środa, 9 kwietnia 2014

doce: te siento

  Marc zaparkował samochód pomiędzy pojazdami swoich przyjaciół - Cristiana i Sergiego. Obaj stali przy samochodzie tego pierwszego razem z Loreną, która obiecała, że przyjdzie dziś dotrzymać towarzystwa Alison. Bartra wysiadł z auta, tuż po nim Ali, która od razu zabrała się za uwalnianie synka z fotelika. Nowy trener zrobił taki mały wyjątek i pozwolił na obecność małych culé, kibicujących na treningu swoim ojcom.
   - Witamy małego księcia - uśmiechnęła się Lopez, patrząc się na chłopca.
   - Nie zapatruj się tak, bo nie gwarantuję, że będziemy mieć synka - uśmiechnął się Cristian, obejmując swoją dziewczynę ramieniem.
   - Nie zapatruję się, tak tylko mówię - zaśmiała się i rozmierzwiła Bruno włosy.
   - No to my może pójdziemy się już przebrać - zaproponował Roberto.
   - Jasne, ja wiem gdzie iść, więc nie ma problemu - powiedziała Lorena i ucałowała w policzek swojego chłopaka. Marc posłał lekki uśmiech Alison i ruszył za przyjaciółmi. - Gotowa? - zwróciła się do szatynki.
   - Gotowa, na co? - spytała, łapiąc za dłoń Brunito.
   - Jak to na co? Na bycie świadkiem treningu najlepszych na świecie - pokazała jej język i machnęła ręką, by szli za nią.
  Przy boisku stały dwie blondynki, jedna młodsza, druga starsza oraz cztery brunetki. Obok nich bawiło się dziesięcioro dzieci, w tym trójka raczkujących chłopców, piątka większych oraz dwie dziewczynki. Gdy podeszły bliżej, wtedy poznała żony Valdesa, Adriano, Pinto, Messiego, byłą żona Alvesa oraz byłą partnerkę Neymara, najnowszego piłkarza FC Barcelony, a matkę jego synka. Bruno od razu podłapał towarzystwo  Daviego, Adriana, Azhafa, Dylana, Daniela, Victorii oraz Zairy. Młodszych; Thiago, Kaia oraz Nathana pilnowały ich matki.
  Gdy tylko na boisku pojawili się piłkarze, każdy z nich idąc na miejsce zbiórki, przynajmniej na
chwilę musiał się zatrzymać przy dzieciakach. Najlepiej wyglądał Dani, który na dzień dobry zawołał "Pokażcie mi tego potomka Bartry!", po czym wpadł pomiędzy nich i zaczął wszystkie łaskotać. Alison także miała okazję ich wszystkich poznać.

   - Wszystko jest w porządku, ale dla kontroli porobiłbym mu badania - powiedział lekarz, wstając z kozetki, gdzie siedział z Bruno, badając go. - Chodzi bardziej o to, że zostawiłbym małego w szpitalu - mówił, ale po chwili zrobił minę zamyślonego. - Chociaż... Badania i tak robione są do południa, więc równie dobrze byłoby gdyby państwo przyjeżdżali wtedy tam z małym. Zawsze to będzie lepiej dla niego, noc we własnym łóżku. Ja wtedy będę w szpitalu.
   - Tak, też myślę, że tak będzie wygodniej - powiedziała cicho Ali. Noc we własnym łóżku? Przecież oni nawet nie są u siebie, tylko u Marca. Chwilę później wychodzili już z gabinetu i wtedy Marc zabrał na ręce chłopca.
   - To jak, smyku? Zostajesz u mnie dłużej - uśmiechnął się szeroko do niego. Badania miały być następnego dnia, w piątek i w sobotę całkiem rano. Razem trzy dni. Bruno energicznie pokiwał głową. Obaj bardzo się cieszyli. Wyszli z przychodni i skierowali się do samochodu. Tym razem to Marc zapinał małego w jego foteliku. Nabrał już w tym wprawy. Po chwili już każdy siedział na swoim miejscu w samochodzie. Bartra przekręcił kluczyk w stacyjce i samochód zaboruczał. Ruszyli.
   - Cieszę się, że ten lekarz jest konkretny i chce się zająć Bruno - odezwała się Alison.
   - A ja się cieszę, że zostajecie dłużej - uśmiechnął się lekko Marc, spoglądając na dziewczynę.
   - Problem tkwi w tym, że nie zabrałam tyle rzeczy dla nas - skrzywiła się, próbując ignorować wcześniejsze słowa Bartry.
   - Ja nie widzę żadnego problemu - chłopak zmarszczył brew. - W Barceonie jest wiele sklepów z ubraniami - uśmiechnął się po chwili.
   - Marc, ja wiem, ale uwierz jakoś nie lubię wydawać pieniędzy na ubrania jeżeli wiem, że mam ich pełno w innym miejscu - westchnęła.
   - A kto powiedział, że to ty być za nie płaciła? - zapytał, a ta spuściła wzrok. Zapadła chwila ciszy. Bujanie samochodem uśpiło chłopca. Wymęczył się na treningu, później wrócili by zjeść obiad i prosto do lekarza. - Jest jeszcze jedna sprawa... - zaczął niepewnie, a ona spojrzała na niego. - Bo jutro mamy taką uroczystą kolację w klubie przed rozpoczęciem presezonu.
   - Idź na nią, damy sobie radę - powiedziała zgodnie z prawdą. Przecież nie będzie go zatrzymywać. Mogą zostać jednego wieczoru sami w jego mieszkaniu.
   - Nie o to mi chodzi - powiedział, zatrzymując samochód na światłach.
   - Więc o co? - spojrzała pytająco.
   - Chcę żebyś tam ze mną poszła - powiedział pewnie, a ta otworzyła szerzej oczy.
   - Ja? - pokręciła głową. - Po pierwsze, dlaczego ja? Po drugie, Bruno sam nie zostanie.
   - Eric już się zaoferował, że zostanie z nim - Marc przełknął ślinę. Rozmawiał z bratem rano i powiedział mu o tym. Bliźniak się nawet ucieszył i jeszcze zachwalał, że to bardzo dobry pomysł by zabrać ze sobą Marquez.
   - Zaraz... Czyli najpierw załatwiłeś opiekę dla dziecka, a później zapytałeś czy z tobą tam pójdę?
   - Jeżeli nie miałby kto z nim zostać, nawet nie wzięłabyś pod uwagę mojej propozycji - zaśmiał się.
   - A skąd pewność, że biorę ją pod uwagę? - przymrużyła powieki.
   - Alison... Naprawdę nie chciałabyś ze mną pójść? Wyjdziemy z domu gdy Bruno będzie już gotowy do spania. Posadzi się go z Ericiem i Niną w salonie przy bajce i uwierz, wielkiej różnicy wiekowej nie będzie pomiędzy nimi widać - uśmiechnął się szeroko. - Po prostu się zgódź - ciągnął.
   - Nawet jeżeli, to nie miałabym się w co ubrać na takie coś - pokręciła głową.
   - Kolejny pretekst do zakupów? - uśmiechnął się tajemniczo.
   - Marc... - westchnęła, przejeżdżając dłonią po swojej twarzy. - Mieszkamy u ciebie i to już jest wystarczająco wiele.
   - Straciłem was na cztery lata przez swoją głupotę - przełknął ciężko ślinę, patrząc na drogę. - Daj mi się przynajmniej tak zrehabilitować, bo wiem, że przez ten cały czas dawałaś sobie sama ze wszystkim radę. Teraz chcę ci pomóc. Przydać się do czegoś.
   - Nie wiem - szepnęła.
   - Nie wiesz, ale co?
   - Czy chcę z tobą tam pójść - mruknęła cicho.
   - Mam zadzwonić do Loreny by cię przekonała? - dalej się uśmiechał.
   - Nie odpuścisz, Marc? - spojrzała na niego, a ten przygryzając wargę, uśmiechając się triumfalnie pokręcił głową.

  Późne popołudnie. Mieszkanie pełne ludzi. Bruno już zdążył się przebudzić po drzemce, po wizycie u lekarza, a jego ojciec zdążył zwołać sztab alarmowy, który miał przekonać Alison na klubową kolację. Chłopiec siedział przy niskim stoliku, malując na kartkach, a piątka dorosłych 'siedziała na głowie' pannie Marquez. 
   - No dobra! - zawołała w pewnym momencie. Nie wiedziała czemu się zgodziła... Czy dlatego, że chciała mieć już ich z głowy, czy coś pchało ją by iść tam razem z obrońcą? 
   - I pięknie! - wyszczerzył się Marc. - I zabierz to co jest na blacie w kuchni - dodał, gdy ta wstawała z fotela. 
   - A co tam jest? - zdziwiła się. 
   - Zobaczysz - skinął głową. 
   - No to my zabieramy ją na zakupy za nim nasza Panna Marudna się rozmyśli - zaśmiała się Lydia, puszczając oczko do Loreny. Obie wstały i skierowały się do korytarza po swoje torebki. Alison ruszyła do kuchni. Na blacie leżała karta i maleńka, żółta, przyklejana karteczka z kodem PIN do niej. 
   - Marc! - zawołała i spojrzała na niego z wyrzutem. Ten od razu zareagował i podbiegł do niej. 
   - A ja coś mówiłem i nie ma żadnego gadania - powiedział dobitnie, zabierając kartę z blatu. Chwycił Alison za dłoń i pociągnął do korytarza. Wsadził kartę do bocznej kieszeni jej torebki i zasunął. - Zabierajcie ją, już - zwrócił się do dziewczyn.
   - Mogę przynajmniej pożegnać się z synem? - przewróciła oczami. 
   - Zostaje ze mną, Cristianem i Sergim, nic mu nie będzie, a ty za niedługo wrócisz - powiedział i zastąpił jej drogę. - Nie ma odwrotu, Ali - uśmiechnął się i wtedy Lydia pociągnęła ją za sobą do wyjścia, a Lorena zabrała jej torebkę i marynarkę, wiszącą na wieszaku. Marc wrócił do salonu z zadowoloną miną i zasiadł na kanapie pomiędzy przyjaciółmi. 
   - Zwal to znów, a wtedy już ja wejdę do akcji - Sergi zmierzył go wzrokiem. - Teraz ci ufam, ale w innym wypadku nie ręczę za siebie. 
   - Ja bym się bał. Dostałem takie ostrzeżenie od starszego brata Loreny, ale o tyle mam dobrze, że nigdy nic jej nie zrobiłem - Cris uniósł dłonie. 
   - Ale, że jesteście przeciwko mnie? - Marc uniósł jedną brew. 
   - Nie - Roberto pokręcił głową. - W sumie to chcę byście znów byli razem, ale w razie czego to jestem po jej stronie. 
   - Nie martw się - poklepał go po ramieniu i znów się podniósł, podchodząc do Bruno. - Ja też do tego dążę - pogłaskał go po główce i zajrzał przez ramię na jego rysunek. Oczywiście na większe pół strony były namalowane dwa psy. Domyślił się, że to była Nina oraz Goofy, a obok nich trzy uśmiechnięte twarze. - Bruno, a kto to? - zapytał, siadając na ziemi obok malca. 
   - To jestem ja - wskazał na najmniejszą twarz. - To jest mama - przyłożył palec do głowy z długimi włosami. - I ty - uśmiechnął się, pokazując na trzecią buźkę. 

***
Zakochałam się w tym gifie z Sergim, Marciem i Cristianem *.*
Dziś rewanż w Madrycie! Panowie, dacie radę

12 komentarzy:

  1. "Pokażcie mi potomka Bartry!"- padłam przy tym :D
    Kolacja klubowa i Marc idzie na nią razem z Ali.. jak słodko.
    Na miejscu Marca bałabym się dać innej kobiecie swoją kartę, bo by pewnie wszystko wydała.
    Czekam na nowy! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Widać, że pomiędzy Marciem a Ali jest coraz lepiej. I to mnie strasznie cieszy :D
    Rozdział super jak każdy :D
    Pozdrawiam i czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. To już wiemy jaki jest cel Marca!
    No słodki ten Bruno!!! :*
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Barca wygra, musi!
    Ah ten Marc. I nieszczesna Ali! Jak daja trza brac a nie wymyslac hahahah
    Czelam na nowosc ;*
    Inszaaa

    OdpowiedzUsuń
  5. Alves rozwalił system jak zawsze xd A Marc cwaniaczek, siłą wymusił na Ali zgodę. Kibitki na zakupach a to równa się z wyczyszczeniem karty do zera.

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialnie to stwierdzenie Alvesa. Oj cos czuje ze bedzie ciekawe na tej kolacji :) / ABella

    OdpowiedzUsuń
  7. haha, cudowny rozdział <3 czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. niedawno zaczęłam czytać tego bloga i stwierdza że jest świetny <3
    z niecierpliwością czekam na następny rozdział :D

    zapraszam do mnie ;D http://story-of-neymar.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. jejku jakie cudowne zakończenie *.*
    nie dostałam informacji o nowym rozdziale ;cc

    a tak przy okazji :
    http://la-forca-del-records.blogspot.com/2014/04/jeden-wspomnienie.html zapraszam na pierwszy rozdział opowiadania o Cristianie Tello :)

    OdpowiedzUsuń
  10. http://ya-no-eres-para-mi.blogspot.com/2014/04/prolog.html wraz z Minizą zapraszamy na prolog naszego opowiadania :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział! Miło, że Marc zaprosił Alison na uroczystą kolację. Dziewczyny pomogą jej się ubrać i wszyscy. Bruno ma już opiekę. Tylko tak się zastanawiam, czy to czasem Eric nie będzie potrzebował uwagi, bo z nim to różnie bywa. Ten gif jest na serio świetny! Sergi co za fryz! Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  12. Zaczyna sie coś dziać i Marc wreszcie działa :D No i Bruno jest taki słodki <3

    OdpowiedzUsuń