Wyszedł ze swojego pokoju,
zapinając guziczki u rękawków ciemnoszarej koszuli. Miał na sobie
jeszcze jeansy, a w salonie czekała na niego przewieszona
przez oparcie fotela jego marynarka. Przekroczył próg i zjawił się
w pokoju, gdzie kanapę okupywali jego brat, synek oraz Nina, która
leżała obok nich.
- Fiuu, braciszku -
zaśmiał się Eric. - Chcesz żeby wszystkie panny na miejscu tam
padły?
- Zabawne - Marc
przewrócił oczami. - Z krawatem czy bez? - zapytał, przykładając
krawat do szyi.
- To zależy - zamyślił
się jego brat, a Marc wtedy ubrał swoja marynarkę i ponownie
przymierzył z krawatem. - Nie, lepiej bez - Eric pokręcił głową,
a po chwili Bruno odpapugował gest od swojego wujka.
- Nie - powiedział
poważnie.
- Dziękuję za radę -
Marc podszedł bliżej i wziął na kolana chłopca, po czym zaczął
go łaskotać. Ten śmiał się, a Nina podniosła się na nogi i
zaszczekała. Coś się działo, więc musiała zareagować. - Dobra,
już nic nie robię - piłkarz uniósł dłonie w geście kapitulacji
i posadził małego znów na kanapie, pomiędzy nim i swoim
bliźniakiem. - Alison! - zawołał.
- Zaraz, chwilka! -
odkrzyknęła z pokoju.
- Mamy jeszcze czas,
spokojnie - dorzucił jeszcze obrońca. - A wy macie jakiś pomysł
na ten wieczór?
- No pewnie - odpowiedział
automatycznie Eric. - Nauczę Bruno jak skręcać blanty i wciągać
nosem - zironizował, przez co Marc spiorunował go wzrokiem. - A jak
myślisz? Bajeczki na dobranoc, a w ostateczności pomęczymy królową
mieszkania - spojrzał na buldoga.
- Ehhh, a potem się
dziwię dlaczego tak się dziwnie zachowuje po twoich wizytach -
śmiał się z Erica. Jakieś dwie minuty później usłyszeli
otwierające się drzwi drugiego pokoju i ujrzeli wyszykowaną
Alison. Marc powędrował od dołu, od wysokich, czarnych szpilek,
poprzez zgrabne nogi, okryte czarnymi, dopasowanymi spodniami, wyżej
elegancka, luźniejsza bluzka w odcieniach szarości. Makijaż
podkreślał jej pełne usta i duże oczy, a włosy spięła w koka.
Marc po raz kolejny zdał sobie sprawę z tego, że stracił cztery
lata temu najpiękniejszą dziewczynę pod słońcem.
- Jestem gotowa -
powiedziała i spojrzała na trójką siedzącą na kanapie. Wszyscy
wpatrywali się w nią jak w obrazek. - Stało się coś? - zapytała
zdezorientowana.
- Nie, nic - Marc pokręcił
głową. - Ślicznie wyglądasz - podniósł się ze swojego miejsca,
a ona poczuła jak na jej policzki wskakują rumieńce.
- Najprawdziwsza prawda,
prawda Bruno? - wtrącił Eric, a Brunito pokiwał energicznie
główką.
- Mamusiu, ślicznie -
uśmiechnął się szeroko, Ali podeszła do niego i usiadła na
skraju kanapy, w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą siedział
Bartra.
- Dziękuję, słoneczko -
ucałowała go w czoło. - Będziesz grzeczny z wujkiem Ericiem?
- Będę - znów pokiwał
główką.
- To dobrze - powiedziała
i znów go ucałowała.
- Hej, może ja też chcę?
- jęknął rozpaczliwie Eric.
- A to ty masz trzy lata?
- roześmiał się Marc.
- Może i mam! Co z tego?
- Oj przestańcie -
rozbawiona Ali pokręciła głową. Wstała i pocałowała w policzek
bliźniaka swojego byłego chłopaka. - Dziękuję, Eric - zwróciła
się do opiekuna.
- Cała przyjemność po
mojej stronie - zasalutował zabawnie.
- Na pewno dasz sobie
radę? - zapytała go jeszcze.
- Tak, damy radę. W razie
czego istnieje coś takiego jak telefon - pokazał jej język.
- Tylko mi mieszkania nie
roznieście - dorzucił piłkarz i razem z Alison skierowali się do
wyjścia, wcześniej jeszcze machając do swojego synka. Wyszli z
mieszkania i podeszli do dużych drzwi windy. Marc nacisnął guzik,
przywołując ją na piętro. Po chwili usłyszeli dźwięk piknięcia
i drzwi się rozsunęły. W przejściu wyminęli się ze starszą
sąsiadką, z którą nie raz już mieli okazję się widywać.
Kobieta dokładnie zdążyła obejrzeć sobie młodą parę, oczywiście,
musiała wszystko i o wszystkich wiedzieć. Dobrze tylko, że jeszcze
nie wypytuje gdzie się wybierają...
- Marc - zaczęła
dziewczyna, gdy tylko drzwi z powrotem się zasunęły. Chłopak
spojrzał na nią. - Ta kobieta mnie przeraża, jest wszędzie! -
otworzyła szerzej oczy, a Marc uniósł brew. - Zawsze gdy gdzieś
wychodzimy z Bruno, czy ja gdzieś z nim wychodzę, zawsze musimy się
na nią nadziać.
- Nie przejmuj się -
chłopak zaczął się śmiać. - Opowiadałem ci, że to informacja
całego budynku. Starsza kobieta musi się czymś zająć. Z resztą
każdy tu już do niej jest przyzwyczajony - posłał Alison swój
najpiękniejszy uśmiech, a ta spuściła wzrok. - I przewiduję, że
od razu dzięki niej połowa budynku, dokładniej ci z którymi tu
trzyma, dowiedziała się już, że mieszkam z kobietą i dzieckiem -
machnął ręką.
- Czyli mam rozumieć, że
nie tylko w małych miasteczkach czy na osiedlach są takie oto
poinformowane panie, a w apartamentowcach też?
- Aha - przytaknął.
- Okej - kiwnęła głową.
Winda się zatrzymała na poziomie z garażem. Wysiedli z niej i
równo ruszyli do samochodu Bartry. Marc już przy nim przyśpieszył
i otworzył drzwi od strony pasażera i zaczekał by Alison wsiadła
do środka. - Bawisz się w dżentelmena? - zachichotała.
- Bawię? Moja droga, ja
nim zawsze jestem - powiedział, a ta zaśmiała się cicho i zajęła
swoje miejsce. Marc obszedł samochód i usiadł za kierownicą.
Odpalił silnik i wyjechał na prostą ku wyjazdowi z podziemi. Przy
wyjeździe minął się z drugim samochodem, którego kierowca uniósł
dłoń do góry by się przywitać. Marc odpowiedział tym samym.
- Sergi? - zdziwiła się
Alison. - Nie powinien też być na tej kolacji? Co on tutaj robi?
- Powinien - Bartra
uśmiechnął się tajemniczo. - Przyjechał po Lydię.
- Po Lydię? - Ali uniosła
obie brwi. - Dlaczego ja nic o tym nie wiedziałam?!
- Podrzuciliśmy mu taki
pomysł wczoraj gdy byłyście na zakupach - zaśmiał się. - Nie
było to głupie, bo wiadome, że ona mu się podoba, a i Lydia
spogląda na niego inaczej. Przeznaczenie, nie sądzisz? - gadał jak
najęty.
Pomimo tego, że znała tam
kilku piłkarzy, których poznała cztery lata wcześniej, swojego
kuzyna oraz Lorenę i Lydię, czuła się jakoś dziwnie. Na początku
w ogóle było jakoś sztywno. Siedzieli przy kilkuosobowych
stolikach. Im trafił się ośmioosobowy, a przydzielili im miejsca z
Sergim i Lydią, Cristianem i Loreną oraz Martinem i jego dziewczyną
Maite. Długa przemowa prezydenta klubu na cały sezon, a później
kolacja. Dopiero po tym czasie się rozluźniło. Ci 'z góry' wyszli
w swoim towarzystwie na inną salę, a piłkarze i inni pracownicy
mogli odetchnąć. Z głośników popłynęła głośniejsza muzyka i
można było się bawić. Kilka par tańczyło, jednak większość
postawiła na rozmowę. Nawet kilka razy była na parkiecie,
wyciągana przez chłopaków z drużyny Marca.
Do mieszkania wrócili późno.
Gdy tylko przekroczyli jego próg, powitały ich cisza i mrok. Gdy po
ciemku w korytarzu Ali pozbywała się swoich szpilek, przez które
zaczęły boleć ją stopy, on zauważył uchylone drzwi do pokoju
Ali i Bruno. Podszedł i stanął w progu. Zobaczył na łóżku
śpiących Bruno i Erica, a w ich nogach leżała Nina. Wtedy obok
niego pojawiła się Alison, już sporo niższa od niego.
- Niech już śpią -
szepnęła i po cicho przekradła się do szafy, bezszelestnie
wyjmując z niej rzeczy do spania, T-shirt i stare spodnie dresowe.
Wracając, zgasiła lampkę po jednej stronie łóżka. - Położę
się w salonie - dodała, gdy wyszła do pokoju. Marc wtedy przymknął
drzwi i zaświecił duże światło w korytarzu.
- Nie ma mowy. Prześpisz
się dziś u mnie, a ja zajmę kanapę - powiedział.
- Masz jutro rano trening
i powinieneś się wyspać - zauważyła.
- To nic - uśmiechnął
się lekko. - Nie raz już tak zasypiałem. Nie robi mi to różnicy
- dodał i pociągnął pannę Marquez za sobą do pokoju. Puścił
ją na jego środku i sięgnął po jedną poduszkę z łóżka oraz
po koc i spodnie od dresu z szafy. - Życzę miłych snów -
uśmiechnął się i czmychnął z pokoju. Dlaczego on zawsze musiał
postawić na swoim? Wygrać? Musiał! Zawsze!
Odkąd tu mieszkała z Bruno, w
tym pokoju miała okazję być raz i to przez krótką chwilę, kiedy
to Bruno nie chciał zasnąć w zeszłym tygodniu i biegał po całym
mieszkaniu i tu dopiero go złapała. Pokój był urządzony bardzo
podobnie do tego, w którym spała ona i jej syn. Duże łóżko z
szafkami nocnymi po obu stronach, komoda i duża szafa z lustrem. Tu
jedynie dodatkiem były zdjęcia na ścianach w antyramach.
Przechodziła się po pomieszczeniu i oglądała fotografie. Marc z
rodzicami, Marc z bratem, grupowe z rodziną ze świąt, z
przyjaciółmi. Przy jednym z ostatnich przystanęła na dłużej,
uśmiechając się sama do siebie. Pamiętała to zdjęcie. Marc,
Eric i Cristian razem na plaży, cztery lata temu. Pamięta to, bo
sama je robiła. W pewnym momencie otworzyła szeroko buzię,
ziewając. Była zmęczona, a nazajutrz czekał ją i Bruno drugi
dzień na badaniach w szpitalu. Podeszła do łóżka i zdjęła z
siebie ubrania i przebrała się. Usiadła na skraju łóżka i
najpierw przesunęła delikatnie dłonią po materacu. Położyła
się i ułożyła głowę na poduszce. Zgasiła światło i okryła
kołdrą.
Otworzyła oczy i
zobaczyła buźkę swojego synka, który się jej przyglądał. Gdy
zauważył, że otworzyła oczy, szeroko się uśmiechnął.
- Cześć - zawołał, a
Alison się uśmiechnęła.
- Cześć Bruno -
odpowiedziała i podniosła się do pozycji siedzącej. - Czemu mi
się przyglądałeś gdy spałam?
- Bo nie spałaś w naszym
pokoju - zmarszczył nosek.
- Bo ty, mój drogi,
spałeś z wujkiem - dostał lekkiego pstryczka w nos.
- A Marc spał na kanapie
- powiedział.
- Tak - skinęła głową.
- Możemy - uśmiechnęła
się i wstała, łapiąc za jego rękę. Oboje wyszli z pokoju, a
Alison od razu dobiegł aromat świeżej kawy. Zauważyła obu braci
w kuchni. Eric siedział przy wysepce i pałaszował już kanapki, a
drugi zalewał wrzątkiem kawę.
- Witamy śpiocha -
odezwał się, gdy zauważył, że mały i jego mama dołączyli do
nich. - Kawy?
- Poproszę - usiadła na
wysokim krześle i wzięła na kolano synka. - I wcale nie jestem
śpiochem - pokręciła głową.
- Bardzo wymęczona przez
nich wszystkich? - zaśmiał się Eric.
- Nie dziw się, była
królową parkietu z Alvesem - zawołał Marc, a dziewczyna
spiorunowała go wzrokiem. Nie jej wina, że Brazylijczyk sobie ją
upatrzył i ciągle porywał do tańca. Raz już miała dosyć, była
zmęczona, ale Daniel nie chciał odpuścić i wtedy pojawił się
"wybawca" Marc, który poprosił o odbijanego. Niechętnie,
bo niechętnie ale się zgodził. Bartra widział, że jego
towarzyszka jest już wyczerpana, więc tylko wolno okręcił ją
wokół osi i zaproponował powrót do domu.
- Ja już będę uciekać
- powiedział Eric, dokańczając kanapkę. Zmierzwił włosy
bratankowi, ucałował w policzek Ali, a z Marciem uścisnął dłoń,
po czym wyszedł.
- Idę do łazienki i
później na trening - odezwał się Marc. - Smacznego - wskazał na
talerz z kanapkami i ruszył do korytarza. Alison pogłaskała synka
po główce i ucałowała.
- Jemy? - zapytała, a on
pokiwał główką.
***
Przyjemny i sielankowy rozdział :) Od następnego... Dobra, nie będę spoilerować! :D
Mam dziś dobry humor, więc dziś dodaję ten rozdział, można rzec, że kolejny urodzinowy. Były urodziny Thiago, Carlesa i Martina, przyszła teraz pora i na mnie :)
Moje ulubione życzenia z dziś: Tańczącego na stole Thiago, Jordiego pod kołderką i Martina pod prysznicem! Ktoś tu wie co Tygryski lubią najbardziej ^^
Mam dziś dobry humor, więc dziś dodaję ten rozdział, można rzec, że kolejny urodzinowy. Były urodziny Thiago, Carlesa i Martina, przyszła teraz pora i na mnie :)
Moje ulubione życzenia z dziś: Tańczącego na stole Thiago, Jordiego pod kołderką i Martina pod prysznicem! Ktoś tu wie co Tygryski lubią najbardziej ^^