czwartek, 16 stycznia 2014

siete: hable de ti

Zawsze marzyła o takim widoku, że na spokojnie usiądzie sobie na ławce w parku i będzie miała przed sobą swojego uradowanego synka, bawiącego się z jego ojcem. No właśnie... Marzyła, ale wiedziała, że nigdy to nie nie nastąpi, a dziś? Siedzi sobie na ławce w parku i ma przed sobą Bruno oraz Marca, którzy przed chwilą odbijali do siebie futbolówkę, a teraz mały ma radochę, bo gdy zjeżdża na ślizgawce, to na dole czeka na niego jego ojciec. Nie spuszczała z nich wzroku. Wiedziała, że jej syn jest w tym momencie szczęśliwy. Polubił piłkarza, nie wiedząc kim tak naprawdę jest dla niego. W jakimś tam stopniu ją też to cieszyło, ale też i przerażało. A co jak obrońca zażąda całkowitych praw do małego?! Marc niby taki nie był, ale i tak się obawiała tego. Po chwili zauważyła, że Bruno dołączył się do innych dzieci, bawiących się w piasku, a Marc podąża w jej kierunku.
   - Jest wspaniały - usiadł obok niej z szerokim uśmiechem.
   - Masz rację - skinęła głową. - Wystarczyło to jedno spotkanie w szpitalu, a on już zdążył cię tak bardzo polubić.
   - Praktycznie to nie jedno - podrapał się po głowie. - Wtedy w ośrodku, raz natchnąłem się na niego i podałem mu piłkę, której szukał. Niby takie nic, a jednak... - spojrzał na nią. - Ale mnie pamiętał.
   - Marc, ja nie chcę mu w tym momencie mieszać wszystko, więc w odpowiednim czasie powiemy mu, że jesteś jego ojcem, dobrze?
   - Będzie jak chcesz, ale po prostu pozwól mi go widywać.
   - Teraz już chyba nie mam wyjścia - uśmiechnęła się lekko i spojrzała na małego, który właśnie stawiał babkę z piasku. - Skrzywdziłabym go tym.
   - Dziękuję, Ali - szepnął. - To dla mnie teraz ważne. Odkąd dowiedziałem się, że mam syna, wszystko w głowie zaczęło mi się mieszać, ale już jest okej, bo się dogadujemy w tej kwestii - patrzył na nią.
   - Bo zależy mi na synu i też chcę dla niego jak najlepiej. Nie chcę żeby jakoś ucierpiał - mówiła. - I jeżeli już się zobowiązałeś, to chciałabym żebyś nie uciekał, kiedy znudzi ci się ojcostwo, bo to go zrani.
   - Bądź spokojna, Ali - pokiwał głową. - Tak się nie stanie, obiecuję ci to - patrzył na nią. Był
całkowicie poważny gdy to mówił. Nie miała w tym momencie żadnego argumentu, by przyznać swojej matce rację, że Bruno nie powinien znać Marca. Chłopakowi zależało na synu, a i chciał być w dobrych relacjach z jego matką.
   - Pojutrze mamy iść do lekarza. Bruno chyba by się ucieszył gdybyś poszedł z nami, jeżeli oczywiście nadal byłbyś w Reus - wzruszyła ramionami niby obojętnie.
   - Z wielką przyjemnością z wami pójdę, naprawdę - uśmiechnął się. - Na razie zostaję tu.
   - Nie jesteś umówiony z przyjaciółmi na jakiś wyjazd? - zapytała.
   - W tym roku sobie odpuszczę - uśmiechnął się pod nosem, patrząc na Bruno, który wolnym krokiem kierował się do nich. Podparł się na kolanach swojej matki i spojrzał na nich ze smutną minką.
   - Stało się coś, skarbie? - pogłaskała go po policzku.
   - Jestem zmęczony - mruknął i oparł brodę na dłoni.
   - To wracamy? - zapytała, a on pokiwał główką. Wstała i już miała go brać na ręce, kiedy wyręczył ją Marc. Wziął go i spojrzał na Alison z lekkim uśmiechem. - Chodźmy - kiwnęła i ruszyła pierwsza. Poczuła się tak, jakby była taką matką, które tu zawsze obserwowała. Z facetem u boku, który nad wszystkim czuwał, który się troszczył.

  Marc pojechał razem z Alison i Bruno na wizytę kontrolną do lekarza, co wcale nie spodobało się matce Ali, ale nawet sama ona przestała się jej słuchać, bo widziała szczęście swojego syna, gdy Bartra był obok.
 Siedzieli w poczekalni, we trójkę. Chłopiec siedział przy niskim stoliku razem z jakąś dziewczynką w jego wieku z burzą loków na głowie i razem kolorowali malowanki, które miały tutaj zajmować małych pacjentów. Po chwili z gabinetu wyłoniła się postać pielęgniarki z listą pacjentów.
   - Bruno Marquez - przeczytała i spojrzał po czekających. Pierwsza podniosła się Alison i zawołała swojego synka, łapiąc go za rączkę. Tuż za nimi do pokoju wmaszerował Marc. Przywitali się z doktorem, który od razu zaczął badać chłopca. Miał podejście do dzieci, więc to pewnie dlatego był rozchwytywanym dziecięcym pediatrą w mieście.
  Po przebadaniu Bruno, chłopiec usiadł sobie na kozetce i zaczął zajmować się zabawkami, które lekarz miał w gabinecie.
   - Przejdźmy do konkretów - spojrzał na Ali i Marca. - Widziałem ostatnie wyniki ze szpitala. Bruno potrzebuje, jak na razie opieki specjalisty, a tacy są w większych miastach, niż nasze Reus. Na przykład najbliższa Barcelona - mówił.
   - Nie będzie z tym problemu - wtrącił się nagle Marc, a Alison spojrzała na niego pytająco.
   - Pozostawię państwu namiary na zaprzyjaźnionych lekarzy - zabrał małą kartkę i zaczął spisywać nazwiska i adresy gdzie przyjmują. Wyszli po jakichś pięciu minutach i w ciszy ruszyli na parking, do samochodu. Jechali również w ciszy.
   Gdy zaparkował samochód pod domem Marquezów, Alison wypuściła synka, który od razu popędził na ogród by pobawić się z Goofy'm.
   - Alison, poczekaj - Marc złapał ją za rękę.
   - O co chodzi?
   - Zamieszkajcie ze mną - powiedział pewnie, a ona myślała, że się przesłyszała. - Dojazdy byłyby męczące dla małego, zarówno tak samo jak dla ciebie, kosztowne i pochłaniające czas, a oboje możecie być na miejscu.
   - Jak ty to sobie wyobrażasz? - pokręciła głową.
   - Po prostu. Mam duże mieszkanie i wcale nie musimy sobie wchodzić w drogę, a ja za niedługo mam wracać na treningi. Będę tęsknił za Bruno.
   - On za tobą też, Marc - westchnęła i wtedy wyszedł do nich Isaac.
   - Cześć - uśmiechnął się do nich i uścisnął dłoń Bartry. - I jak tam?
   - Powinnam zapisać Bruno do jakiegoś specjalisty w Barcelonie - mruknęła Alison.
   - I teraz przemów swojej siostrze do rozsądku, że może zamieszkać tam na miejscu, zamiast co chwila tam dojeżdżać, bo wiadome, że na jednej wizycie się nie skończy. - powiedział poważnie piłkarz.
   - I mamy z tobą zamieszkać, a potem udawać wielce szczęśliwych ludzi, tworzących rodzinkę? - zakpiła.
   - Wiesz, że nie o to mi chodzi. Chcę żeby Bruno był pod najlepszą opieką lekarzy, żeby kontrolowali jego stan zdrowia, to wszystko. - odpowiedział obrońca, a Isaac podążał za nimi niczym, za odbijaną piłeczką pingpongową. 
   - Wiem o co ci chodzi, ale nie - pokręciła głową i ruszyła w stronę domu, a obaj podążyli za nią wzrokiem.
   - Jeżeli mam być z tobą szczery - zaczął Marquez. - Na początku uważałem cię za wielkiego sukinsyna, bo skrzywdziłeś moją siostrę, ale teraz albo się zmieniłeś... Albo po prostu wydoroślałeś, bo jesteś równy gość. - poklepał go po ramieniu. - Pogadam z nią - dodał i ruszył w kierunku swojego rodzinnego domu. Marc wsiadł z powrotem do samochodu. Spojrzał jeszcze w kierunku ogrodu, gdzie jego syn bawił się z psem. Co byłoby gdyby nie oskarżył ją wtedy o romans z tym chłopakiem, który do niej ciągle zarywał? Może od początku mieszkaliby razem, we trójkę. Widziałby jak Bruno stawia pierwsze kroki i wymawia pierwsze słowa. Teraz już nie cofnie czasu. Zaczęło mu cholernie zależeć na synu, a nawet i na niej. Przecież wtedy oszalał na jej punkcie. Chciał uchylić jej nieba i podarować gwiazdkę z nieba. Wiedział, ze nie mogła się bardzo zmienić. Pomimo tego, że jest dla niego oziębła, bo się pojawił, to przecież nadal musiała być tą pogodną i uśmiechniętą dziewczyną, którą poznał... Którą często wspominał przez okres tych czterech lat...

   Czuła się jak na jakimś przesłuchaniu i to ona była tu głównym podejrzanym. Wokoło niej siedziało trzech mężczyzn, a czwarty słodko spał na piętrze. Jej jedynym obrońcą był stary pies, który leżał przy jej nogach.
   - Gdyby nie chodziło o mojego wnuka, to wiesz, że nie byłoby tu teraz tego wszystkiego - Enrique pokręcił głową.
   - Dobrze, że nie ma tu mamy, bo zaraz by nas rozgoniła i zakończyła temat - zaśmiał się Isaac.
   - Jest u mojej mamy, więc plotkują. Ali, gdybyś zdecydowała się na tę Barcelonę, to wiesz że ci
pomogę - odezwał się Roberto.
   - A Marc ma dobre intencje - zauważył jej starszy brat.
   - Ale ja nie wiem co mam robić. Na pewno muszę zagwarantować dobrego lekarza Bruno!
   - Czyli takiego z Barcelony. Zawsze możecie pojechać tylko na próbę tam - powiedział jej ojciec.
   - Gdyby nie fakt, że mieszkam z chłopakami to zabrałbym was do siebie - odezwał się Sergi. 
   - Wiem, Sergi, ale ja muszę to wszystko sobie jeszcze przemyśleć - wstała. Spojrzała po nich i lekko się uśmiechnęła. Najważniejsze było to, że miała w nich oparcie, cokolwiek by nie zrobiła. 

***
Wróciłam ze szkoły, dodaję rozdział i pijąc gorącą czekoladę myślę, że tylko jeszcze jutro i dwa tygodnie wolności ♥

Co było wczoraj? Wczoraj swoje dwudzieste trzecie urodziny obchodził nie kto inny jak Marc Bartra! Ode mnie, życzę mu wszystkiego najlepszego, dużo minut do gry i zero kontuzji :)
A i oczywiście jakbym mogła zapomnieć o jego braciszku?! Dla Erica także przesyłam najlepsze życzenia i buziole ♥

Pewnie zastanawiacie się dlaczego rozdział dodaję dziś, a nie wczoraj - tak, a więc dziś też jest urodzinowo i to bardzo :)
Wszystkiego Najlepszego dla kochanej Ani, która dziś obchodzi urodziny :) Gorące buziaki ;*
W prezencie pozostawiam ulubione gify Nataleczki ♥
PS. Tak, wiem - wredziuch ze mnie ;** 

11 komentarzy:

  1. Ali ma z nim zamieszkać bo jak nie to się przejdę ! Marc jest taki kochany ♥ Dołączam się do życzeń dla Ani ! Ty zawsze wiesz czego mi trzeba hahahaha gifosy *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ali to bardzo niezdecydowana kobieta, ale na pewno podejmie jakąś słuszną decyzję!
    Wszystkiego najlepszego Marc! *.*
    Bruno to sama słodycz! ♥
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  3. I robi sie pozytywnie ;D
    Niech jedzie do Barcelony!
    Inszaaaa

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten blog jest genialny! <3
    Rozkoszny Brunito *...*
    I Marc tatusiem <3 a Alison nadal nie lubie..

    OdpowiedzUsuń
  5. No to się porobiło... Ale mam nadzieje że jednak przeprowadzi się na czas leczenia małego do Barcelony do mieszkania Marc xD
    Nie wiem czemu ale jak dla mnie Marc jest teraz świetny, słodki i wgl cud, miód i malinka :*
    Czekam i pozdrowienie dla Cb :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ona zamieszka z Bartrą, tak? Byłoby bardzo fajnie! No i Bruno miałby ojca przy sobie, mimo, że o tym nie wie :P
    Czekam na kolejny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny rozdział :)
    mam nadzieję, że wszystko się ułoży :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem niezwykle zachwycona Twoim rozdziałem! Bruno to prawdziwy skarb, który powinien połączyć Alison i Marca kolejny raz. A teraz wyjazd do Barcelony w celu poszukiwania lekarza do dobra okazja dla Bartry, by rozkochać na nowo w sobie dziewczynę. Za pierwszym razem zawalił sprawę, ale mam nadzieję, że tej szansy nie zmarnuje. Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ali powinna zgodzić się na zamieszkanie z Marciem, dla dobra Bruno. Mam nadzieję, że do tego dojdzie, a pomiędzy nimi zacznie się coś odradzać :)

    OdpowiedzUsuń