Tym razem Bruno przez całą
podróż ani nie pomyślał o spaniu, bo wiedział, że u jej celu
czeka na niego nowy przyjaciel oraz psisko, które bardzo polubił.
Bawił się swoimi zabawkami lub zadawał mnóstwo pytań Alison,
która odpowiadał na nie z uśmiechem na ustach.
Na miejscu, Ali od razu
zaparkowała w podziemiach, tuż obok Audi Bartry. Wysiadła i
wypakowała z samochodu swojego synka, który pilnował dobrze
plecaczka z jego kilkoma rzeczami. Stwierdziła, że po torbę
przyjdzie później. Zamknęła alarmem samochód i oboje udali się
do windy. Tam, jak na złość musieli się natkną na tą starszą
sąsiadkę Marca, która tylko dziwnie się na nich popatrzyła.
Wyjechali na piętro i podeszli do drzwi mieszkania piłkarza. Bruno
energicznie zapukał, po czym od razu usłyszeli szczekanie buldoga
angielskiego. Bruno na to szeroko się uśmiechnął. Alison wtedy
nacisnęła na klamkę, a drzwi się otworzyły i przekroczyli próg.
W korytarzu właśnie natknęli się na gospodarza, który zapewne
kroczył by im otworzyć. Widać, że się ucieszył, bo od razu
zabrał na ręce synka i przytulił go.
- Fajnie, że już
jesteście - uśmiechnął się i odstawił malucha na podłogę, a
ten automatycznie zainteresował się całkowicie Niną. - Jak droga?
- spojrzał na Alison.
- W porządku -
uśmiechnęła się lekko. - Nie było żadnych korków, a z takim
gadułą dobrze się jedzie - spojrzała na synka.
- To dobrze - uśmiechnął
się i przepuścił ją do salonu.
Marc zabrał ich później
na spacer po okolicy. Szli razem, on trzymał smycz z Niną, a Alison
trzymała dłoń Bruno. Po drodze zabrali na spacerowanie Sergiego i
już była ich piątka. Gdy Bruno stwierdził swoim błagalnym tonem,
że już nie ma siły na nic, Marc zarządził, że wracają, biorąc
go na ręce. Wtedy Nina była już prowadzona przez Roberto.
Na klatce schodowej spotkali
Lydię, która właśnie wracała do mieszkania.
- Cześć - dziewczyna
uśmiechnęła się na ich widok. - Dawno jesteście? - zapytała,
całując Ali w policzek.
- Przyjechaliśmy
popołudniu - odpowiedziała szatynka i wtedy zauważyła, że Sergi
ciągle się przygląda ich nowej znajomej. - Emm... Lydio - zaczęła.
- Poznajcie się, to jest mój kuzyn Sergi, a to jest Lydia, nowa
sąsiadka Marca - dokończyła, a wtedy tamci uścisnęli sobie
dłonie, uśmiechając się.
- Miło mi poznać -
odparła lekko zawstydzona Cortez. Alison z Marciem wymienili wtedy
znaczące spojrzenia.
- Tak, a więc, Lydia,
może wpadniesz do nas? Bruno pewnie zaraz pójdzie spać, bo go
trochę zmęczyliśmy, a tak to posiedzielibyśmy we czwórkę -
zaproponował Bartra.
- A to bardzo dobry pomysł
- przytaknęła mu Marquez.
- Dzięki, to ja może
najpierw wrócę do siebie, zostawię rzeczy, ogarnę się troszeczkę
i wpadnę - odpowiedziała. I na tym przystanęło. Lydia na razie
wróciła do siebie, a tamci weszli do mieszkania Marca.
- Sergi, ty też przyznaj,
że to był bardzo dobry pomysł z zaproszeniem tu Lydii -
wyszczerzyła się do niego Alison.
- Chyba tak - wzruszył
ramieniem.
- Chyba nie, bo jeżeli
masz zamiar ją pożreć wzrokiem... - śmiał się z niego
przyjaciel.
- Co?! Wcale nie! -
oburzył się pomocnik.
- No to ja może pójdę
wykąpać Bruno - powiedziała i wzięła synka od Marca.
- To ja za ten czas zrobię
dla niego kanapki na kolację - odpowiedział obrońca i rozeszli się
w przeciwne strony mieszkania.
- Wy to już się
zachowujecie jakbyście od zawsze się razem nim zajmowali -
stwierdził Sergi,
siadając przy wysepce w kuchni, obserwując
przyjaciela.
- Przestań - chłopak
machnął ręką. - Po prostu już wiem mniej więcej co i jak. I w
sumie to po części dzięki tobie, bo po mnie wtedy zadzwoniłeś,
Roberto - zaśmiał się.
- Dzięki twojemu uporowi
także, Bartra - odpowiedział mu podobnym tonem i sięgnął po
szklankę i dzbanek z wodą.
Siedzieli we czwórkę w dużym pokoju,
grając w chińczyka, przy tym bawiąc się jak małe dzieci. Jednak
musieli zachować odpowiednią głośność by nie obudzić Bruno
oraz Niny, która zaoferowała się do pilnowania go, układając się
do snu tuż obok łóżka, na którym leżał chłopiec.
- Wygrałam - wyszczerzyła
się Alison, dobijając swoim ostatnim pionkiem do bazy. - Teraz wy walczcie
- zaśmiała się cicho i ułożyła wygodnie na fotelu, który
zajmowała. Na polu bitwy pozostał Marc z dwoma pionkami w bazie,
Lydia, również z dwoma no i Sergi z trzema. Od momentu gdy
dołączyła do nich dziewczyna, ten co chwila na nią spoglądał,
ale później coraz rzadziej, bo napotykał się z miną Bartry w
stylu 'a nie mówiłem?'. Ali dopiła swój sok ze szklanki, kiedy
usłyszała dzwonek swojego telefonu. - To Isaac, przepraszam na
chwilę - uśmiechnęła się do nich i razem z telefonem wyszła na
balkon.
- Cześć, siostrzyczko -
usłyszała w słuchawce. - Dzwonię, bo właśnie wróciłem z pracy
i wyjąłem listy ze skrzynki. Jest jeden do ciebie. Z uczelni.
- Z uczelni? - zdziwiła
się. - Otwórz i zobacz - powiedziała.
- Już - mruknął i
słyszała, że jej brat rozdziera kopertę. Chwila ciszy. - Ej, to
jednak te plotki co słyszałem to były prawdziwe! - zawołał.
- Isaac, a jaśniej? -
zmarszczyła czoło.
- No, bo kiedyś słyszałem
jak w pracy mówił jeden kolega, że jego siostra co też tam
studiuje mówiła, że tam się niezły bajzel zrobił, z resztą
pamiętasz tą akcję z zamieszaniem z papierami. Podobno jest dużo
skarg na wykładowców...
- W sumie to się nie
dziwię - westchnęła. Sama z kilkoma osobami w zeszłym roku pisała
jedną na takiego jednego profesora.
- No i teraz tu piszą, że w ogóle wszystkie oddziały są przenoszone do najbliższego miasta czyli
Barcelony. Proszą o potwierdzenie tego, że twoje papiery mogą tam
przesłać i czy będziesz tam studiować.
- Ale jak to w Barcelonie?
- otworzyła szeroko oczy. - Musiałabym codziennie dojeżdżać.
- W sumie... Ale Alison i
tak jeździsz tam z Bruno, macie na miejscu Sergiego i Marca.
- Czy ty właśnie
sugerujesz mi przeprowadzkę?
- Jeżeli chciałabyś
kontynuować swoje studia, normalnie to chyba innej opcji nie widzę.
- Nie wiem, Isaac -
popatrzyła przez szybę na bawiących się towarzyszy. - Tak czy
inaczej mam jeszcze na to czas.
- Racja. Co tam ciekawego
słychać w wielkim mieście?
- Nic takiego, prócz
tego, że właśnie z Marciem próbujemy wyswatać naszego kochanego
kuzyna.
- CO?! - zaśmiał się
jej brat. - Z kim?
- Pamiętasz co ci
mówiłam, że w mieszkaniu obok Marca wprowadziła się taka
dziewczyna?
- Przestań - jęknęła.
- Nawet jeżeli to co mi do tego? Właśnie ta dziewczyna spodobała
się Sergiemu i chyba on jej też, więc przeszkód nie ma by ich ze
sobą spiknąć - znów na nich spojrzała.
- No dobrze, to wy tam
wypełniajcie te swoje misje, ale żeby mi z tego kolejnych dzieci
nie było, albo... - zaciął się. - W sumie to już jedno wam
fajnie wyszło.
- Isaac! - jęknęła
bezsilnie.
- No dobra, ja kończę,
bo wróciłem zmęczony. Dobranoc, siostra!
- Dobranoc -
odpowiedziała, a jej starszy brat się rozłączył. Schowała
telefon do kieszeni jeansów i wróciła do mieszkania.
- Mam drugie miejsce -
wyszczerzył się Sergi, gdy ta wróciła na swoje miejsce.
- No to gratuluję -
uśmiechnęła się lekko i spojrzała na planszę, na którą nadal
Marc i Lydia, na zmianę rzucali kośćmi.
- Stało się coś? -
zauważył od razu Marc.
- Takie tam sprawy z
uczelnią, mało ważne - machnęła ręką. - Ty lepiej pomyśl co
zrobisz, bo wydaje się, że zaraz przegrasz - wskazałam na jego
pionki.
- Przegrany zamawia pizzę
- odpowiedział od razu. - Muszę przyznać, że ta gra wzmogła mój
apetyt - zaśmiał się obrońca.
- Nie ma sprawy -
przytaknęła Lydia i rzuciła kostką. - Jest trzy! - uśmiechnęła
się szeroko i zaprowadziła swój ostatni pionek do bazy. - Więc
możesz już dzwonić!
- To ja proponuję
Pepperoni - Sergi poklepał przyjaciela po ramieniu.
***
Jedenastka za nami! :)