Zawsze marzyła o takim widoku, że na
spokojnie usiądzie sobie na ławce w parku i będzie miała przed
sobą swojego uradowanego synka, bawiącego się z jego ojcem. No
właśnie... Marzyła, ale wiedziała, że nigdy to nie nie nastąpi,
a dziś? Siedzi sobie na ławce w parku i ma przed sobą Bruno oraz
Marca, którzy przed chwilą odbijali do siebie futbolówkę, a teraz
mały ma radochę, bo gdy zjeżdża na ślizgawce, to na dole czeka
na niego jego ojciec. Nie spuszczała z nich wzroku. Wiedziała, że
jej syn jest w tym momencie szczęśliwy. Polubił piłkarza, nie
wiedząc kim tak naprawdę jest dla niego. W jakimś tam stopniu ją
też to cieszyło, ale też i przerażało. A co jak obrońca zażąda
całkowitych praw do małego?! Marc niby taki nie był, ale i tak się
obawiała tego. Po chwili zauważyła, że Bruno dołączył się do
innych dzieci, bawiących się w piasku, a Marc podąża w jej
kierunku.
- Jest wspaniały - usiadł
obok niej z szerokim uśmiechem.
- Masz rację - skinęła
głową. - Wystarczyło to jedno spotkanie w szpitalu, a on już
zdążył cię tak bardzo polubić.
- Praktycznie to nie jedno
- podrapał się po głowie. - Wtedy w ośrodku, raz natchnąłem się
na niego i podałem mu piłkę, której szukał. Niby takie nic, a
jednak... - spojrzał na nią. - Ale mnie pamiętał.
- Marc, ja nie chcę mu w
tym momencie mieszać wszystko, więc w odpowiednim czasie powiemy
mu, że jesteś jego ojcem, dobrze?
- Będzie jak chcesz, ale
po prostu pozwól mi go widywać.
- Teraz już chyba nie mam
wyjścia - uśmiechnęła się lekko i spojrzała na małego, który
właśnie stawiał babkę z piasku. - Skrzywdziłabym go tym.
- Dziękuję, Ali -
szepnął. - To dla mnie teraz ważne. Odkąd dowiedziałem się, że
mam syna, wszystko w głowie zaczęło mi się mieszać, ale już
jest okej, bo się dogadujemy w tej kwestii - patrzył na nią.
- Bo zależy mi na synu i
też chcę dla niego jak najlepiej. Nie chcę żeby jakoś ucierpiał
- mówiła. - I jeżeli już się zobowiązałeś, to chciałabym
żebyś nie uciekał, kiedy znudzi ci się ojcostwo, bo to go zrani.
- Bądź spokojna, Ali -
pokiwał głową. - Tak się nie stanie, obiecuję ci to - patrzył
na nią. Był
całkowicie poważny gdy to mówił. Nie miała w tym
momencie żadnego argumentu, by przyznać swojej matce rację, że
Bruno nie powinien znać Marca. Chłopakowi zależało na synu, a i
chciał być w dobrych relacjach z jego matką.
- Pojutrze mamy iść do
lekarza. Bruno chyba by się ucieszył gdybyś poszedł z nami,
jeżeli oczywiście nadal byłbyś w Reus - wzruszyła ramionami niby
obojętnie.
- Z wielką przyjemnością
z wami pójdę, naprawdę - uśmiechnął się. - Na razie zostaję
tu.
- Nie jesteś umówiony z
przyjaciółmi na jakiś wyjazd? - zapytała.
- W tym roku sobie
odpuszczę - uśmiechnął się pod nosem, patrząc na Bruno, który
wolnym krokiem kierował się do nich. Podparł się na kolanach
swojej matki i spojrzał na nich ze smutną minką.
- Stało się coś,
skarbie? - pogłaskała go po policzku.
- Jestem zmęczony -
mruknął i oparł brodę na dłoni.
- To wracamy? - zapytała,
a on pokiwał główką. Wstała i już miała go brać na ręce,
kiedy wyręczył ją Marc. Wziął go i spojrzał na Alison z lekkim
uśmiechem. - Chodźmy - kiwnęła i ruszyła pierwsza. Poczuła się
tak, jakby była taką matką, które tu zawsze obserwowała. Z
facetem u boku, który nad wszystkim czuwał, który się troszczył.
Marc pojechał razem z Alison i
Bruno na wizytę kontrolną do lekarza, co wcale nie spodobało się
matce Ali, ale nawet sama ona przestała się jej słuchać, bo
widziała szczęście swojego syna, gdy Bartra był obok.
Siedzieli w poczekalni, we
trójkę. Chłopiec siedział przy niskim stoliku razem z jakąś
dziewczynką w jego wieku z burzą loków na głowie i razem
kolorowali malowanki, które miały tutaj zajmować małych
pacjentów. Po chwili z gabinetu wyłoniła się postać pielęgniarki
z listą pacjentów.
- Bruno Marquez -
przeczytała i spojrzał po czekających. Pierwsza podniosła się
Alison i zawołała swojego synka, łapiąc go za rączkę. Tuż za
nimi do pokoju wmaszerował Marc. Przywitali się z doktorem, który
od razu zaczął badać chłopca. Miał podejście do dzieci, więc
to pewnie dlatego był rozchwytywanym dziecięcym pediatrą w
mieście.
Po przebadaniu Bruno, chłopiec
usiadł sobie na kozetce i zaczął zajmować się zabawkami, które
lekarz miał w gabinecie.
- Przejdźmy do konkretów
- spojrzał na Ali i Marca. - Widziałem ostatnie wyniki ze szpitala.
Bruno potrzebuje, jak na razie opieki specjalisty, a tacy są w
większych miastach, niż nasze Reus. Na przykład najbliższa
Barcelona - mówił.
- Nie będzie z tym
problemu - wtrącił się nagle Marc, a Alison spojrzała na niego
pytająco.
- Pozostawię państwu
namiary na zaprzyjaźnionych lekarzy - zabrał małą kartkę i
zaczął spisywać nazwiska i adresy gdzie przyjmują. Wyszli po
jakichś pięciu minutach i w ciszy ruszyli na parking, do samochodu.
Jechali również w ciszy.
Gdy zaparkował samochód
pod domem Marquezów, Alison wypuściła synka, który od razu
popędził na ogród by pobawić się z Goofy'm.
- Alison, poczekaj - Marc
złapał ją za rękę.
- O co chodzi?
- Zamieszkajcie ze mną -
powiedział pewnie, a ona myślała, że się przesłyszała. -
Dojazdy byłyby męczące dla małego, zarówno tak samo jak dla
ciebie, kosztowne i pochłaniające czas, a oboje możecie być na
miejscu.
- Jak ty to sobie
wyobrażasz? - pokręciła głową.
- Po prostu. Mam duże
mieszkanie i wcale nie musimy sobie wchodzić w drogę, a ja za
niedługo mam wracać na treningi. Będę tęsknił za Bruno.
- On za tobą też, Marc -
westchnęła i wtedy wyszedł do nich Isaac.
- Cześć - uśmiechnął
się do nich i uścisnął dłoń Bartry. - I jak tam?
- Powinnam zapisać Bruno
do jakiegoś specjalisty w Barcelonie - mruknęła Alison.
- I teraz przemów swojej
siostrze do rozsądku, że może zamieszkać tam na miejscu, zamiast
co chwila tam dojeżdżać, bo wiadome, że na jednej wizycie się
nie skończy. - powiedział poważnie piłkarz.
- I mamy z tobą
zamieszkać, a potem udawać wielce szczęśliwych ludzi, tworzących
rodzinkę? - zakpiła.
- Wiesz, że nie o to mi
chodzi. Chcę żeby Bruno był pod najlepszą opieką lekarzy, żeby
kontrolowali jego stan zdrowia, to wszystko. - odpowiedział obrońca,
a Isaac podążał za nimi niczym, za odbijaną piłeczką
pingpongową.
- Wiem o co ci chodzi, ale
nie - pokręciła głową i ruszyła w stronę domu, a obaj podążyli
za nią wzrokiem.
- Jeżeli mam być z tobą
szczery - zaczął Marquez. - Na początku uważałem cię za
wielkiego sukinsyna, bo skrzywdziłeś moją siostrę, ale teraz albo
się zmieniłeś... Albo po prostu wydoroślałeś, bo jesteś równy
gość. - poklepał go po ramieniu. - Pogadam z nią - dodał i
ruszył w kierunku swojego rodzinnego domu. Marc wsiadł z powrotem
do samochodu. Spojrzał jeszcze w kierunku ogrodu, gdzie jego syn
bawił się z psem. Co byłoby gdyby nie oskarżył ją wtedy o
romans z tym chłopakiem, który do niej ciągle zarywał? Może od
początku mieszkaliby razem, we trójkę. Widziałby jak Bruno stawia
pierwsze kroki i wymawia pierwsze słowa. Teraz już nie cofnie
czasu. Zaczęło mu cholernie zależeć na synu, a nawet i na niej.
Przecież wtedy oszalał na jej punkcie. Chciał uchylić jej nieba i
podarować gwiazdkę z nieba. Wiedział, ze nie mogła się bardzo
zmienić. Pomimo tego, że jest dla niego oziębła, bo się pojawił,
to przecież nadal musiała być tą pogodną i uśmiechniętą
dziewczyną, którą poznał... Którą często wspominał przez
okres tych czterech lat...
Czuła się jak na jakimś
przesłuchaniu i to ona była tu głównym podejrzanym. Wokoło niej
siedziało trzech mężczyzn, a czwarty słodko spał na piętrze.
Jej jedynym obrońcą był stary pies, który leżał przy jej
nogach.
- Gdyby nie chodziło o
mojego wnuka, to wiesz, że nie byłoby tu teraz tego wszystkiego -
Enrique pokręcił głową.
- Dobrze, że nie ma tu
mamy, bo zaraz by nas rozgoniła i zakończyła temat - zaśmiał się
Isaac.
- Jest u mojej mamy, więc
plotkują. Ali, gdybyś zdecydowała się na tę Barcelonę, to wiesz
że ci
pomogę - odezwał się Roberto.
- A Marc ma dobre intencje
- zauważył jej starszy brat.
- Ale ja nie wiem co mam
robić. Na pewno muszę zagwarantować dobrego lekarza Bruno!
- Czyli takiego z
Barcelony. Zawsze możecie pojechać tylko na próbę tam -
powiedział jej ojciec.
- Gdyby nie fakt, że
mieszkam z chłopakami to zabrałbym was do siebie - odezwał się
Sergi.
- Wiem, Sergi, ale ja
muszę to wszystko sobie jeszcze przemyśleć - wstała. Spojrzała
po nich i lekko się uśmiechnęła. Najważniejsze było to, że
miała w nich oparcie, cokolwiek by nie zrobiła.
***
Wróciłam ze szkoły, dodaję rozdział i pijąc gorącą czekoladę myślę, że tylko jeszcze jutro i dwa tygodnie wolności ♥
Co było wczoraj? Wczoraj swoje dwudzieste trzecie urodziny obchodził nie kto inny jak Marc Bartra! Ode mnie, życzę mu wszystkiego najlepszego, dużo minut do gry i zero kontuzji :)
A i oczywiście jakbym mogła zapomnieć o jego braciszku?! Dla Erica także przesyłam najlepsze życzenia i buziole ♥
Pewnie zastanawiacie się dlaczego rozdział dodaję dziś, a nie wczoraj - tak, a więc dziś też jest urodzinowo i to bardzo :)
Wszystkiego Najlepszego dla kochanej Ani, która dziś obchodzi urodziny :) Gorące buziaki ;*
W prezencie pozostawiam ulubione gify Nataleczki ♥
Ali ma z nim zamieszkać bo jak nie to się przejdę ! Marc jest taki kochany ♥ Dołączam się do życzeń dla Ani ! Ty zawsze wiesz czego mi trzeba hahahaha gifosy *.*
OdpowiedzUsuńAli to bardzo niezdecydowana kobieta, ale na pewno podejmie jakąś słuszną decyzję!
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego Marc! *.*
Bruno to sama słodycz! ♥
Czekam na więcej!
:)
OdpowiedzUsuńI robi sie pozytywnie ;D
OdpowiedzUsuńNiech jedzie do Barcelony!
Inszaaaa
Świetny ❤️
OdpowiedzUsuńTen blog jest genialny! <3
OdpowiedzUsuńRozkoszny Brunito *...*
I Marc tatusiem <3 a Alison nadal nie lubie..
No to się porobiło... Ale mam nadzieje że jednak przeprowadzi się na czas leczenia małego do Barcelony do mieszkania Marc xD
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu ale jak dla mnie Marc jest teraz świetny, słodki i wgl cud, miód i malinka :*
Czekam i pozdrowienie dla Cb :*
Ona zamieszka z Bartrą, tak? Byłoby bardzo fajnie! No i Bruno miałby ojca przy sobie, mimo, że o tym nie wie :P
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i pozdrawiam :*
świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że wszystko się ułoży :)
Jestem niezwykle zachwycona Twoim rozdziałem! Bruno to prawdziwy skarb, który powinien połączyć Alison i Marca kolejny raz. A teraz wyjazd do Barcelony w celu poszukiwania lekarza do dobra okazja dla Bartry, by rozkochać na nowo w sobie dziewczynę. Za pierwszym razem zawalił sprawę, ale mam nadzieję, że tej szansy nie zmarnuje. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńAli powinna zgodzić się na zamieszkanie z Marciem, dla dobra Bruno. Mam nadzieję, że do tego dojdzie, a pomiędzy nimi zacznie się coś odradzać :)
OdpowiedzUsuń