Marc zaparkował samochód
pomiędzy pojazdami swoich przyjaciół - Cristiana i Sergiego. Obaj
stali przy samochodzie tego pierwszego razem z Loreną, która
obiecała, że przyjdzie dziś dotrzymać towarzystwa Alison. Bartra
wysiadł z auta, tuż po nim Ali, która od razu zabrała się za
uwalnianie synka z fotelika. Nowy trener zrobił taki mały
wyjątek i pozwolił na obecność małych culé, kibicujących na
treningu swoim ojcom.
- Witamy małego księcia
- uśmiechnęła się Lopez, patrząc się na chłopca.
- Nie zapatruj się tak,
bo nie gwarantuję, że będziemy mieć synka - uśmiechnął się
Cristian, obejmując swoją dziewczynę ramieniem.
- Nie zapatruję się, tak
tylko mówię - zaśmiała się i rozmierzwiła Bruno włosy.
- No to my może pójdziemy
się już przebrać - zaproponował Roberto.
- Jasne, ja wiem gdzie
iść, więc nie ma problemu - powiedziała Lorena i ucałowała w
policzek swojego chłopaka. Marc posłał lekki uśmiech Alison i
ruszył za przyjaciółmi. - Gotowa? - zwróciła się do szatynki.
- Gotowa, na co? -
spytała, łapiąc za dłoń Brunito.
- Jak to na co? Na bycie
świadkiem treningu najlepszych na świecie - pokazała jej język i
machnęła ręką, by szli za nią.
Przy boisku stały dwie
blondynki, jedna młodsza, druga starsza oraz cztery brunetki. Obok
nich bawiło się dziesięcioro dzieci, w tym trójka raczkujących
chłopców, piątka większych oraz dwie dziewczynki. Gdy podeszły
bliżej, wtedy poznała żony Valdesa, Adriano, Pinto, Messiego, byłą
żona Alvesa oraz byłą partnerkę Neymara, najnowszego piłkarza FC
Barcelony, a matkę jego synka. Bruno od razu podłapał towarzystwo
Daviego, Adriana, Azhafa, Dylana, Daniela, Victorii oraz Zairy.
Młodszych; Thiago, Kaia oraz Nathana pilnowały ich matki.
chwilę musiał się zatrzymać przy dzieciakach. Najlepiej wyglądał
Dani, który na dzień dobry zawołał "Pokażcie mi tego
potomka Bartry!", po czym wpadł pomiędzy nich i zaczął
wszystkie łaskotać. Alison także miała okazję ich wszystkich
poznać.
- Wszystko jest w
porządku, ale dla kontroli porobiłbym mu badania - powiedział
lekarz, wstając z kozetki, gdzie siedział z Bruno, badając go. -
Chodzi bardziej o to, że zostawiłbym małego w szpitalu - mówił,
ale po chwili zrobił minę zamyślonego. - Chociaż... Badania i tak
robione są do południa, więc równie dobrze byłoby gdyby państwo
przyjeżdżali wtedy tam z małym. Zawsze to będzie lepiej dla
niego, noc we własnym łóżku. Ja wtedy będę w szpitalu.
- Tak, też myślę, że
tak będzie wygodniej - powiedziała cicho Ali. Noc we własnym
łóżku? Przecież oni nawet nie są u siebie, tylko u Marca. Chwilę
później wychodzili już z gabinetu i wtedy Marc zabrał na ręce
chłopca.
- To jak, smyku? Zostajesz
u mnie dłużej - uśmiechnął się szeroko do niego. Badania miały
być następnego dnia, w piątek i w sobotę całkiem rano. Razem
trzy dni. Bruno energicznie pokiwał głową. Obaj bardzo się
cieszyli. Wyszli z przychodni i skierowali się do samochodu. Tym
razem to Marc zapinał małego w jego foteliku. Nabrał już w tym
wprawy. Po chwili już każdy siedział na swoim miejscu w
samochodzie. Bartra przekręcił kluczyk w stacyjce i samochód
zaboruczał. Ruszyli.
- Cieszę się, że ten
lekarz jest konkretny i chce się zająć Bruno - odezwała się
Alison.
- A ja się cieszę, że
zostajecie dłużej - uśmiechnął się lekko Marc, spoglądając na
dziewczynę.
- Problem tkwi w tym, że
nie zabrałam tyle rzeczy dla nas - skrzywiła się, próbując
ignorować wcześniejsze słowa Bartry.
- Ja nie widzę żadnego
problemu - chłopak zmarszczył brew. - W Barceonie jest wiele
sklepów z ubraniami - uśmiechnął się po chwili.
- Marc, ja wiem, ale
uwierz jakoś nie lubię wydawać pieniędzy na ubrania jeżeli wiem,
że mam ich pełno w innym miejscu - westchnęła.
- A kto powiedział, że
to ty być za nie płaciła? - zapytał, a ta spuściła wzrok.
Zapadła chwila ciszy. Bujanie samochodem uśpiło chłopca. Wymęczył
się na treningu, później wrócili by zjeść obiad i prosto do
lekarza. - Jest jeszcze jedna sprawa... - zaczął niepewnie, a ona
spojrzała na niego. - Bo jutro mamy taką uroczystą kolację w
klubie przed rozpoczęciem presezonu.
- Idź na nią, damy sobie
radę - powiedziała zgodnie z prawdą. Przecież nie będzie go
zatrzymywać. Mogą zostać jednego wieczoru sami w jego mieszkaniu.
- Nie o to mi chodzi -
powiedział, zatrzymując samochód na światłach.
- Więc o co? - spojrzała
pytająco.
- Chcę żebyś tam ze mną
poszła - powiedział pewnie, a ta otworzyła szerzej oczy.
- Ja? - pokręciła głową.
- Po pierwsze, dlaczego ja? Po drugie, Bruno sam nie zostanie.
- Eric już się
zaoferował, że zostanie z nim - Marc przełknął ślinę.
Rozmawiał z bratem rano i powiedział mu o tym. Bliźniak się nawet
ucieszył i jeszcze zachwalał, że to bardzo dobry pomysł by zabrać
ze sobą Marquez.
- Zaraz... Czyli najpierw
załatwiłeś opiekę dla dziecka, a później zapytałeś czy z tobą
tam pójdę?
- Jeżeli nie miałby kto
z nim zostać, nawet nie wzięłabyś pod uwagę mojej propozycji -
zaśmiał się.
- A skąd pewność, że
biorę ją pod uwagę? - przymrużyła powieki.
- Alison... Naprawdę nie
chciałabyś ze mną pójść? Wyjdziemy z domu gdy Bruno będzie już
gotowy do spania. Posadzi się go z Ericiem i Niną w salonie przy
bajce i uwierz, wielkiej różnicy wiekowej nie będzie pomiędzy
nimi widać - uśmiechnął się szeroko. - Po prostu się zgódź -
ciągnął.
- Kolejny pretekst do
zakupów? - uśmiechnął się tajemniczo.
- Marc... - westchnęła,
przejeżdżając dłonią po swojej twarzy. - Mieszkamy u ciebie i to
już jest wystarczająco wiele.
- Straciłem was na cztery
lata przez swoją głupotę - przełknął ciężko ślinę, patrząc
na drogę. - Daj mi się przynajmniej tak zrehabilitować, bo wiem,
że przez ten cały czas dawałaś sobie sama ze wszystkim radę.
Teraz chcę ci pomóc. Przydać się do czegoś.
- Nie wiem - szepnęła.
- Nie wiesz, ale co?
- Czy chcę z tobą tam
pójść - mruknęła cicho.
- Mam zadzwonić do Loreny
by cię przekonała? - dalej się uśmiechał.
- Nie odpuścisz, Marc? -
spojrzała na niego, a ten przygryzając wargę, uśmiechając się
triumfalnie pokręcił głową.
Późne popołudnie. Mieszkanie
pełne ludzi. Bruno już zdążył się przebudzić po drzemce, po
wizycie u lekarza, a jego ojciec zdążył zwołać sztab alarmowy,
który miał przekonać Alison na klubową kolację. Chłopiec
siedział przy niskim stoliku, malując na kartkach, a
piątka dorosłych 'siedziała na głowie' pannie Marquez.
- No dobra! - zawołała w
pewnym momencie. Nie wiedziała czemu się zgodziła... Czy dlatego,
że chciała mieć już ich z głowy, czy coś pchało ją by iść
tam razem z obrońcą?
- I pięknie! -
wyszczerzył się Marc. - I zabierz to co jest na blacie w kuchni -
dodał, gdy ta wstawała z fotela.
- A co tam jest? -
zdziwiła się.
- Zobaczysz - skinął
głową.
- No to my zabieramy ją
na zakupy za nim nasza Panna Marudna się rozmyśli - zaśmiała się
Lydia, puszczając oczko do Loreny. Obie wstały i skierowały się
do korytarza po swoje torebki. Alison ruszyła do kuchni. Na blacie
leżała karta i maleńka, żółta, przyklejana karteczka z kodem
PIN do niej.
- Marc! - zawołała i
spojrzała na niego z wyrzutem. Ten od razu zareagował i podbiegł
do niej.
- A ja coś mówiłem i
nie ma żadnego gadania - powiedział dobitnie, zabierając kartę z
blatu. Chwycił Alison za dłoń i pociągnął do korytarza. Wsadził
kartę do bocznej kieszeni jej torebki i zasunął. - Zabierajcie ją,
już - zwrócił się do dziewczyn.
- Mogę przynajmniej
pożegnać się z synem? - przewróciła oczami.
- Zostaje ze mną,
Cristianem i Sergim, nic mu nie będzie, a ty za niedługo wrócisz -
powiedział i zastąpił jej drogę. - Nie ma odwrotu, Ali -
uśmiechnął się i wtedy Lydia pociągnęła ją za sobą do
wyjścia, a Lorena zabrała jej torebkę i marynarkę, wiszącą na
wieszaku. Marc wrócił do salonu z zadowoloną miną i zasiadł na
kanapie pomiędzy przyjaciółmi.
- Zwal to znów, a wtedy
już ja wejdę do akcji - Sergi zmierzył go wzrokiem. - Teraz ci
ufam, ale w innym wypadku nie ręczę za siebie.
- Ja bym się bał.
Dostałem takie ostrzeżenie od starszego brata Loreny, ale o tyle
mam dobrze, że nigdy nic jej nie zrobiłem - Cris uniósł dłonie.
- Ale, że jesteście
przeciwko mnie? - Marc uniósł jedną brew.
- Nie - Roberto pokręcił
głową. - W sumie to chcę byście znów byli razem, ale w razie
czego to jestem po jej stronie.
- Nie martw się -
poklepał go po ramieniu i znów się podniósł, podchodząc do
Bruno. - Ja też do tego dążę - pogłaskał go po główce i
zajrzał przez ramię na jego rysunek. Oczywiście na większe pół
strony były namalowane dwa psy. Domyślił się, że to była Nina
oraz Goofy, a obok nich trzy uśmiechnięte twarze. - Bruno, a kto
to? - zapytał, siadając na ziemi obok malca.
- To jestem ja - wskazał
na najmniejszą twarz. - To jest mama - przyłożył palec do głowy
z długimi włosami. - I ty - uśmiechnął się, pokazując na
trzecią buźkę.
***
Zakochałam się w tym gifie z Sergim, Marciem i Cristianem *.*
Dziś rewanż w Madrycie! Panowie, dacie radę ♥♥♥
"Pokażcie mi potomka Bartry!"- padłam przy tym :D
OdpowiedzUsuńKolacja klubowa i Marc idzie na nią razem z Ali.. jak słodko.
Na miejscu Marca bałabym się dać innej kobiecie swoją kartę, bo by pewnie wszystko wydała.
Czekam na nowy! Pozdrawiam :*
Widać, że pomiędzy Marciem a Ali jest coraz lepiej. I to mnie strasznie cieszy :D
OdpowiedzUsuńRozdział super jak każdy :D
Pozdrawiam i czekam na następny :*
To już wiemy jaki jest cel Marca!
OdpowiedzUsuńNo słodki ten Bruno!!! :*
Czekam na więcej!
Barca wygra, musi!
OdpowiedzUsuńAh ten Marc. I nieszczesna Ali! Jak daja trza brac a nie wymyslac hahahah
Czelam na nowosc ;*
Inszaaa
Alves rozwalił system jak zawsze xd A Marc cwaniaczek, siłą wymusił na Ali zgodę. Kibitki na zakupach a to równa się z wyczyszczeniem karty do zera.
OdpowiedzUsuńGenialnie to stwierdzenie Alvesa. Oj cos czuje ze bedzie ciekawe na tej kolacji :) / ABella
OdpowiedzUsuńhaha, cudowny rozdział <3 czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńniedawno zaczęłam czytać tego bloga i stwierdza że jest świetny <3
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na następny rozdział :D
zapraszam do mnie ;D http://story-of-neymar.blogspot.com/
jejku jakie cudowne zakończenie *.*
OdpowiedzUsuńnie dostałam informacji o nowym rozdziale ;cc
a tak przy okazji :
http://la-forca-del-records.blogspot.com/2014/04/jeden-wspomnienie.html zapraszam na pierwszy rozdział opowiadania o Cristianie Tello :)
http://ya-no-eres-para-mi.blogspot.com/2014/04/prolog.html wraz z Minizą zapraszamy na prolog naszego opowiadania :))
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Miło, że Marc zaprosił Alison na uroczystą kolację. Dziewczyny pomogą jej się ubrać i wszyscy. Bruno ma już opiekę. Tylko tak się zastanawiam, czy to czasem Eric nie będzie potrzebował uwagi, bo z nim to różnie bywa. Ten gif jest na serio świetny! Sergi co za fryz! Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńZaczyna sie coś dziać i Marc wreszcie działa :D No i Bruno jest taki słodki <3
OdpowiedzUsuń