wtorek, 15 kwietnia 2014

trece: gracias a ti

  Wyszedł ze swojego pokoju, zapinając guziczki u rękawków ciemnoszarej koszuli. Miał na sobie jeszcze jeansy, a w salonie czekała na niego przewieszona przez oparcie fotela jego marynarka. Przekroczył próg i zjawił się w pokoju, gdzie kanapę okupywali jego brat, synek oraz Nina, która leżała obok nich.
   - Fiuu, braciszku - zaśmiał się Eric. - Chcesz żeby wszystkie panny na miejscu tam padły?
   - Zabawne - Marc przewrócił oczami. - Z krawatem czy bez? - zapytał, przykładając krawat do szyi. 
   - To zależy - zamyślił się jego brat, a Marc wtedy ubrał swoja marynarkę i ponownie przymierzył z krawatem. - Nie, lepiej bez - Eric pokręcił głową, a po chwili Bruno odpapugował gest od swojego wujka. 
   - Nie - powiedział poważnie. 
   - Dziękuję za radę - Marc podszedł bliżej i wziął na kolana chłopca, po czym zaczął go łaskotać. Ten śmiał się, a Nina podniosła się na nogi i zaszczekała. Coś się działo, więc musiała zareagować. - Dobra, już nic nie robię - piłkarz uniósł dłonie w geście kapitulacji i posadził małego znów na kanapie, pomiędzy nim i swoim bliźniakiem. - Alison! - zawołał. 
   - Zaraz, chwilka! - odkrzyknęła z pokoju. 
   - Mamy jeszcze czas, spokojnie - dorzucił jeszcze obrońca. - A wy macie jakiś pomysł na ten wieczór? 
   - No pewnie - odpowiedział automatycznie Eric. - Nauczę Bruno jak skręcać blanty i wciągać nosem - zironizował, przez co Marc spiorunował go wzrokiem. - A jak myślisz? Bajeczki na dobranoc, a w ostateczności pomęczymy królową mieszkania - spojrzał na buldoga.
   - Ehhh, a potem się dziwię dlaczego tak się dziwnie zachowuje po twoich wizytach - śmiał się z Erica. Jakieś dwie minuty później usłyszeli otwierające się drzwi drugiego pokoju i ujrzeli wyszykowaną Alison. Marc powędrował od dołu, od wysokich, czarnych szpilek, poprzez zgrabne nogi, okryte czarnymi, dopasowanymi spodniami, wyżej elegancka, luźniejsza bluzka w odcieniach szarości. Makijaż podkreślał jej pełne usta i duże oczy, a włosy spięła w koka. Marc po raz kolejny zdał sobie sprawę z tego, że stracił cztery lata temu najpiękniejszą dziewczynę pod słońcem. 
   - Jestem gotowa - powiedziała i spojrzała na trójką siedzącą na kanapie. Wszyscy wpatrywali się w nią jak w obrazek. - Stało się coś? - zapytała zdezorientowana. 
   - Nie, nic - Marc pokręcił głową. - Ślicznie wyglądasz - podniósł się ze swojego miejsca, a ona poczuła jak na jej policzki wskakują rumieńce. 
   - Eee, dziękuję - szepnęła. 
   - Najprawdziwsza prawda, prawda Bruno? - wtrącił Eric, a Brunito pokiwał energicznie główką. 
   - Mamusiu, ślicznie - uśmiechnął się szeroko, Ali podeszła do niego i usiadła na skraju kanapy, w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą siedział Bartra. 
   - Dziękuję, słoneczko - ucałowała go w czoło. - Będziesz grzeczny z wujkiem Ericiem? 
   - Będę - znów pokiwał główką. 
   - To dobrze - powiedziała i znów go ucałowała. 
   - Hej, może ja też chcę? - jęknął rozpaczliwie Eric. 
   - A to ty masz trzy lata? - roześmiał się Marc. 
   - Może i mam! Co z tego? 
   - Oj przestańcie - rozbawiona Ali pokręciła głową. Wstała i pocałowała w policzek bliźniaka swojego byłego chłopaka. - Dziękuję, Eric - zwróciła się do opiekuna. 
   - Cała przyjemność po mojej stronie - zasalutował zabawnie. 
   - Na pewno dasz sobie radę? - zapytała go jeszcze. 
   - Tak, damy radę. W razie czego istnieje coś takiego jak telefon - pokazał jej język. 
   - Tylko mi mieszkania nie roznieście - dorzucił piłkarz i razem z Alison skierowali się do wyjścia, wcześniej jeszcze machając do swojego synka. Wyszli z mieszkania i podeszli do dużych drzwi windy. Marc nacisnął guzik, przywołując ją na piętro. Po chwili usłyszeli dźwięk piknięcia i drzwi się rozsunęły. W przejściu wyminęli się ze starszą sąsiadką, z którą nie raz już mieli okazję się widywać. Kobieta dokładnie zdążyła obejrzeć sobie młodą parę, oczywiście, musiała wszystko i o wszystkich wiedzieć. Dobrze tylko, że jeszcze nie wypytuje gdzie się wybierają... 
   - Marc - zaczęła dziewczyna, gdy tylko drzwi z powrotem się zasunęły. Chłopak spojrzał na nią. - Ta kobieta mnie przeraża, jest wszędzie! - otworzyła szerzej oczy, a Marc uniósł brew. - Zawsze gdy gdzieś wychodzimy z Bruno, czy ja gdzieś z nim wychodzę, zawsze musimy się na nią nadziać. 
   - Nie przejmuj się - chłopak zaczął się śmiać. - Opowiadałem ci, że to informacja całego budynku. Starsza kobieta musi się czymś zająć. Z resztą każdy tu już do niej jest przyzwyczajony - posłał Alison swój najpiękniejszy uśmiech, a ta spuściła wzrok. - I przewiduję, że od razu dzięki niej połowa budynku, dokładniej ci z którymi tu trzyma, dowiedziała się już, że mieszkam z kobietą i dzieckiem - machnął ręką. 
   - Czyli mam rozumieć, że nie tylko w małych miasteczkach czy na osiedlach są takie oto poinformowane panie, a w apartamentowcach też? 
   - Aha - przytaknął. 
   - Okej - kiwnęła głową. Winda się zatrzymała na poziomie z garażem. Wysiedli z niej i równo ruszyli do samochodu Bartry. Marc już przy nim przyśpieszył i otworzył drzwi od strony pasażera i zaczekał by Alison wsiadła do środka. - Bawisz się w dżentelmena? - zachichotała. 
   - Bawię? Moja droga, ja nim zawsze jestem - powiedział, a ta zaśmiała się cicho i zajęła swoje miejsce. Marc obszedł samochód i usiadł za kierownicą. Odpalił silnik i wyjechał na prostą ku wyjazdowi z podziemi. Przy wyjeździe minął się z drugim samochodem, którego kierowca uniósł dłoń do góry by się przywitać. Marc odpowiedział tym samym. 
   - Sergi? - zdziwiła się Alison. - Nie powinien też być na tej kolacji? Co on tutaj robi?
   - Powinien - Bartra uśmiechnął się tajemniczo. - Przyjechał po Lydię. 
   - Po Lydię? - Ali uniosła obie brwi. - Dlaczego ja nic o tym nie wiedziałam?!
   - Podrzuciliśmy mu taki pomysł wczoraj gdy byłyście na zakupach - zaśmiał się. - Nie było to głupie, bo wiadome, że ona mu się podoba, a i Lydia spogląda na niego inaczej. Przeznaczenie, nie sądzisz? - gadał jak najęty. 

  Pomimo tego, że znała tam kilku piłkarzy, których poznała cztery lata wcześniej, swojego kuzyna oraz Lorenę i Lydię, czuła się jakoś dziwnie. Na początku w ogóle było jakoś sztywno. Siedzieli przy kilkuosobowych stolikach. Im trafił się ośmioosobowy, a przydzielili im miejsca z Sergim i Lydią, Cristianem i Loreną oraz Martinem i jego dziewczyną Maite. Długa przemowa prezydenta klubu na cały sezon, a później kolacja. Dopiero po tym czasie się rozluźniło. Ci 'z góry' wyszli w swoim towarzystwie na inną salę, a piłkarze i inni pracownicy mogli odetchnąć. Z głośników popłynęła głośniejsza muzyka i można było się bawić. Kilka par tańczyło, jednak większość postawiła na rozmowę. Nawet kilka razy była na parkiecie, wyciągana przez chłopaków z drużyny Marca.
  Do mieszkania wrócili późno. Gdy tylko przekroczyli jego próg, powitały ich cisza i mrok. Gdy po ciemku w korytarzu Ali pozbywała się swoich szpilek, przez które zaczęły boleć ją stopy, on zauważył uchylone drzwi do pokoju Ali i Bruno. Podszedł i stanął w progu. Zobaczył na łóżku śpiących Bruno i Erica, a w ich nogach leżała Nina. Wtedy obok niego pojawiła się Alison, już sporo niższa od niego. 
   - Niech już śpią - szepnęła i po cicho przekradła się do szafy, bezszelestnie wyjmując z niej rzeczy do spania, T-shirt i stare spodnie dresowe. Wracając, zgasiła lampkę po jednej stronie łóżka. - Położę się w salonie - dodała, gdy wyszła do pokoju. Marc wtedy przymknął drzwi i zaświecił duże światło w korytarzu.
   - Nie ma mowy. Prześpisz się dziś u mnie, a ja zajmę kanapę - powiedział. 
   - Masz jutro rano trening i powinieneś się wyspać - zauważyła. 
   - To nic - uśmiechnął się lekko. - Nie raz już tak zasypiałem. Nie robi mi to różnicy - dodał i pociągnął pannę Marquez za sobą do pokoju. Puścił ją na jego środku i sięgnął po jedną poduszkę z łóżka oraz po koc i spodnie od dresu z szafy. - Życzę miłych snów - uśmiechnął się i czmychnął z pokoju. Dlaczego on zawsze musiał postawić na swoim? Wygrać? Musiał! Zawsze!
 Odkąd tu mieszkała z Bruno, w tym pokoju miała okazję być raz i to przez krótką chwilę, kiedy to Bruno nie chciał zasnąć w zeszłym tygodniu i biegał po całym mieszkaniu i tu dopiero go złapała. Pokój był urządzony bardzo podobnie do tego, w którym spała ona i jej syn. Duże łóżko z szafkami nocnymi po obu stronach, komoda i duża szafa z lustrem. Tu jedynie dodatkiem były zdjęcia na ścianach w antyramach. Przechodziła się po pomieszczeniu i oglądała fotografie. Marc z rodzicami, Marc z bratem, grupowe z rodziną ze świąt, z przyjaciółmi. Przy jednym z ostatnich przystanęła na dłużej, uśmiechając się sama do siebie. Pamiętała to zdjęcie. Marc, Eric i Cristian razem na plaży, cztery lata temu. Pamięta to, bo sama je robiła. W pewnym momencie otworzyła szeroko buzię, ziewając. Była zmęczona, a nazajutrz czekał ją i Bruno drugi dzień na badaniach w szpitalu. Podeszła do łóżka i zdjęła z siebie ubrania i przebrała się. Usiadła na skraju łóżka i najpierw przesunęła delikatnie dłonią po materacu. Położyła się i ułożyła głowę na poduszce. Zgasiła światło i okryła kołdrą. 
  
   Otworzyła oczy i zobaczyła buźkę swojego synka, który się jej przyglądał. Gdy zauważył, że otworzyła oczy, szeroko się uśmiechnął. 
   - Cześć - zawołał, a Alison się uśmiechnęła. 
   - Cześć Bruno - odpowiedziała i podniosła się do pozycji siedzącej. - Czemu mi się przyglądałeś gdy spałam? 
   - Bo nie spałaś w naszym pokoju - zmarszczył nosek. 
   - Bo ty, mój drogi, spałeś z wujkiem - dostał lekkiego pstryczka w nos.
   - A Marc spał na kanapie - powiedział. 
   - Tak - skinęła głową. 
   - To możemy już iść na śniadanie? - zapytał, wyciągając rączkę do niej. 
   - Możemy - uśmiechnęła się i wstała, łapiąc za jego rękę. Oboje wyszli z pokoju, a Alison od razu dobiegł aromat świeżej kawy. Zauważyła obu braci w kuchni. Eric siedział przy wysepce i pałaszował już kanapki, a drugi zalewał wrzątkiem kawę. 
   - Witamy śpiocha - odezwał się, gdy zauważył, że mały i jego mama dołączyli do nich. - Kawy? 
   - Poproszę - usiadła na wysokim krześle i wzięła na kolano synka. - I wcale nie jestem śpiochem - pokręciła głową. 
   - Bardzo wymęczona przez nich wszystkich? - zaśmiał się Eric. 
   - Nie dziw się, była królową parkietu z Alvesem - zawołał Marc, a dziewczyna spiorunowała go wzrokiem. Nie jej wina, że Brazylijczyk sobie ją upatrzył i ciągle porywał do tańca. Raz już miała dosyć, była zmęczona, ale Daniel nie chciał odpuścić i wtedy pojawił się "wybawca" Marc, który poprosił o odbijanego. Niechętnie, bo niechętnie ale się zgodził. Bartra widział, że jego towarzyszka jest już wyczerpana, więc tylko wolno okręcił ją wokół osi i zaproponował powrót do domu. 
   - Ja już będę uciekać - powiedział Eric, dokańczając kanapkę. Zmierzwił włosy bratankowi, ucałował w policzek Ali, a z Marciem uścisnął dłoń, po czym wyszedł. 
   - Idę do łazienki i później na trening - odezwał się Marc. - Smacznego - wskazał na talerz z kanapkami i ruszył do korytarza. Alison pogłaskała synka po główce i ucałowała. 
   - Jemy? - zapytała, a on pokiwał główką. 

***
Przyjemny i sielankowy rozdział :) Od następnego... Dobra, nie będę spoilerować! :D
Mam dziś dobry humor, więc dziś dodaję ten rozdział, można rzec, że kolejny urodzinowy. Były urodziny Thiago, Carlesa i Martina, przyszła teraz pora i na mnie :) 
Moje ulubione życzenia z dziś: Tańczącego na stole Thiago, Jordiego pod kołderką i Martina pod prysznicem! Ktoś tu wie co Tygryski lubią najbardziej ^^

9 komentarzy:

  1. Ooo, no to sto lat kochana! :P
    Podobał mi się ten rozdział, taki spokojny i ciekawy.
    Eric z Bruno rozwalają system czasami. A ten pierwszy zachowuje się jakby był w wieku tego drugiego :D
    Czekam na nowy! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiadomo kto najlepsze życzenia składa ♥ Marc i Ari coś się razem nie pobawili przez Alvesa imprezowicza. Ale rozdział sielankowy czyli taki jak lubię.

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodko! Na serio to taki rozdział, który aż się miło czyta. Szczerze to myślałam, że Marc odważy się pocałować dziewczynę na tej zabawie, ale pewnie dostałby w twarz. Lepiej powoli przekonywać Alison do siebie. Mam nadzieję, że wkrótce zrobi się pomiędzy nimi tak mega romantycznie! Zaczynam się utożsamiać z Lydią. Też bym chciała iść z takim przystojniaczkiem, jak Sergi, na imprezkę. Czekam na kolejny!
    Poza tym to 100 lat Moja Droga!
    Pozdrawiam,
    IswedWolf

    OdpowiedzUsuń
  4. czy tylko ja miałam nadzieję, że coś się wydarzy po tym czymś w klubie ? XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Awwww *.*
    Tak słodko. Tylko czekam, aż coś się zadzieje między nimi. Gdyby nie Dani, to może... XD Ale mam nadzieję, że Marc w końcu jakoś pokaże Ali, że nadal mu na niej zależy, bo że mu strasznie przykro, to ona już chyba zrozumiała c: No i Lydię od razu polubiłam, może nawet zacznę się przekonywać do Sergiego, chociaż akurat w tym opowiadaniu nawet go lubię ;>
    Czekam na nowy rozdział i zapraszam do mnie na nn c:

    esa-risa-nerviosa.blogspot.com
    cuando-menos-piensas.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy oni kurcze beda wreszcie razem noooo! Ile mozna czekac na love story?!xd
    Slodki musial byc to widok kiedy Eric i Bruno razem lezeli i spali *.*
    Inszaaa

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszystkiego naaaaaaj z okazji wczorajszych urodzin, bombel ;*
    Też czekam na spiknięcie bohaterów, bo ile można czekać? Dani nooo, cholera -.-
    Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Marc jest kochany :) Mam nadzieję, że Alison niedługo dostrzeże jego starania i zdecyduje się dać mu drugą szansę.

    OdpowiedzUsuń
  9. http://ya-no-eres-para-mi.blogspot.com/2014/04/rozdzia-1.html zapraszam na pierwszy rozdział opowiadania o Cescu Fabregasie pisanego razem z Minizą :))

    OdpowiedzUsuń