Jeszcze rano była pewna swojego
wyboru, a teraz gdy tylko wsiadła do samochodu i wyjechała spod
domu, miała ochotę od razu zawrócić, ale zaraz zostałaby
skrzyczana przez brata, a później kuzyna, który już czekał w
Barcelonie. Bruno od razu zasnął na tylnym siedzeniu w swoim
foteliku. Czekała ich ponad godzinna podróż do stolicy Katalonii,
gdzie mieli zostać do jutra, bo z samego rana mieli umówioną
wizytę u lekarza. Marc zgodził się na to bez najmniejszego
zawahania i nawet namawiał żeby zostali nieco dłużej, na próbę,
ale Ali zawsze była uparta, szczególnie w stosunku do Bartry.
Słabo znała miasto, więc
musiała się umówić z Marciem pod jakimś charakterystycznym
miejscem - obrali Camp Nou. Parkując pod stadionem, zauważyła
chłopaka w bluzie z kapturem. Gdy zobaczył znajomy samochód, od
razu ruszył do niego. Wsiadł na wolne miejsce pasażera.
- Cześć - powiedział do
niej i odwrócił się do tyłu. - Dawno zasnął? - zapytał, gdy ta
odpalała silnik.
- Odkąd wyjechaliśmy -
mruknęła i wyjechała z parkingu. - Gdzie? - zapytała o kierunek.
- Skręć w lewo -
wskazał. Tak też zrobiła. Niedługo później podjechali pod
wysoki apartamentowiec, a Marc pokierował ją by zaparkowała na
podziemnym parkingu. Zatrzymała się na wolnym miejscu i zgasiła
silnik. Oboje wysiedli. Alison najpierw otworzyła bagażnik i wyjęła
z niego dużą torbę podróżną i swoją torebkę. Odstawiła je na
podłogę i ruszyła, by wydostać z auta swojego śpiącego synka.
Otworzyła drzwi i delikatnie odpięła Bruno z pasów. Po chwili
usłyszała odchrząknięcie. Obróciła się i zobaczyła Marca z
ich dużą torbą na ramieniu. - Mogę? - zapytał niepewnie, a ta
się odsunęła. Obserwowała jak chłopak delikatnie zabiera Bruno
na ręce i robi z nim kilka kroków w tył. Alison wtedy zamknęła
małe drzwi, bagażnik i włożyła na ramię swoją torebkę, po
czym nacisnęła guzik na pilocie przy kluczykach. Spojrzała
niepewnie na piłkarza.
- Dasz radę? - spytała,
a ten pokiwał głową i ruszył pierwszy w stronę windy. Wsiedli do
niej oboje. Marc poprosił Ali by nacisnęła przycisk z czwórką.
Tak zrobiła. Na piętrze, gdy podeszli do drzwi mieszkania Marca,
chłopak wyjął pęczek kluczy z kieszeni swojej bluzy i podał je
dziewczynie, trzymając na właściwy kluczyk. Gdy Alison odkluczała
drzwi, z na przeciwka, z klatki schodowej wyszła jedna starsza
mieszkanka tego bloku. Ukłoniła się do Marca, a ten zrobił to
samo, choć wiedział, że gdy ta ich zobaczyła to w przeciągu
godziny, cały budynek będzie już wiedział, że sprowadza sobie do
mieszkania JAKĄŚ dziewczynę z JAKIMŚ dzieckiem. Największa
plotkara, a mieszka piętro wyżej, bo jej nadziany synek wykupił
jej tu mieszkanie, by mieć z nią spokój w jego domu. Z resztą
Marc wcale mu się nie dziwił... Weszli do środka, a Marc od razu
skierował się do jednego pomieszczenia, po chwili wyszedł z niego
bez chłopca i bez torby.
- To wasz pokój -
powiedział, zostawiając uchylone drzwi, by usłyszeć gdyby Bruno
się obudził.
- Dzięki - szepnęła i
położyła torebkę na komodzie w przedpokoju.
- Chciałbym żebyście
się czuli tutaj jak u siebie - skinął głową. - Może pokażę ci
mieszkanie - powiedział i poprosił by poszła za nim. Pokazał jej
pokój, który miała zajmować z synem, pokazał gdzie jest jego
pokój, łazienka, a na końcu trafili do dużego pomieszczenia,
salonu oraz kuchni, które rozdzielała wysepka z wysokimi, barowymi
krzesłami. Gdy tylko się tam pojawili, ze swojego posłania
podniosła się Nina i podeszła do nich. Marc od razu przy niej
przykucnął i zaczął głaskać. - To Nina, mam nadzieję, że nie
przeszkadza ci to, że tu mieszka. - zwrócił się do Marquez.
uśmiechnęła się lekko i podrapała za
uchem. - Jest śliczna, a poza tym Bruno uwielbia zwierzęta, w
szczególności psy, o czym przekonał się nasz Goofy - zaśmiała
się cicho i spojrzała na Marca. On również na nią patrzył.
Oboje się speszyli i za obiekt obrali znów Ninę. Piłkarz po raz
kolejny zauważył podobieństwo pomiędzy nim i Bruno, oboje
uwielbiali psy.
Gdy mały się obudził, faktycznie na
samym początku zobaczył psa, do którego podbiegł i zaczął się
z nim bawić. Dopiero później przywitał się z Marciem, a na końcu
podszedł do swojej matki, która cały czas przyglądała się mu z
lekkim uśmiechem.
Miękła, jej pogląd na
wszystko się zmieniał poprzez widok Bruno i Marca razem, bawiących
się, uśmiechniętych.
Popołudniu, gdy już zjedli
zamówiony obiad, gdy wiedzieli w dużym pokoju, Bruno oglądał
bajki, leżąc z Niną na fotelu. Alison wtedy siedziała na kanapie,
podzielając czynność synka, a Marc siedział przy wysepce ze swoim
tabletem. Wtem wszyscy usłyszeli dzwonek do drzwi. Marc odłożył
urządzenie i poszedł w tamtym kierunku, Ali spojrzała na drzwi,
zastanawiając się kto mógł przyjść, Nina zerwała się za swoim
panem, a chłopiec był za bardzo zajęty programem, by jakkolwiek
zareagować.
Bartra otworzył drzwi i zobaczył
olbrzymiego miśka, na którego widok Nina zaczęła głośno ujadać.
- To ja, głupia! -
mruknął i odsłonił twarz właściciel pluszaka. Oczywiście był
to drugi Bartra. - Przybyłem do swojego bratanka, a ci się
przyczepili - wzruszył ramionami i wskazał na stojących za nim
Sergiego, Cristiana i Lorenę. Marc przepuścił ich w progu. Eric
pierwszy wpadł do salonu z zakupionym miśkiem. Wyszczerzył się do
Alison, a ta wstała i lekko się do niego uśmiechnęła. Przełożył
miśka na jedno ramię, a drugim mocno objął Marquez. - Jak miło
cię widzieć! Wypiękniałaś, wiesz? - poruszył brwiami, a ona się
cicho zaśmiała. - Ja w sumie też, ale chyba nie tak bardzo... O i
jest nasz bohater! - zawołał gdy zobaczył Bruno. Podszedł do
fotela i przykucnął przy nim, pokazując pluszaka, a Lorena
pierwsza podeszła do Alison.
- Wiesz jak fajnie cię
widzieć? - uśmiechnęła się szeroko i przytuliła koleżankę.
- Ja też się cieszę, że
was widzę - odparła dziewczyna. - A wy nadal razem - wyszczerzyła
się do Tello, który właśnie podszedł i przytulił ją na
powitanie.
- A czy kiedykolwiek
wątpiłaś? - zaśmiał się.
- W was? Nigdy - pokręciła
głową.
- To dobrze - odparł z
uśmiechem. - Patrzcie, dogadują się! Wiedziałem, że Eric już
dawno przestał rozwijać się umysłowo, a teraz wiemy, że na wieku
trzech lat - wyśmiewał się napastnik Blaugrany, patrząc na mniej
sławnego bliźniaka.
- Cicho bądź, Tello -
warknął chłopak. - Chcę się z nim zaprzyjaźnić i dobrze mi to
idzie. Piąteczka, młody! - zaśmiał się i przybił 'piątkę' z
trzylatkiem, który się do niego uśmiechał.
- Będziesz miała
przynajmniej darmową opiekę do Bruna - zaśmiał się Roberto,
stojący przy swojej kuzynce.
Podniosła powieki i zobaczyła
słodko śpiącego synka po drugiej stronie dużego łóżka w
pokoju, który Marc przygotował specjalnie dla nich. Wczoraj gdy
wymęczony przez Erica Bruno zasnął, wszyscy zostali w dużym
pokoju. Siedzieli i rozmawiali. Szczerze powiedziawszy to przez
chwilę poczuła się jak te kilka lat wcześniej, zanim rozstała
się w kłótni z Bartrą. Była tam wtedy ze swoim bratem, jego
kolegą i koleżanką ze szkoły. Zapoznali się na plaży z grupką,
z którą zaczęli się ciągle spotykać. Lorena, Maite, Cristian,
Martin, Thiago, Rafael, Marc Muniesa, Eric oraz jego bliźniak.
Zaprzyjaźnili się, a pomiędzy Ali i Marciem zaczęło od razu
iskrzyć. Ona zadłużyła się w jego szerokim i szczerym uśmiechu,
a on w jej cudownych oczach, które śmiały się z całą resztą
niej. Oboje uważali, że ta druga osoba ma coś w sobie i jest warta
zainteresowania. Często urywali się ze wspólnych imprez i chodzili
po plaży. Pierwszym etapem było trzymanie się za rękę, później
gdy Bartra zaciągnął ją do morza, pocałunki, a po dwóch
tygodniach znajomości wydarzyło się coś więcej. Później?
Później zaczęło się wszystko psuć. Na horyzoncie, a raczej w
ich ulubionym klubie pojawił się nowy barman. Stał za barem i
ciągle wlepiał wzrok w młodą pannę Marquez, jednak bez
wzajemności. Ona była wpatrzona w Marca, choć on był zazdrosny.
Na początku miał wąty, ale się uspokoił, gdy Alison zapewniła
go, że ten chłopak wcale nie jest w jej typie. Wszystko wróciło
do normy, kiedy barman zaczął zagadywać przy barze do dziewczyny.
Uśmiechał się i próbował coś zadziałać, by ta inaczej na
niego spojrzała. Marc pojawił się tam w nieodpowiednim momencie,
kiedy barman był z drugiej strony lady, tuż przy JEGO wakacyjnej
miłości. Przez ułamek sekundy położył dłoń na talii Alison, a
ten wpadł w furię. Wyciągnął pochopne wnioski i tak już dalej
wszystko się posypało.
Alison cierpiała z tego powodu.
Myślała, że największym bólem było to, jak w podstawówce
złamała rękę, ale nie... To bolało ją bardziej. Kochała Marca,
a ten... Ten jej nie uwierzył, choć zapewniał, że jest tą
jedyną. Od razu wróciła z Isaaciem i jego przyjaciółmi do Reus,
a miesiąc później... Miesiąc później dowiedziała się, że
będzie miała Bruno. Obiecała sobie, że Marc nie dowie się o ich
synku, a teraz?
Teraz budziła się w mieszkaniu
piłkarza, razem z Bruno. Marc o wszystkim wiedział i uwielbiał
swojego syna, nie mówiąc już o jego przyjaciołach i bracie.
Wstała i ucałowała synka w
czoło. Ubrała się i wyszła z pokoju, zostawiając uchylone drzwi.
Wyszła do kuchni, gdzie natchnęła się na jej dawnego chłopaka.
- Hej - mruknęła cicho i
usiadła na wysokim krześle przy wysepce.
- Cześć. Kawy? -
zapytał, a ona skinęła głową. Po chwili dostała od Marca kubek
ze swoją kawą. - Dziś dowiemy się co dalej? - dodał po chwili,
opierając się łokciami naprzeciw niej.
- Dokładnie. Jeszcze raz
dziękujemy za pokój - skinęła głową i upiła łyk.
- Przestań - machnął
ręką. - Wiesz, że możecie tu zostać ile chcecie, prawda?
- Ale i tak dziękujemy -
zmieszała się i spojrzała na zegarek. - Powinnam iść go już
budzić - zauważyła i odłożyła kawę. Czas stał się dla niej
zbawienny. Jakoś trudno było jej tak stać i rozmawiać na te
tematy z Marciem. Jeszcze ją to krępowało.
***
Proszę bardzo, jest ósemka, gdzie troszeczkę głębiej jest wyjaśniona ich przeszłość ♥
Zapraszam również na nowy rozdział - ślad przeszłości.