bruno nie widział, że płacze. - Mamo! - stanął tuż obok. - Czemu płaczesz? - zrobił smutną minkę. Nie udało się. Mały się zorientował.
   - Nie, nie płaczę - uśmiechnęła się lekko do niego.
   - Płaczesz - mruknął. - I krzyczeliście z tatą - powiedział. - Nigdy nie krzyczeliście na siebie - spuścił główkę i przytulił się do matki.
   - Skarbie, nic się nie stało - szepnęła, przytulając go mocno do siebie. Tak, dla Bruno to był
pierwszy raz, gdy słyszał ich kłócących się. Pierwszy raz kłócili się cztery lata wcześniej, a ostatni w szpitalu. To był trzeci raz. Alison myślała, że faktycznie Marc się zmienił, że już będzie tylko lepiej... Okazało się inaczej. Ciągle zwykła rozmowa, przyjaźń z jego bratem była bardzo dla niego ważną podstawą do stwierdzenia zdrady. Czyli jej matka miała całkowitą rację co do Marca?

  Stanął przed drzwiami mieszkania swojego przyjaciela i zapukał. Gdy Cristian tylko otworzył drzwi, Marc bez słowa wpakował się do środka, wpadł do salonu, zabrał z barku Tello butelkę z alkoholem, niską szklankę i usiadł przy stoliku.
   - Cześć, miło cię widzieć, wchodź, rozgość się, mój barek jest twoim barkiem - powiedział ironicznie napastnik i usiadł naprzeciw niego. Marc nalał sporą ilość trunku i wypił ją prawie za jednym razem. - Huuu, stary... Co jest? - zmartwił się chłopak.
   - Pokłóciłem się z Alison - mruknął i zabrał się za nalewanie kolejnej szklanki.
   - O co?
   - O Erica - odpowiedział spokojnie i spojrzał na kumpla, który nie mógł uwierzyć w to co powiedział brunet.
   - Nie, błagam - jęknął. - Myślałem, że ci to wybiłem z głowy! 
   - A skąd mam wiedzieć co oni robili jak mnie nie było? - wybuchnął. - Ciągle przyłazi i szczerzy się do niej.
   - Z mojej strony powiem ci tylko tyle, że głupi jesteś - pokręcił głową. - Masz szczęście, że Loreny nie ma, bo dałaby ci za to popalić. Pojechała do rodziców i zostaje u nich na noc.
   - Więc przenocujesz mnie?
   - A mam wyjście? - wywrócił oczami. - Prześpij się z tym, może ci przejdzie do rana - wstał. - Inaczej znowu zostaniesz z niczym - dodał i ruszył do swojej sypialni, zostawiając Marca samego razem z butelką.
   Rano do śpiącego Cristiana dochodzi odgłos dzwonienia i głośnego pukania do wejściowych drzwi. Niechętnie się zwleka i kroczy przez mieszkanie do drzwi. Po drodze widzi Marca, który śpi na kanapie, a obok niego leży pusta butelka i druga do połowy pusta. Pokręcił głową i podszedł do drzwi. Przekręcił zamek i je otworzył.
   - Jest u ciebie? - zapytał stojący w progu Sergi.
   - Jest, śpi - mrukną przecierając oczy. Wpuścił Roberto do środka, który od razu zaczął budzić Bartrę i robić mu awanturę o Alison. Był u niej rano i zastał ja z opuchniętymi oczami. Z wielką męka wyciągnął z kuzynki to co się stało. Od razu pomyślał, że Marc musi być u Cristiana. Skacowany obrońca nadal utrzymywał się w swoim przekonaniu, czym wywołał jeszcze większą złość u pomocnika, który rzucił się na niego z pięściami. Cristian był w szoku, bo przecież Roberto z Bartrą zawsze byli najlepszymi kolegami. I fakt, gdyby nie on, zapewne obaj wyglądaliby na nieźle
poobijanych. Rozdzielił ich, skrzyczał jak matka krzyczy na bijących się synów i rozdzielił po kątach. W tym przypadku, usadził ich na dwóch różnych kanapach, na ich rogach najbardziej od siebie oddalonych.
   - My jedziemy na trening - Cris wskazał na Sergiego. - A ty tutaj sprzątasz, a Tacie powie się, że się czymś zatrułeś - zakomenderował Tello i wysłał młodszego przyjaciela do samochodu, a sam poszedł wziąć szybki prysznic i się ubrać. W sumie to sam miał ochotę zrobić to samo co zrobił Sergi... Porządnie zdzielić Marca by się popamiętał, jednak lepiej będzie jak się powstrzyma.

   Cristian i Sergi wrócili razem z treningu, a pod blokiem napastnika natchnęli się na Erica, którego z resztą sami tutaj ściągnęli. Musieli to wszystko jakoś wytłumaczyć!
   - No hej - przywitał się Bartra. - Myślałem, że się pali, że kazaliście mi być tutaj - zaśmiał się.
   - Palić się nie pali, ale blisko - westchnął Tello. - Chodźmy na górę - pociągnął za sobą dwójkę.
   - Ale tak właściwie to co się stało? - pytał Eric, gdy ci wchodzili do mieszkania. Najpierw to zdziwiło go to, że Marc już tam był i wyglądał jakby właśnie skończył przemierzać wszystkie góry świata.
   - Tak, jeszcze paru tutaj ściągnijcie to wszyscy będą mieć ze mnie widowisko - warknął Marc i wrócił na swoje miejsce w salonie. Eric spojrzał pytająco po Sergim i Crisie.
   - Twój kochany braciszek myśli, że sypiasz z jego kobietą - powiedział Tello, a Eric szeroko otworzył oczy.
   - Zawsze wiedziałem, że jesteś popierdolony, ale że aż tak?! - zwrócił się do brata.
   - Wal się - warknął piłkarz.
   - Chyba całkowicie ci już przepaliło wszystkie myślące komórki - mówił Eric. - Jesteśmy braćmi i nigdy nie zrobiłbym ci czegoś takiego! Posądziłeś ją o zdradę po raz drugi, to nie jest normalne!
   - Zostawmy ich może - powiedział Cristian i pociągnął za sobą Roberto do kuchni.
   - Jestem po prostu o nią chorobliwie zazdrosny, nie rozumiesz? - wrzasnął Marc.
   - Taką kobietę jak Alison powinieneś nosić na rękach, a nie oskarżać za każdym razem gdy ktoś się do niej uśmiechnie. Do jasnej cholery, sam mówiłeś jak ci na niej zależy, a teraz utwierdzasz się w fakcie, że nie zasługujesz na nią. Naprawdę mi jej teraz szkoda, a Bruno chyba jeszcze bardziej!
   - I ty byś pewnie z chęcią się nimi zajął? - prychnął Marc.
   - Alison to tylko moja przyjaciółka. To ty wymyślasz sobie jakieś głupie historyjki.
   - Bo zależy mi na niej jak na nikim innym, kocham ją i chcę by była ze mną! - podniósł się.
   - Tak i świetnie to pokazujesz braciszku - zakpił Eric. - Właśnie ją tracisz, bo jej nie ufasz i chyba mnie też. I to boli najbardziej - powiedział pewnie chłopak, a jego ból było widać w oczach. Nie spodziewał się tego po bliźniaku. Marc znów usiadł na skraju sofy i schował twarz w dłoniach. - Jesteś kretynem, Marc i chyba nic tego nie zmieni. Alison i Bruno stali się twoją rodziną, a ty to spieprzyłeś.
   - Panowie, wybaczcie, że wam przerwę jakże interesującą wymianę zdań, ale właśnie dzwoniła Lydia - w progu pojawił się Cristian, a za nim Sergi.
   - Alison się spakowała i chce wrócić do Reus - mruknął młodszy.
   - I widzisz? Wyjeżdża, bo ty zawaliłeś. I wcale mnie to nie dziwi - warknął Eric. Pomiędzy ich czwórką nastała cisza.

***
 Cholernie podoba mi się ten rozdział, bo się w nim sporo dzieje!
 Wątek zainspirowany przez jedną z rozmów z moją Nataleczką, która nawet nie wie jak, kiedy i gdzie ♥
A... I czy to odpowiedni moment na wspomnienie o tym, że został już tylko epilog? 

9 komentarzy:

  1. Nie, to nie jest dobry moment. Jak to tylko epilog?! Ty chyba sobie żartujesz!
    Marc ty skończony idioto. Rozumiem, że się boisz, że ją stracisz, ale właśnie ją straciłeś. Geniuszu...
    No to pozostaje mi tylko czekac na epilog :c Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  2. jeju jak dobrze, że w końcu się pokłócili :)
    juz miałam dość tej ich całej sielanki :)
    Nie wiem czemu, ale chciałabym, żeby się nie pogodzili. Fakt, nienawidzę szczęśliwych zakończeń.

    OdpowiedzUsuń
  3. Epilog?! Jaki epilog?! Nie, nie nie!
    Marc jesteś IDIOTĄ!
    Ali nie wyjeżdżaj!!!!
    Bruno słodziaku jak mi cię szkoda!
    Czekam na nowość!

    OdpowiedzUsuń
  4. Co?! Nie ma mowy o żadnym epilogu! Dziewczyno to opowiadanie jest genialne, ty jesteś genialna. Nie kończ tego!
    Bynajmniej nie teraz. Napisz jeszcze kilka rozdziałów, bo widać, że pisanie tego opowiadania sprawia przyjemność nam czytającym, a przede wszystkim Tobie ;*
    Co do tego rozdziału to jest cudowny. Mało jest takich opowiadań, które czyta się w mgnieniu oka, a potem z niecierpliwością czeka na kolejny rozdział.
    Marc powinien mieć większe zaufanie do Alison, a nie szukać dziury w całym i posądzać ją o zdradę.
    Brunito-słooodki dzieciak <3
    Jeszcze raz błagam Cię, nie kończ tego. Marca, Alison, Bruna, Isaaca i wszystkich innych będzie nam cholernie brakować. ;(
    Zrób tu jeszcze kilka części dla nas czytających. Wiem, że może masz dość wymyślania coraz to nowszych historii ale trzeba przezwyciężać swoje słabości jak to mówią.
    Mam nadzieję, że weźmiesz sobie nie tylko moje słowa ale i osób, ktore już skomentowały i którem zamierzają skomentować i z nami zostaniesz.
    Gorąco pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba ci sie na mozg rzucilo ze zostal epilog! Nie pozwalam!!!!!! Glupia jestes. I Marc znowu zwalil sprawe, i Alison sie wyprowadza. brawo Marc. Wielkie gratulacje idioto! Ty lubisz happy endy wiec tak z pewnoscia bedzie xd
    czekam na nowosc choc i tak cie juz nie lubie!
    Inszaaaa

    OdpowiedzUsuń
  6. Super :*
    Marc jest jednak idiotą.
    Mam nadzieję, że się szybko ogarnie i Ali jednak nie wyjedzie...
    A Lydia i Sergi są przesłodcy z tą ich nieśmiałością i ukrywaniem się :*
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale spieprzył ten nasz Marc. Uwielbiam to opowiadanie. Zapraszam na Epilog do mnie :http://dopoki-smierc-nas-nie-rozlaczy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju jaki z niego idiota :D Ale i tak słodki.
    Czekam na następny mam nadzieje że nie będzie głupi i zatrzyma ją <3
    Powodzenia w pisaniu. Jesteś świetna.
    Zapraszam do mnie:
    alexisandnela.blogspot.com
    Albo na elpassatielfutur-acaciaandcristian.blogspot.com
    Jakbyś mogła mnie tam informować :)
    Pisz szybko następny :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem, wracam i nadrabiam! ;*
    Kocham Marca, ale dlaczego znów tak głupio robi?! Mam nadzieję, że się ogarnie, a Alison mu wybaczy, bo to w końcu dość poważne oskarżenie.
    Słońce moje, ja tu się na żadem epilog nie zgadzam, no!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń