Chciał unikać ich jak
ognia, tak jak prosił go przyjaciel, ale mu nie wychodziło. Raz
spotkał jej brata, z którym się przywitał, a później na
korytarzu zobaczył turlającą się piłkę, a po chwili biegnącego
trzylatka do niej. Futbolówka zatrzymała się centralnie przy
nogach Bartry. Przykucnął i wziął ją do ręki, a chłopiec
stanął przy nim.
- Lubisz grać w piłkę?
- zapytał Marc z lekkim uśmiechem na ustach, a chłopiec skinął
główką.
- A mogę się nią
jeszcze pobawić? - wskazał na piłkę.
- No jasne! - oddał mu ją
i zmierzwił włosy.
- Dziękuję! - zawołał
Bruno z uśmiechem na ustach i pobiegł do drugiego korytarza. Marc
wstał i wtedy usłyszał głos Alison, która mówiła coś do
swojego syna. Odwrócił się i wybrał inny korytarz. Miał w głowie
cholerny mętlik. Miał w niej tylko jedno - jego syn!
Na kolacji siedział naprzeciw
niej i myślał o tym jak zacząć rozmowę o tym wszystkim. Z resztą
odkąd zobaczył chłopca, to chodził zamyślony.
Dzieciaki już były w swoich
pokojach, w których miały już spędzić tu ostatnią noc, a Marc
skierował się do ogólnego pokoju, gdzie zastał Alison, Sergiego i
jeszcze innego animatora, oglądających film w telewizji. Usiadł na
fotelu i wbił wzrok w ekran, ale nie mógł się skupić. Po chwili
animator odszedł i zostali tam we trójkę. Co chwila kątem oka
spoglądał na Alison i przyjaciela.
- Ali, możemy pogadać? -
wydusił w końcu z siebie, a Roberto niepewnie na niego spojrzał.
- No tak, a o czym? -
zapytała szatynka.
- To ja może już pójdę
spać i nie będę wam przeszkadzać. - zerwał się pomocnik i
ucałował w policzek kuzynkę i przechodząc obok niego, spojrzał
lekko przerażony. Wyszedł i zostawił ich tam samych.
- Więc? - dziewczyna
spojrzała na niego z lekkim uśmiechem, a on pochylił się i oparł
łokcie na kolanach.
- Tak w ogóle to
zamierzałaś mi powiedzieć kiedykolwiek, że mam syna? - spojrzał
na nią wyczekująco, a ona otworzyła szeroko oczy.
- Marc, ale o czym ty
mówisz? - zmieszała się i słychać było jak nerwowo przełyka
ślinę.
- Mówię o naszym synu.
Bruno, tak? - przymrużył powieki.
- Nasz? - prychnęła. -
To jest mój syn. I nie wiem skąd przyszło ci do głowy, że jesteś
jego ojcem, bo przecież ja wtedy na tych wakacjach latałam za
każdym! - odparła z wyrzutem.
- Przestań! Po prostu
odpowiedz!
- Tak, więc dla twojej
wiadomości, nigdy nie chciałam ci powiedzieć o tym, ponieważ mój
syn nie ma ojca! - mówiła podniesionym tonem i wstała, patrząc ze
złością na piłkarza. - Rozumiesz? Nie ma ojca. - powiedziała
dobitnie.
- Czyli to prawda? -
prychnął i również wstał. - Zaszłaś wtedy w ciąże, Bruno
jest moim synem i nic mi nie powiedziałaś! - ryknął.
- Potraktowałeś mnie
wtedy jak dziwkę, Marc - pokręciła głową. - Więc teraz nie miej
pretensji!
- Alison, ale to jest mój
syn i może chcę go poznać, przekonać się jaki jest! Mieć jakiś
wkład w jego wychowanie, pomóc!
- Ale ci się teraz
zebrało na czułości! - spojrzała na niego spode łba. - Radziłam
sobie będąc w ciąży, rodząc i przez trzy lata opiekując nim. I
sama go wychowam! Ja nie potrzebuję twojej pomocy, on tym bardziej.
Damy sobie radę sami. Po prostu odpuść i zapomnij, żyj swoim
życiem tak jak ja to robię. - chciała go wyminąć i wyjść z
pokoju, ale ten złapał ją mocno za nadgarstek.
- Posłuchaj mnie, Alison!
- zaczął, nie odrywając od niej wzroku. - Jak ja mam odpuścić i
zapomnieć, że mam dziecko, co? Ja też chcę dla niego dobrze!
- Więc jeżeli chcesz dla
niego dobrze, zostaw nas w spokoju, okej? Tak będzie dla niego
najlepiej. - warknęła i wyrwała mu się. Ruszyła przed siebie.
Nie wyobrażała sobie momentu, gdy Marc dowiedziałby się o Bruno.
Od samego początku obiecała sobie, że wychowa swoje dziecko sama,
a Bartra o niczym się nie dowie. Pech chciał, że musieli spotkać
się na tym obozie, że dowiedział się o ich synu. Wiedziała, że
jej kuzyn musiał maczać w tym palce, ale nie miała o to do niego
żalu, bo znali się od zawsze i wiedziała jaki jest Sergi. Był
szczery i pomocny, nie potrafił okłamywać bliskich dla siebie
osób. Sam by mu wprost nie powiedział, bo chciał byś lojalny
wobec Alison i wobec przyjaciela, ale jakoś musiał zakręcić tak
tą rozmowę, żeby prawda wyszła na jaw.
Obudził się nad ranem i nie
mógł spać. Myślał o wczorajszym dniu, o słowach Sergiego, o
widoku małego Bruno, o rozmowie z Alison. Męczyło go to. Wstał
wcześniej i na zaś zaczął się pakować, bo i tak dziś mieli już
się rozjeżdżać. Myślał o rozmowie z Alison. Miał odpuścić?
Miał sobie dać spokój? Dowiedział się, że ma syna i to mu
zakręciło wszystko w głowie. Miał od tak sobie o tym zapomnieć?
Ona tego chciała, ale czy on mógł to zrobić?
Minęło śniadanie, ostatni
trening, obiad, a oni ciągle się unikali jak ognia. Dopiero
popołudniu, gdy już bus zabrał dzieciaki, gdy tamci się
przygotowywali do wyjazdu, Alison i Marc wpadli na siebie. Ona
chciała go wyminąć, tak samo jak pierwszego dnia, ale Bartra
zachodził jej drogę.
- Porozmawiajmy jeszcze
raz - powiedział pewnie.
- Marc, ja swojego zdania
nie zmienię - pokręciła głową. - Teraz wybacz, bo chcę wrócić
do domu.
- Chcę go przynajmniej
poznać! - powiedział lekko się unosząc.
- I po co? Poznasz go i
co? Staniesz się dla niego idealnym tatusiem? - prychnęła. - Po
prostu odpuść... - westchnęła. - Zapomnij o tym, że mnie tu
spotkałeś, zapomnij o tym, że dowiedziałeś się o Bruno, dobrze?
To tylko taka moja prośba. - mówiła zdenerwowana i wyminęła go,
wychodząc na parking. Wrzuciła torbę na tylne siedzenia swojego
samochodu i już miała wsiadać na miejsce kierowcy, kiedy młody
obrońca przytrzymał jej drzwi.
- Alison, zrozum, że ja
też tak łatwo nie odpuszczę - pokręcił głową. - Może los
właśnie chciał żebym się o tym w końcu dowiedział, co? Lepiej
teraz niż za 15 lat, kiedy mały się zapyta o swojego ojca.
- Wtedy mu o tobie powiem.
Będzie dorosły i sam zadecyduje czy chce cię poznać, czy nie.
- Daj mi szansę! -
spojrzał na nią błagalnie. Sam nie wiedział co u niego to
wywołało, ale zaczęło mu zależeć i to cholernie.
- Ode mnie dostałeś ją
cztery lata temu, nie wyszło... Bywa! - wzruszyła ramionami. - Ale
zostaw też w spokoju mojego syna. - warknęła i wtedy przy nich
pojawił się Roberto.
- I teraz macie zamiar się
o wszystko kłócić zamiast dojść jakoś do porozumienia? -
spojrzał na przyjaciół.
- Ja chcę się dogadać!
- powiedział z wyrzutem piłkarz.
- Szkoda, bo ja z tobą
już nie chcę się dogadywać - mruknęła dziewczyna. - Do
zobaczenia, Sergi - zwróciła się do kuzyna i wsiadła do
samochodu. Szybko odpaliła silnik i wycofała, nakręcając.
Odjechała.
- Chodź Marc, wracamy do
Barcelony - mruknął pomocnik i poklepał go po ramieniu. - I daj
lepiej kluczyki, co? - zaproponował, a obrońca mu je wręczył.
Podszedł do swojego samochodu i wrzucił torbę na tylne siedzenie.
Wsiadł na miejsce pasażera i uderzył pięścią w maskę
rozdzielczą, a Roberto który właśnie zapinał pasy, spojrzał
zatroskany na przyjaciela.
- Nie rozumiem jej -
brunet pokręcił głową.
- Ale czego nie rozumiesz?
- Sergi zmarszczył brew.
- Wiedząc, że masz
dziecko, nie chciałbyś go poznać?
- No chciałbym, ale... -
zaciął się i odpalił silnik Audi przyjaciela. - Z wami jest
inaczej, bo oboje jesteście nieźle uparci - wyjechał na ulicę. -
To dziwne być po twojej stronie i za razem Alison, bo chciałbym,
żebyś poznał Brno, a z drugiej strony moja kuzynka ma rację, że
jest zdenerwowana.
- Gdyby mi wtedy
powiedziała, że jest w ciąży, przecież bym jej pomógł! - Marc
kręcił głową.
- A postaw się na jej
miejscu, co? Wyzwałeś ją od dziwek i oskarżyłeś o Bóg wie
co... Odezwałbyś się później do takiego kogoś?
- Nie wiem - mruknął
obrońca.
- No to widzisz. Teraz
masz z nią dziecko i musisz być cierpliwy. Pogadam z nią o tym
wszystkim, tylko musisz przystopować, okej?
- I mam czekać kolejne
trzy lata aż zdecyduje się na to, że mogę go zobaczyć? - zapytał
z wyrzutem.
- Stary, spokojnie...
Mówiłem, że z nią pogadam. Cierpliwości, Marc. Na weekendzie
pojadę do Reus to z nią przy okazji pogadam. - westchnął.
- No spoko - odparł
piłkarz i wbił wzrok w okno. Odkąd dowiedział się, że jest
ojcem, wszystko nagle się zmieniło. Inaczej myślał, inaczej
widział, jadł, spał i słyszał... Taka niby zwykła, niewielka
informacja, a co zrobiła? Sprawiła, że Marc zaczął żałować.
Sprawiła, że zaczął myśleć o wakacjach sprzed czterech lat.
Zaczął myśleć o Alison, którą posądził o zdradę z barmanem z
klubu przy plaży. To wszystko była prawda czy tylko głupie
urojenie, które wtedy zrodziło się w jego głowie?
***
Ten rozdział wstawiam akurat dziś, ponieważ... Sto lat, sto lat! Niech żyje, żyje Naaam! A kto?! Nataleczka! Mój Ty kochany krejzolu, nie zmieniaj się, wiesz? Pozostań taka jaka jesteś! ♥
Piłeczka od Marca w prezencie :)